Ślub w śnieżycy, życie w słońcu
Młodzi się już tak wzajemnie nie szanują jak my kiedyś – opowiadają jubilaci.
W drugim dniu uroczystości jubileuszowych – 24 października – 50 lat pożycia świętowało także 7 par. Małżonkowie byli w tak dobrej kondycji, że prezydent Lenk określił imprezę Srebrnymi Godami.
Eugenia i Henryk Skorupscy: 2 i 3 marca 1962 roku to daty ich ślubów w Kamieniu Ząbkowickim. Urodziło im się im 4 dzieci, cieszą się 13 wnucząt i 6 prawnucząt. Ona pracowała na kolei jako kierownik pociągu, on był kierowcą na kopalni. Od 1999 roku są raciborzanami.
Anna i Rudolf Pacharzynowie: 22 lutego 1962 odbył się ślub cywilny tej pary, 24 czerwca ceremonia kościelna. Obie daty zapadły w pamięć jako słoneczne, piękne dni. On Ślązak, ona z okolic Nowego Sącza. Na dyskotekach i zabawach przetańczyli wspólnie wiele wieczorów, to ich zbliżyło. Urodziły im się bliźniaczki. Mają wnuczkę, dwóch wnuków i prawnuczkę. Żona była zastępcą kierownika w Polmozbycie przy ul. Kościuszki, mąż był 40 lat maszynistą. – Każdy kto pomyśli o rozwodzie niech wyobrazi sobie co czują dzieci, jak cierpią. To jest tagedia co się dzieje z młodymi teraz. Ułożą sobie życie, ale dla dzieci to krzywda – uważa pani Anna.
Stefania i Tadeusz Majerowie: Cywilny ślub wzięli 22 lutego 1962 roku, a trzy dni później powiedzieli sobie sakramentalne „tak”. Uroczystości odbyły się w Lubotyniu. – Śnieżyca była potworna, jak na Syberii. Wesele urządziliśmy na 130 osób – wspomina pani Stefania. Chodzili do jednej szkoły, zaprzyjaźnili się jako nastolatkowie. – Były potańcówki, mąż przyjeżdżał do mnie rowerem na randkę – dodaje. Ona była 31 lat nauczycielem w Dzierżysławiu. Mąż karierę zawodową związał z Kombinatem Kietrz, gdzie był mechanikiem. Wychowali 3 córki, bawią teraz 3 wnuków i wnuczkę. – Za mąż trzeba wyjść z miłości, inaczej sobie nie wyobrażam. Związek należy budować na zaufaniu – radzi jubilatka. W Raciborzu mieszkają ćwierć wieku.
Genowefa i Lucjan Pudo: 19 maja 1962 roku mówili „tak” w USC, kościelny ślub wzięli 17 sierpnia. Wycieczka do Zakopanego była okazją do zapoznania się tej pary. Pracowali w „Ślązaku”. Miłość zdecydowała o ich przyszłości i jak twierdzą, trwa do dziś. Dochowali się 3 dzieci i 5 wnucząt. – Trzeba jeden drugiemu ustępować. Różnie bywa, raz lepiej, raz gorzej. Ogólnie jest wesoło razem – twierdzą.
Irena i Jacek Gołuchowscy: 31 maja i 3 czerwca 1962 roku odbyły się uroczystości ślubne tej pary. – Kolega spacerował z dziewczętami po parku i mnie dopadł. Do pomocy byłem potrzebny – śmieje się mąż. Przepracował wiele lat w raciborskim oddziale Ruchu jako zastępca dyrektora. Żona była zatrudniona w wodociągach. – Miłość musi być ale kompromis też się przyda – uznają. Wychowali 2 córki, mają 6 wnucząt.
Helena i Józef Stankiewiczowie: 21 czerwca 1962 roku wyszła za mąż. – To był piękny dzień – wspomina. Msza odbyła się w kościele farnym w Raciborzu. Jest dobrze kojarzona z USC, bo wiele lat fotografowała tu pary ślubne. Prowadziła zakład fotograficzny „Zorza” na Długiej. Męża poznała na wakacjach na wsi, w ówczesnym województwie przemyskim. Była nastolatką. – Pisaliśmy do siebie, on poszedł do wojska. Dla mnie się przeprowadził, podjął pracę w Rafako i pobraliśmy się – opowiada. On był spawaczem, elektrykiem, część kariery zawodowej spędził w PTHW. – W związku pomaga wspólne zamiłowanie do czegoś i zrozumienie. Teraz młodym obcy jest szacunek dla drugiego człowieka, to bardzo źle – twierdzi jubilatka.
Dorota i Gerard Świerkotowie: Pobrali się 22 lipca 1962 roku, dwa dni potem stanęli przed ołtarzem kościoła w Baborowie. Dzień był słoneczny ale parę kropel do welonu wpadło. – Wtedy lepiej się powodzi jak trochę się go zrosi – opowiada małżonka. Byli sąsiadami z jednej ulicy. Ona oglądała się za studentem w białej rogatce. – Nie wiem kto pierwszy się zakochał – śmieje się rozmówczyni. Wychowali córkę i syna oraz 5 wnucząt. Pracowaliśmy w ZEW-ie, w laboratorium badawczym i dziale zbytu. Uważają kompromis za najważniejszy warunek szczęśliwego pożycia. – Małżeństwo nie jest dla egoistów – zaznacza mąż.
Najnowsze komentarze