środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Różaniec odmawiamy po morawsku

30.10.2012 00:00 red

Nowy proboszcz w Borucinie skupi się na tych co zaniedbali wiarę.

Od września tego roku w Borucinie parafię objął ks. Andrzej Kałuża. Pasjonat historii Kościoła, budowniczy kościoła w Krapkowicach, poprzednio proboszcz w Januszkowicach. Ma 58 lat i otwarte, życzliwe usposobienie. Od zawsze marzył, by być blisko Raciborza. Bóg w osobie biskupa go wysłuchał.

– W mieście mówi się, że w Borucinie jest najlepszy kapłan.

– Zawsze tak mówią na temat nowej miotły (śmiech). Ale tak serio, to początek jest bardzo ważny dla każdego, niezależnie od wykonywanego zawodu. Jeżeli możemy tu mówić o zawodzie w przypadku pracy księdza. Raczej jest to powołanie, ale wejście w nowe miejsce pracy jest bardzo ważne. Jeżeli człowiek zauważy życzliwych ludzi, sam też odpowiada życzliwością.

– Jakie jest księdza doświadczenie kapłańskie?

– Pochodzę z Luboszyc koło Opola. Święcenia przyjąłem w 1979 r. z rąk biskupa Nossola. Jako kapłan posługiwałem na parafiach w Zabrzu potem w Grzędzinie jako wikary. Od tamtej pory mam wielki sentyment dla Raciborza, a te strony stały mi się bardzo bliskie i w głębi duszy marzyłem, żeby tu wrócić.  Tamtejszy proboszcz Smolina nagle zmarł. Byłem załamany i wtedy bardzo pomógł mi ks. Pieczka, czego do końca życia nie zapomnę. Pomógł mi załatwić ciekły azot, którym polewaliśmy ciało księdza, żeby się dłużej zachowało, bo było wystawione (nie było wtedy lodówek). Następnie byłem wikarym w Strzelcach Opolskich, proboszczem w Grabinie pod Niemodlinem i tam z kilkoma parafianami wyremontowaliśmy taki stary, zaniedbany od wojny kościółek w polu. Prawdopodobnie był to wynik ekspiacji pewnego właściciela ziemskiego, który miał zamordować swoją żonę i jako zadośćuczynienie ufundował potem w polu, daleko od zabudowań kościół. Wszyscy się temu dziwili, że w polu go postawiono. Po wojnie tam ludzi rozstrzeliwano i ks. biskup potem poświęcił go na nowo (rekoncyliacja). Na początku lat 90-tych zostałem proboszczem dużej, 12-tysięcznej parafii w Krapkowicach Otmęcie. Tam wybudowałem kościół p.w. Ducha Świętego w ciągu trzech lat. Była tam ludność praktycznie z wszystkich zakątków Polski, niezintegrowana ze śląską ludnością autochtoniczną. Dlatego od dawna istniała potrzeba kościoła. Mój poprzednik tam otrzymał plac pod budowę, ale daleko za lasem. Kiedy zostałem tam proboszczem to dostaliśmy od spółdzielni mieszkaniowej w darowiźnie plac pod budowę miedzy osiedlami, w idealnym miejscu. Sprowadziłem relikwie św. Jadwigi z Trzebnicy, gdzie moja siostra jest zakonnicą. Zaraz potem, jeszcze nie spłaciwszy wszystkich długów, zabrałem się za fundamenty pod plebanię. Była taka konieczność i potrzeba nowej, gdyż stara się waliła i była oddalona 300 m od kościoła, więc wszyscy kilka razy maszerowaliśmy tam i z powrotem, trzech wikarych, mój wujek emerytowany ks. Szymała i ja. Musiałem go prowadzić pod górkę, co było bardzo uciążliwe. W końcu otrzymaliśmy zgodę na wybudowanie plebanii na placu przy ruinach. Oczywiście naraziłem się wtedy bardzo tak zwanym „zielonym”, którzy bronili tego widoku i w różnych gazetach lokalnych bardzo krytycznie o mnie pisali, ale jakoś to przetrwałem. Pamiętam, że na placu budowy kościoła zaczęliśmy odmawiać różaniec i zbieraliśmy się na nabożeństwach majowych. Spora liczba ludzi podcinała nam krzyż, sprzeciwiając się budowie kościoła. Potem podupadłem na zdrowiu, nabawiłem się astmy i poprosiłem o zmianę parafii na mniejszą, bo nie byłem w stanie jednego kazania z całości powiedzieć. I biskup skierował mnie do parafii w Januszkowicach. Bliskość zakładów azotowych i koksowniczych sprawiły, że wysiadłem kompletnie. To nie było otoczenie dla mnie sprzyjające. Byłem w klinice w Niemczech, gdzie mi stwierdzili astmę. Lekarze wskazali na konieczność natychmiastowej zmiany miejsca, więc zostałem skierowany do Borucina, gdzie bardzo świeże powietrze dobrze mi służy. Odzyskałem głos, mogę śpiewać, mówić normalnie, głośno.

– Jakie są księdza pasje?

