Dzieci nie potrafią się już modlić
Biskup Andrzej Czaja zdecydował, by ks. Danielowi Kasprzakowi powierzyć dwie dodatkowe funkcje. Jak wiadomo, do tej pory był wikarym w parafii Wniebowzięcia NMP w Raciborzu i nadal nim pozostaje. Ale poza tym jest referentem i wizytatorem katechetycznym oraz koordynatorem katechezy dla rejonu Racibórz, który obejmuje takie miejscowości jak Branice, Pietrowice Wielkie, Kietrz, Głubczyce, Tworków.
– Co się wiąże z objęciem przez księdza nowych funkcji?
– Ta rola koordynatora, referenta jest związana z obecnością religii w szkole. Tym samym obecnością nauczycieli religii w szkołach, którzy z jednej strony podlegają Karcie Nauczyciela, kuratorium oświaty i dyrekcji szkoły, a z drugiej biskupowi ordynariuszowi, który wydaje każdemu katechecie misję do nauczania w konkretnej szkole. Na pewno nie chcę i nie będę strażnikiem, którego należy się bać. Moja rola będzie przede wszystkim polegać na doradzaniu, na odwiedzaniu szkół i rozwiązywaniu problemów. Chcę być także łącznikiem między katechetami w rejonie raciborskim, a kurią opolską. Bycie wizytatorem to bycie na lekcjach religii, obserwacja jak katecheci uczą, czy to jest zgodne z nauką Kościoła, czy przypadkiem nie uczą swoich prywatnych poglądów. Chciałbym być w tych funkcjach przyjacielem katechety. Kiedy coś mu w szkole nie idzie, ma jakiś problem wtedy zwraca się do mnie. To byłby taki ideał. Jako wizytator jestem przyjaźnie i pozytywnie nastawiony do nauczycieli religii. Biskup wręczając mi dekret podkreślił, że mam być przede wszystkim pomocą, ponieważ jest to odpowiedź na apele i sugestie katechetów, że nie maja się tu w rejonie do kogo zwrócić ze swoimi problemami.
– A z jakimi problemami można przyjść i kto może przyjść, ponieważ raz w tygodniu przy parafii ma ksiądz swój dyżur, w poniedziałki miedzy 16.00 a 17.00?
– Na pewno kwestie urzędowe dominują, czyli komuś skończyła się misja do nauczania religii i prosi o nową. Misja jest to skierowanie każdego teologa czy to duchownego, czy świeckiego do nauczania religii. Czyli biskup potwierdza, że ten konkretny człowiek ma wszelkie uprawnienia by uczyć. Inną kwestią jest, że nie każdy kto uczy religii nadaje się do tego, potrafi z uczniami nawiązać kontakt, przyciąga pozytywnie do siebie, angażuje się, a więc ma talent pedagogiczny. Niestety, jest to zauważalne nie tylko wśród świeckich katechetów, ale i kapłanów. Mogą przyjść do mnie prócz katechetów także rodzice i uczniowie. Może przyjść dyrektor szkoły, który może ma problem jakiś z katechetą w szkole. Jestem pomocą tym wszystkim, aby religia w szkołach spełniała swoje zadanie. Myślę, że ten pierwszy rok pokaże, z jakimi problemami mamy do czynienia w rejonie Racibórz. Postawiłem sobie zadanie, by odwiedzić wszystkie szkoły z powierzonego mi rejonu. Religia katolicka w polskich szkołach jest nadzorowana z ramienia Kościoła. Problemem pozostaje przepaść, która czasami dzieli katechetę i uczniów. Wiadomo, że religia nie jest przedmiotem obowiązkowym, ale ci, którzy zdecydowali się brać w niej udział, są zobowiązani do pewnych postaw i mają swoje obowiązki związane z nauką tego przedmiotu. O tym zapominają uczniowie i rodzice. W rozwiązywaniu problemów często katecheta nie ma wsparcia od strony dyrektora i tak naprawdę na polu walki zostaje sam. Dzisiaj na szczęście mamy w szkole pedagogów, którzy służą pomocą w tych kwestiach. Religia powinna być obecna w szkole i są ku temu konkretne przesłanki, jak choćby liczba uczniów objętych nauką. Każdy katecheta jest wysłannikiem biskupa. Chciałbym poznać też wszystkich katechetów, w czasie wizytacji.
– Skoro taka decyzja biskupa, to myślę, że ma ksiądz doświadczenie na tym polu?
