środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Kto tęskni za nazwą Ratibor

30.10.2012 00:00 red

Mniejszość niemiecka chce dwujęzycznej nazwy miasta i zaczyna o tym mówić coraz głośniej. W powiecie są już gminy – Rudnik i Krzanowice – które zaakceptowały propozycje działaczy DFK. Czy Racibórz będzie następny?

 

Czy obecność mniejszości niemieckiej to bogactwo Raciborszczyzny? Chyba tak, ale problem leży gdzieś indziej.

18 października w starostwie powiatowym odbyła się debata pt. „Mniejszości bogactwem regionu?”. Spotkanie zorganizowane przez Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej miało na celu przedstawienie czym są mniejszości i jak wpływają na środowisko, w którym działają. W ten temat wprowadził zebranych, wykładem dr Tomasz Wicherkiewicz z Uniwersytetu w Poznaniu. Według doktora mniejszość językowa wzbogaca region a jednocześnie jest świadectwem jego historii. Zdaniem językoznawcy objawy braku akceptacji rodzą się z niedomówień, a receptą na to ma być dialog. Przytoczył przykłady z zachodniej europy, gdzie używa się np. oznakowań drogowych w kilku językach. W większości przypadków takie widoki nikogo nie oburzają. Dodał, że w Polsce jest zaledwie kilka regionów gdzie jest obecna mniejszość językowa. Odpowiednie wykorzystanie tej obecności ma natomiast uatrakcyjniać i wzbogacać miejscową kulturę. Według obserwacji doktora Wicherkiewicza, wielokulturowość już dawno stała się czymś normalnym np. w sieci internet.

Obciążenie czy bogactwo?

Moderator debaty z ramienia DWPN Rafał Bartek pytał po kolei zaproszonych gości o zagadnienia związane z tematem. Wiceprezydenta Raciborza Wojciecha Krzyżeka prosił o odpowiedź jak ten postrzega obecność mniejszości i jej przedstawicielstw w Raciborzu? Czy to obciążenie czy bogactwo? Prezydent zastanawiał się głośno, że gdyby powiedział o obciążeniu pewnie by go wyprosili. Jednak bardziej serio przyznał, że magistrat docenia mniejszości i stara się przed nimi likwidować bariery. Zaznaczył, że ogranicza się do mniejszości niemieckiej gdyż temat debaty można by rozszerzyć również na mniejszości seksualne. Wymienił kilkanaście inicjatyw, w których angażuje się urząd miasta, i które mają wpływać na utrzymanie wzajemnych, dobrych kontaktów.

Niewykorzystany potencjał?

Rafał Bartek skierował się do starosty Adama Hajduka z pytaniem, czy teren powiatu jest niewykorzystanym potencjałem jeśli chodzi o mniejszości. Nawiązał m.in. do obecności dwujęzycznych tablic przy wjeździe do miejscowości. Starosta zdziwił się, gdyż, jak wiadomo, to właśnie w naszym powiecie stanęła pierwsza taka tablica w regionie. Adam Hajduk zwrócił uwagę na wewnętrzne problemy mniejszości niemieckiej, która według jego wiedzy jest podzielona. – Żeby cię szanowano musisz sam się szanować – przywołał w tym kontekście powiedzenie. Dodał, że jego zdaniem to sama mniejszość nie wykorzystuje swojego potencjału skupiając się na rywalizacji pomiędzy różnymi instytucjami czy pokoleniami. – Takie tarcia sprawiają, że jesteście słabi – podsumował. Dodał, że starostwo wspiera inicjatywy mniejszości (np. młyn w Brzeźnicy lub konkursy o Eichendorffie); ma niemieckich partnerów. Jednak za niektóre działania starosty w tym kierunku jest on krytykowany przez samą mniejszość. Chodzi o liceum dwujęzyczne, do którego nie garnęli się jednak uczniowie. – Tam nikt nikogo za ucho nie zaprowadzi. Większość młodych woli angielski – tłumaczył i zastanawiał się ile dla powodzenia tego pomysłu zrobiła mniejszość.

