Niedziela, 28 lipca 2024

imieniny: Aidy, Innocentego, Marceli

RSS

Życie pędzlem zapamiętane

28.08.2012 00:00 MAD

Maluje każdego dnia, tak jak codziennie je czy śpi. Malarstwo bowiem dla Marii Bereźnickiej-Przyłęckiej nie jest już sposobem na życie, ale opowieścią o jej życiu, w odcinkach zwanych obrazami.

Obecnie związana jest ze swymi rodzinnymi Gliwicami, choć to właśnie w Kietrzu, nieopodal Raciborza, artystka przeżyła 25 ważnych, również dla swej twórczości, lat. Szerokie przestrzenie Bramy Morawskiej do dziś przewijają się w jej pracach. Pani Maria nie zapomina również o Gliwicach, które odkrywa zawsze na nowo, zwłaszcza podczas corocznego pleneru „Moje Miasto”.

Nastrój tworzony kolorami

Artystka obserwując pory dnia i roku, w szczególności zaś towarzyszące tym momentom zmiany, tworzy swoisty zapis otaczającej rzeczywistości. Budując nastrój kolorami i grą światła, stara się pokazać radość istnienia, czasami zacienioną smutkiem czy zwątpieniem. Umiejętnie przelewa na płótno wiosenne przebudzenie z szarości, letnie rozleniwienie słońcem i jesienno-zimowe przygasanie kolorów razem z podążającym ku ciemności dniem. – To taki rodzaj pamiętnika, którego malarski zapis nie zawsze musi być chronologiczny. Mieszam wspomnienia z marzeniami, odczuciami przeszłymi albo wyobrażonymi – jak we śnie. Dlatego w moich obrazach owoce przywołują smaki, kwiaty ulotność piękna, w wodzie odbijają się przeszłe chwile, a trawy wiatrem przenoszą zapachy – mówi o swej twórczości Maria Bereźnicka-Przyłęcka.

Obraz jest rozmową z artystą

Nie szufladkuje swojego malarstwa i nie ma potrzeby identyfikowania się z żadnym nurtem. Odebrała solidne wykształcenie u prof. Antoniego Starczewskiego (gobelin i dywan) i prof. Stanisława Fijałkowskiego (malarstwo) na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, które do dziś pozwala na nieskrępowany indywidualizm w wyborze twórczych środków wyrazu. Artystka zapewnia, że nie ma dla niej obrazów najważniejszych, tak jak nie ma najważniejszego okresu w życiu. Wszystko jest ważne i potrzebne. – Każda chwila wydaje się najbardziej godna uwagi wtedy, gdy jest jeszcze prawie namacalnie odczuwalna. Z czasem nakładają się na nią delikatne warstwy mgieł, ale nawet pod nimi ona jest nadal ważna, bo tworzy podwaliny pod teraźniejszość – dodaje. Pani Maria chce, by to widz wybierał obrazy, które są dla niego najważniejsze, najbardziej na niego działają, uruchamiają emocje i jego własne reminiscencje. Nie ucieka od symboliki. Towarzyszące jej od zawsze jabłko jest szczególne, gdyż w tych malarskich spektaklach próbuje odpowiadać na pytania o całość, rozdzielenie, samotność, spotkanie. Podobną wieloznaczność odnalazła w cytrynie, zwłaszcza w tej zielonej, która zafascynowała ją w Grecji. Owoc ten bowiem kojarzy się z świeżością i darem gaszenia pragnień. Poszukując nowych inspiracji pani Maria nie stroni od podróży, również tych na plenery i wystawy. – Umiejętność malowania to tylko narzędzie, żeby jakiekolwiek dzieło powstało, musi mieć treść i siłę oddziaływania, a te barwy są na palecie wrażliwości emocjonalnej. Wciąż trzeba szukać nowych kolorów – przekonuje.

Sentymentalne powroty

Najważniejsi są jednak dla niej ludzie spotykani na różnych etapach drogi. Przypadkowi – poznani w podróży, jak i ci, którzy są przy niej prawie stale. Dlatego każdy wernisaż jest wielkim świętem, radością ze wspólnych spotkań. Z pewnością będzie tak i w Raciborzu, gdzie podczas jej wystawy powrócą wspomnienia i ludzie z minionych lat. Nieprzypadkowo ekspozycja nosi tytuł ŚWIATŁOCIENIE. – W technice rysunku, podobnie jak i w malarstwie światłocień jest elementem określającym bryłę przedmiotu. Bez źródła światła nie ma cienia i jego kształtu, a jeśli nie ma cienia, nie ma też światła. Dwa współistnienia wzajemnie wyznaczające kształt swojej obecności – zdradza artystka tajemnicę ukrytą w nazwie wystawy. Tę niezwykłą zależność będzie można zobaczyć już 31 sierpnia w raciborskim muzeum, gdzie artystka zaprezentuje 47 prac. Wśród nich zaś obrazy z gorącym światłem Grecji, srebrną taflą polskich jezior i zielenią mazurskich łąk. Większość z nich powstała w ostatnich trzech latach.

 

(ewa)

  • Numer: 35 (1059)
  • Data wydania: 28.08.12