– Mam bakcyla budowniczego po ojcu, który był inżynierem budownictwa. Sam zaprojektowałem tę plebanię w Otmęcie, jedynie rysunek zrobił wykształcony inżynier. Moją pasją jest historia Kościoła. Właśnie kończę pisać trzeci rozdział doktoratu na temat „Parafia Otmęt w latach 1910 – 1950” na podstawie ksiąg metrykalnych u ks. prof. Kazimierza Doli. Wiele osób pomagało mi tłumaczyć księgi z niemieckiego gotyku. Między innymi mama mnie mobilizowała do ukończenia tej pracy. Trzecia moja pasja to ptaki, przybyłem tutaj z papugą i kanarkiem.

– Jakieś plany budowlane w Borucinie?

– Tak, chcę skończyć remont elewacji, bo wieża tylko jest skończona. Trzeba ja oczyścić i uzupełnić braki przypor, daszków. Koszt jest ogromny, ponad 300 tys., ale mam nadzieję, że damy radę to zrobić w jednym, bądź dwóch etapach. W środku kościoła jest zawilgocona, zamoknięta jedna ze ścian, odpada tynk, trzeba to osuszyć i z zewnątrz też zabezpieczyć. Chciałbym wstawić kratę przy wejściu głównym, żeby  kościół mógł być cały czas wietrzony. Ten efekt uzyskałem w poprzedniej parafii, gdzie kościół też był zawilgocony i udało się bez zbędnego elektrycznego wspomagania wysuszyć wnętrze.

– Borucin – jaka to parafia?

– Ludzie są bardzo życzliwi, ale też podzieleni. Widać różnicę zdań na różnych płaszczyznach. Jest tu ponad tysiąc mieszkańców. Jest grupa ministrantów, aż 5 szafarzy, bo co niedzielę chodzą z komunią do 15 osób chorych, pozostających w domach. Chcę założyć Bractwo Świętego Józefa dla mężczyzn. Kobiety są w 4 różach różańcowych czyli w sumie 80 osób. Raz w miesiącu jest spotkanie i wymiana tajemnic. Widzę problem wyjazdów zagranicznych i rozłączone rodziny. Nie ma wszystkich dzieci w kościele, próbuję przez nich dotrzeć do rodziców. Proboszcz w wiejskiej parafii jest sam, nie ma do pomocy wikarych, dlatego to zupełnie inna rzeczywistość niż w mieście. Wydajemy gazetkę „Wypłyń na głębię”, a w planie jest strona internetowa, kiedy tylko pojawi się tu Internet. Mamy spotkania przed bierzmowaniem dla młodzieży gimnazjum – jest ok. 40. W każdym miesiącu 13. w ramach nabożeństw fatimskich będziemy odmawiać różaniec w językach. Teraz odmawialiśmy kolejno po łacinie, niemiecku, morawsku, angielsku i francusku. Trzeba też grubą kreską odciąć się od tego, co było do tej pory, chcę zacząć od zera, po swojemu.

– A Rok Wiary w Borucinie?

– Rozpoczęliśmy go bardzo uroczyście 11 października mszą św. z procesja z krzyżem, kadzidłem i Katechizmem Kościoła Katolickiego, który niosłem osobiście i na stałe będzie w tym Roku Wiary umieszczony przy bocznym ołtarzu. I świeca obok katechizmu, który jest światłem wiary, pewnym depozytem, żeby go przekazywać dalej. Ludzie trochę zapomnieli o KKK i warto byłoby pewne treści odświeżyć. Zakupiłem piękny baner na Rok Wiary, który wisi nad prezbiterium. To była msza z homilią, z licznym udziałem parafian, odmawialiśmy także różaniec w intencji tego roku, o odnowienie w każdym z nas wiary, w rodzinach, w małżeństwach. Szczególnie modliliśmy się za tych, którzy z różnych powodów tę wiarę zaniedbali. Bardzo dużo dzieci jest w kościele na różańcu, ale dorosłych spodziewałem się więcej. Mój poprzednik też zmobilizował mnie, więc codziennie w dni powszechne jest krótka homilia. Cieszę się, bo mam okazję do medytacji, rozważania ewangelii na dany dzień. Praktykujemy specjalne wyznanie wiary, gdzie ja w imieniu ludzi sam odmawiam, na potwierdzenie, że wierni przyjmują trzy razy śpiewają „Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu”. 3 listopada rada parafialna, szafarze i lektorzy mają swój dzień skupienia w parafii. W każdy pierwszy czwartek miesiąca jest całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu i w każdą niedzielę od sumy do nieszporów dla poszczególnych grup parafialnych. W każdy piątek będę głosił specjalną katechezę dla dorosłych. Jest takie zalecenie, by kościół był otwarty przez cały dzień i ludzie mieli do niego dostęp. Mieliśmy takie rejonowe spotkanie z biskupem z końcem września związane z przeżywaniem Roku Wiary w parafiach. Ciekawą inicjatywą jest „Sztafeta wiary” polegająca na tym, że ktoś kupuje różaniec, modli się na nim dziesiątkę różańca za siebie i podaje komuś innemu, a ten następny modli się za tego, od którego dostał i za siebie.

Aleksandra Zimoń-Wielocha

  • Numer: 44 (1068)
  • Data wydania: 30.10.12