Gdy minie czułość postaw na przyjaźń
Recepty na długotrwały związek należy szukać w zgodzie i przebaczeniu.
7 par jubilatów przyszło 23 października do Pałacu Ślubów uczcić Złote Gody. Medale wręczył im prezydent miasta Mirosław Lenk, a podjęła kierownik Urzędu Stanu Cywilnego Katarzyna Kalus. Prezentem od samorządu były ciepłe kołdry.
Matylda i Alfons Mikołajkowie: 14 kwietnia 1962 roku był ich ślub cywilny, przy słonecznej pogodzie. Urodził im się syn, mają dwóch wnuków. Wesele kolegi było miejscem skojarzenia tej pary, ona z Sudołu, on z Zawady Książęcej. – To moja pierwsza miłość, starałem się o jej przychylność 8 miesięcy. Najważniejsze umieć przebaczyć i żyć w zgodzie – twierdzi pan Alfons. Pracował na kopalni, żona zajmowała się domem.
Anna i Euzebiusz Gajdowie: 4 marca i 27 listopada 1962 roku odbyły się ich zaślubiny. – Wybraliśmy się na spacer i zbłądziliśmy do urzędu stanu cywilnego – śmieje się małżonek. Przypomina sobie, że w dzień ślubu kościelnego było słonecznie ale nagle napadało dużo śniegu. Uważają się za małżeństwo klasowe, z ekonomika. Ona pracowała w NBP (dziś ING Bank Śląski), on w kilku raciborskich zakładach, ostatnio na kopalni Morcinek w Kaczycach. Wychowali 2 córki, mają 5 wnucząt i 1 prawnuka. – Potrzebne jest bardzo dużo wyrozumienia dla siebie i oczywiście miłości. Ufać, zapomnieć, nie szukać powodu do rozwodu – zalecają.
Anna i Konrad Strokowie: Ona z Markowic, on z Płoni – pobrali się 19 lutego 1962 roku. Pracowali w zakładach kolejowych, tam się poznali. – A ja wiem czemu jego wybrałam? Chyba się zakochałam – mówi z uśmiechem pani Anna. Dochowali się dwóch synów. Są dziadkami dla wnuka i 2 wnuczek. – U nas nigdy nie było awantur i kłótni – podkreślają zgodnie.
Gizela i Józef Lamlowie: Mieszkają w Studziennej, ona przeniosła się tam z Rudnika. 18 grudnia 1961 roku odbył się ślub cywilny, a kościelny 25 lutego 1962 roku. – Dzień był zimny, padał śnieg, mróz był na 15 stopni. Słońce też poświeciło – wspominają. Poznali się u przyjaciół. Receptę na długoletnie pożycie dostrzegają w kompromisie i umiejętności wybaczania. Mąż przepracował 40 lat w Rafako, żona była sprzedawcą w dziale spożywczym MHD, sklepie usytowanym w rejonie pomnika Matki Polki. Wychowali córkę i syna, bawią wnuczkę i wnuka.
Brygida i Zygfryd Grzesiczkowie: Poznali się w Borucinie na zabawie wiejskiej. Ona przyjechała z Zabrza w odwiedziny do babci. Mąż bawił na przepustce z wojska. Ślub cywilny odbył się 18 grudnia 1962 roku, a 30 grudnia – kościelny. – To była zima stulecia, zimno i śniegu prawie po pas. W kwiaciarniach kwiatów nie było bo wszystko pomarzło – wspominają. Ich trzy córki dały im sześcioro wnucząt. Mąż pracował na budowie, był kierownikiem, w RPB i opolskiej Przemysłówce. Przez 38 lat budował Racibórz. Żona zajmowała się domem.
Danuta i Gerard Sowa: 25 kwietnia 1962 roku wzięli ślub cywilny, miesiąc później – kościelny. – To były piękne, słoneczne dni – opowiada pani Danuta. Mąż jest raciborzaninem, ona pochodzi z centralnej Polski. Poznali się w pracy, w urzędzie powiatowym (mieścił się w obecnym urzędzie skarbowym). Urzędniczka zakochała się w kierowcy I sekretarza. – Coś między nami zaiskrzyło – uśmiechają się. Na świat przyszło 3 synów. Dziadkowie cieszą się 2 wnuczkami i 2 wnukami. Ich zdaniem nie należy rozważać tego co jest złe w związku i przebaczać. – Gdy czułości przeminą zostaje przyjaźń – podkreślają.
Elżbieta i Franciszek Peikertowie: 8 września 1962 roku wzięli ślub cywilny, a kościelny odbył się w lutym następnego roku. Spotkali się w pracy, w zakładach graficznych, w drukarni na ul. Londzina. – Lubiliśmy się, zapoznaliśmy. Mąż był przystojny – podkreśla małżonka. Mają 3 dzieci, 5 wnuków i prawnuczkę. – Zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Zawsze się sprawdza – uważa pani Elżbieta, tak jak mąż rdzenna raciborzanka.
Najnowsze komentarze