Tablice drogowe – decyzja urzędu

Przedstawiciel DWPN stwierdził, że widoczne działania władz samorządowych są pozytywną dyskryminacją, co w uproszczeniu oznacza tylko pozorną i wymuszoną pomoc. Jego zdaniem tablice dwujęzyczne mogłyby być znacznie powszechniejsze niż to jest dotychczas. Decyzje o ustawieniu tablic leżą zaś w gestii samych samorządów i niekonieczne są tu inicjatywy mniejszości. W ten sposób tworzyć się mają dobra ponadmniejszościowe.

Według starosty, tablice polsko-niemieckie nadal są tematem wzbudzającym emocje i kontrowersje. Samorządowcy znów nie chcą wychodzić przed szereg narażając się na krytykę. Nie widział analogii pomiędzy Śląskiem a Kaszubami, gdzie tablice są powszechnie akceptowane.

Potencjał, nie szczegóły

Marcin Lippa, przewodniczący zarządu Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców Woj. Śląskiego przyznał, że współpraca z miastem i powiatem układa się prawidłowo. Zaznaczył jednak, że większość inicjatyw wypływa ze strony mniejszości niemieckiej. Jako przykład podał przedsięwzięcia, o których mówił wiceprezydent Krzyżek, a w których miasto jedynie uczestniczy. – Rzeczywiste wsparcie jest niewielkie. Miasto pomaga nam tylko przy jednym projekcie, dokładając 2 tys. zł. Poza tym pomaga radiu Mittendrin – mówił lekko wzburzony. Przewodniczącemu przerwał Rafał Bartek, który prosił o trzymanie się tematu potencjału mniejszości a nie kierowaniu dyskusji na szczegóły. Te ostatnie radził wyjaśnić sobie poza debatą.

Zdaniem Marcina Lippy potencjał mniejszości w skali kraju jest praktycznie nie do wykorzystania, a może on jedynie wzbogacać regiony. Odniósł się również do tablic dwujęzycznych, które w województwie opolskim są montowane coraz wyżej tak, aby trudniej je było zamalować. Przyznał, że same dewastacje są czymś normalnym i niekoniecznie negatywnym.

Coraz więcej pomocy

Obecny na debacie poseł Henryk Siedlaczek podzielił się swoim opinią mówiącą o tym, że mniejszość niemiecka będzie potrzebować coraz większej pomocy. Nawet w regionach gdzie działają jej prężne ośrodki, jak w Raciborzu. Poseł podkreślił, że mniejszości są nie tylko bogactwem regionu, ale też jego wizytówką.

Debata zakończyła się luźną dyskusją, w której uczestniczyły głównie osoby związane z organizacjami mniejszości niemieckiej. Pomimo powszechnych informacji i zaproszeń na wydarzenie, na sali obrad dużą część publiki stanowili przedstawiciele mediów. Bohaterowie debaty nie spierali się o to czy obecność mniejszości jest bogactwem czy nie – w końcu nawet nie wypada. Ci, którzy słuchali między zdaniami czuli jednak, że współpraca na linii mniejszość – władza lokalna, pozostawia wiele do życzenia.


  • Dr Wicherkiewicz: w Polsce wielokulturowość odkryto w 1989 roku. Najważniejszym zadaniem państwa jest dziś zapoznanie większości z mniejszościami. W tym względzie w Polsce brakuje dobrych praktyk.
  • Starosta Hajduk: w Łubowicach nie możecie się państwo zamykać i liczyć, że będziecie żyli z gości z Niemiec. Nie możecie zamykać w koszyku Eichendorffa – to był obywatel świata!
  • Marcin Lippa: Bardzo bym się cieszył, gdyby Racibórz też miał kiedyś dwujęzyczne tablice
  • Wiceprezydent Krzyżek: od co najmniej 20 lat staramy się likwidować bariery przed mniejszością niemiecką. Ludzie boją się tego czego nie znają.

 

  • Numer: 44 (1068)
  • Data wydania: 30.10.12