– Tak. Uczyłem przez 6 lat w szkole w zwyczajnym publicznym gimnazjum w Opolu. Wiadomo, że w gimnazjum na początku jest bardzo trudno. To byli uczniowie głównie z rodzin rozbitych, gdzie ojciec czy matka sami wychowywali dzieci, a czasem zostawiali babci i nie interesowali się dzieckiem. Uczniowie testowali mnie w pierwszym semestrze, na co mogą sobie pozwolić, jaki ja jestem, ale potem już było dobrze. Zawsze starałem się i staram, bo w oczach uczniów religia miała swoją specyfikę, bo nie jest to przedmiot najważniejszy, ale nie powinien być także traktowany jak coś dołożonego, czego mogłoby nie być. Zauważa się, że traktują katecheci swoją pracę na luzie i takie podejście przechodzi na uczniów. Oni traktują wtedy ten przedmiot jak lekcję odpoczynku, kiedy można zająć się innymi sprawami, odpisaniem zadania. Zawsze chciałem, żeby to inaczej wyglądało, żeby to było przede wszystkim spotkanie z człowiekiem, rozmowa, a także by uczniowie, których wypuszczam w świat (jak teraz w I LO, gdzie uczę), wynieśli podstawową wiedzę religijną. Marzeniem jest, by byli moralnie ukształtowani, ale do tego się przyczynia głównie ich dom rodzinny, rodzice. Dzieci nie potrafią się modlić, nie wynoszą tego z domu, jak było kiedyś. Mamy październik i kiedy jest mowa o tajemnicach różańca, to niektórzy narzekają, że tyle tego jest, pytają po co mam się tego uczyć? Wtedy staram się im te treści opowiedzieć, bo w tajemnicach jest zawarte życie Jezusa i Jego Matki. 10 lat mija, od kiedy Jan Paweł II dodał do różańca tajemnicę światła, genialnie wyczuwając pewien brak i przerwę w tych rozważaniach. Jest to bardzo stara modlitwa, znana jeszcze przed średniowieczem, a dzisiaj często pogardzana i niezrozumiana. Ale myślę, że cała istota to zrozumieć na czym polega ta modlitwa, że to jest wypowiadanie słów modlitwy połączone z rozważaniem pewnych wydarzeń.
– Na czym polega istota tej pracy, jej specyfika i czy rzeczywiście katecheta jest jednym z wielu nauczycieli w szkole?
– Na pewno zdarzają się lekcje, czy uczniowie, którzy nie są nigdy zainteresowani, choćby się nawet na głowie stanęło niczym się ich nie zaciekawi. My, katecheci poza tym nie mamy żadnej „broni”, ponieważ religia nie kończy się ani egzaminem, ani maturą. Pozostaje otwartym pytanie, jak zainteresować tych, którzy są i jak przyciągnąć tych, którzy stoją poza i może chcieliby chodzić. Łatwo się niektórym krytykuje, ocenia religię w szkole, katechetów, ale jest to praca niezwykle trudna. Niekiedy jest tak, że młodzież jest od razu na „nie”. Kiedy indziej to warunki sprzyjają temu, że niektórzy się wypisują, jak na przykład to, że religia jest na pierwszej lub ostatniej lekcji, a ktoś dojeżdża z daleka. Mam przypadki, gdzie ktoś w trakcie nauki, w klasie drugiej, trzeciej wraca. Wtedy musi zdać zaległy materiał. Jeżeli chodzi o samych katechetów, to widzę, że uczniowie w większości postrzegają ich jako zwyczajnych nauczycieli, jednych z wielu. Katecheta natomiast bywa traktowany inaczej przez dyrekcję czy kolegów nauczycieli. Wszystko zależy od dyrekcji. Z punktu widzenia obowiązków wymaga się od nas tak samo jak od innych nauczycieli, bo podlegamy Karcie Nauczyciela, ale jednak poza tym gorzej jesteśmy traktowani. Nie dostajemy jako katecheci zastępstw (płatnych), nie dostajemy prawie w ogóle nagród dyrektora, a nawet dodatku motywacyjnego, pomimo pracy pozalekcyjnej, robienia różnych imprez, wyjazdów, przedsięwzięć – poświęcając swój własny czas. Bolesne jest to, że niekiedy dyrektor nie potrafi powiedzieć zwykłego „dziękuję” za to, co się robi poza lekcjami. I to nie tylko katechetom, ale innym nauczycielom. Nie mówimy tu o wszystkich dyrektorach. Bywa i tak, że podważany jest na forum sens pewnych imprez szkolnych, a przez to niedoceniany wysiłek nauczyciela. Tym zjawiskom trzeba byłoby się bliżej przyjrzeć, bo mało się o nich mówi. Głównie zasłania się oszczędnościami. Pytanie dlaczego tutaj się ich szuka?
Rozmawiała
Aleksandra Zimoń-Wielocha
Najnowsze komentarze