środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Kolejka po mieszkania skurczyła się

09.10.2012 00:00 OQL

Już tylko rok czeka się na lokum od miasta

 

Rynek mieszkaniowy się nasycił, widać to również w najskromniejszej w dziejach samorządu kolejce po lokale komunalne. W magistracie powstają dodatkowe listy chętnych, bo te zaplanowane już zrealizowano. O przyczynach zjawiska rozmawiamy z Ludmiłą Nowacką, wiceprezydentem Raciborza odpowiedzialną za realizację polityki mieszkaniowej.

– Tak dobrze jeszcze nie było. Zamiast minimum 3 lat w kolejce po mieszkanie komunalne stoi się trzy razy krócej. Skąd takie przyspieszenie?

– Zasada pozyskiwania mieszkań z miasta nie uległa zmianie, nowych mieszkań nam nie przybyło. Społeczność miasta starzeje się, co sprawia, że wiele mieszkań wraca do zasobu gminy. Dzieje się tak jeśli nie wykupili mieszkania i zostali w nich jako najemcy. Kiedy wyjeżdżają czy odchodzą, lokal można przyznać kolejnemu chętnemu. Oczekujących też ubyło, z różnych przyczyn. Niektórzy chcą stosunkowo wysokiego standardu miejsca zamieszkania, a my takiego zawsze nie zapewniamy. Ponadto rynek się zmienił, ci zasobniejsi znaleźli sobie lokum w zasobach Nowoczesnej i TBS, gdzie obserwujemy rotację.

– Proporcje mieszkań komunalnych do socjalnych ulegają zmianie na korzyść tych drugich. Skąd taka zależność?

– Komunalne lokale zmieniamy w socjalne gdy zmusza nas do tego ich obecny standard. Mieszkania socjalne przyznajemy na okres 3 lat. Nie wszystkich to interesuje, ludzie wolą bezterminowe umowy, zwłaszcza, że często są gotowi na inwestycje w standard lokalu. Bronimy się przed opłacaniem odszkodowań za eksmitowanych lokatorów w zasobach pozamiejskich, np. w spółdzielniach mieszkaniowych. Gdybyśmy nie zapewnili im lokalu socjalnego, podatnicy byliby zmuszeni płacić właścicielom lokali skąd dokonano eksmisji.

– Z socjalnymi lokalami nie ma problemów, bo eksmisji nie jest tak dużo jak straszono. Co się dzieje z resztą mieszkań?

– Reszta zostaje na tzw. kolejkę. Tam wpisuje się wnioskodawców o miejskie lokum. Lista powstaje raz w roku, zawiera około stu mieszkań. To publiczny wykaz, zanim prezydent go ogłosi, zbiera się komisja mieszkaniowa, społeczne ciało doradcze. Potem rok, pótora oczekiwania i wprowadza się do mieszkania. Lokator ma teraz wybór. Często może niemal od ręki wziąć lokal ale jest to wówczas obiekt wymagający znacznego remontu.

– Skoro chętnych mniej, a mieszkania można prędzej przyznawać to wypada się cieszyć bo musiało się społeczeństwo wzbogacić.

– Można z tego wywnioskować, że zabiegającym o mieszkania komunalne dzieje się co najmniej nieźle skoro zabiegają o mieszkania komunalne, deweloperskie czy z TBS. Kryterium powierzchni jest trudne do przejścia, rodziny nie są już tak liczne jak kiedyś.

– Czy lista kolejkowiczów jest zdominowana przez osoby młode?

– Proponujemy też zamianę np. starszym parom, których dochody stają się niższe. Utrzymanie dużego mieszkania może być ponad ich siły, możliwości finansowe. Lepiej się wtedy przenieść do czegoś tańszego niż wpaść w spiralę zadłużenia. Proponujemy parter z uwagi na zły stan zdrowia czy mniejszy metraż, bo ogrzać większy jest drożej.

– Takich zamian magistrat notuje dużo w ciągu roku?

– Mamy ciekawe porównanie z Gdańskiem, gdzie pracuje nasz były dyrektor Jacek Łapiński. Okazało się, że mamy półtora raza więcej takich zamian – 20 a my 35 rocznie. To obraz środowiska. Pomagamy też bezdomnym w programie wychodzenia z bezdomności. Jeśli spełnią kryteria, to kierujemy ich do mieszkania. Są ponadto mieszkania chronione czyli własny pokój przy wspólnej reszcie. Tak samo traktujemy osoby z domu samotnej matki, ośrodków opiekuńczo-wychowawczych. Gmina służy przede wszystkim tym co są w trudnej sytuacji. Nie jest tak, że każde młode małżeństwo podejdzie do wydziału i za rok ma od samorządu mieszkanie. To nie jest uznaniowe, a kryterium mamy gilotynowe: metraż i dochód.

– Jaka jest przyszłość TBS?

– Sądzę, że ciekawa. Na rogu ulic Kościuszki Eichendorffa wyremontowano 10 strychów płacąc zań ponad 600 tys. zł. Tam też jest lista oczekujących, chętnie biorą je młode małżeństwa, bo to okazja wyjątkowej aranżacji. Negocjujemy z bankiem, ponieważ 20 lokali jeszcze chcemy oddać. To jakby jeden budynek gdzie zwykle jest około 40 mieszkań. Nie udało się niestety zrealizować planów budowy nowych bloków na Ostrogu, gdzie miały być trzy budynki. Zlikwidowano źródło dofinansowań z Banku Gospodarstwa Krajowego, a koszty idą w miliony i miasto nie jest w stanie samo udźwignąć takiej inwestycji. Jest jeszcze budynek przy szkole w Studziennej. Tam adaptacja jest dość kosztowna. Zastanawiamy się.

– W sąsiednim Wodzisławu Śląskim wprowadzono nowatorski system, zamiast do lokali socjalnych dłużników wprowadza się do hotelu na krótki okres.

– Mamy to szczęście, że nie musimy o tym myśleć. Jednego czego nam brakuje to środków na remonty. Około 30 mieszkań mamy do wskazania, nie trzeba się posiłkować hotelem. Baliśmy się czy zasobu nie braknie, myśleliśmy o hotelu OSiR na ten cel.

– Czy lokale komunalne będą się dalej rozwijać?

– Wiele zależy od lokatorów. Mamy żelazny zasób mieszkaniowy, to czego nie chcemy ruszać. Idziemy na ustępstwa jeśli wykupu mieszkań chce cała klatka. Polityka państwa wymusi na samorządach oparcie się na zasobie socjalnym, reszta zostanie wykupiona.

– Jeśli nie ma planów likwidacji to pewnie są inwestycyjne?

– Gdzie się da remontujemy nasz zasób czgo przykładem jest kamienica przy Basztowej 4 oraz duży obiekt przy Stalmacha. Przykładem na „nie” jest budynek przy ul. Głubczyckiej gdzie wkład byłby za duży, jest wskazana rozbiórka.

Rozmawiał Mariusz Weidner

 

  • Numer: 41 (1065)
  • Data wydania: 09.10.12