Aby wiara wzrastała…
Ks. Piotr Adamów żegna się z Raciborzem, z parafią św. Mikołaja. Od kilku lat żyje duchowością Ruchu Focolare jako zwyczajny ksiądz diecezjalny. Po 4 latach bycia proboszczem, decyzją biskupa ordynariusza ponownie wraca do włoskiego miasteczka Ruchu Focolare.
– Jak to się stało, że ksiądz się znalazł we Włoszech i został na rok?
– To było 10 lat temu. Rozmawiałem z ludźmi odpowiedzialnymi za ten ruch i stwierdzili, że jest taka możliwość wyjechania do szkoły dla kapłanów. Byłem wtedy wikarym, 7 lat po święceniach.
– Co księdzu dał ten wyjazd?
– Myślę, że pogłębienie mojej wiary, ale też możliwość zbliżenia się do duchowości w Ruchu Focolare.
– Co to jest Ruch Focolare?
– Jest to jeden ruchów Nowej Ewangelizacji, który powstał po wojnie. Został założony przez Włoszkę Chiarę Lubich z Trydentu. Rozwija się teraz prężnie. W Polsce jest jedno miasteczko tego ruchu. Miasteczka to jedna z form Ruchu Focolare.
– Jak wyglądało życie tam na co dzień?
– Ruch funkcjonuje w formie miasteczka, gdzie mieszkałem wraz z 40 innymi w domu dla księży. Jeżeli ktoś przyjeżdża jako osoba świecka, robi sobie na przykład przerwę w studiach to mieszka w innym domu (dziewczyny osobno, chłopaki osobno). Dobrze jest tam być pełny rok, bo jest to w takiej formie opracowane i tak funkcjonuje już chyba ponad 20 lat. Co roku przez to miasteczko przewija się ok. 400, 500 osób z całego świata. Na co dzień pracę łączy się tam z modlitwą na wzór starej maksymy benedyktyńskiej „Ora et labora”! Kiedy ja tam przebywałem był akurat czas remontów i pracowaliśmy. Są tam trzy fabryki też, gdzie na przykład produkuje się zabawki czy wyroby z drewna. To taki pomysł na utrzymanie tego miejsca. Rano spotykaliśmy się nad tekstem do rozważań, potem każdy szedł do pracy, do swoich obowiązków, potem obiad i sjesta poobiednia i po obiedzie program związany z duchowością ruchu.
– Skąd pomysł, żeby akurat tam pojechać, z tym ruchem się związać?
– Kiedy byłem diakonem zainteresowałem się Focolare i od tego czasu tych kilkanaście lat staram się żyć tą duchowością. Były konferencje, seminaria… pod Warszawą jest w Polsce takie miasteczko na podarowanej ziemi, w którym jeden z domów powstał ze składek księży. Kapłani z Ukrainy i Białorusi też mogą z niego korzystać. W tej duchowości nie chodzi o to, żeby zabiegać specjalnie o reklamę ruchu, nawet ja przez te 4 lata tu w parafii św. Mikołaja nie wspominałem o Focolare. Jeżeli się ktoś zapyta to wtedy opowiadam. Językiem obowiązującym tam – wiadomo – jest włoski, więc z czasem nauczyłem się na tyle, że dzisiaj się dogaduję. Czasem pomagałem na parafii włoskiej, ale najczęściej były to parafie prowadzone przez księży z Focolare, więc często łączono kilka parafii i kapłani mieszkają razem w trójkę i obejmują pracą szerszy obszar. To jest taka cecha szczególna, że kapłani starają się spotykać, mieszkają razem, chcą cos robić wspólnie. W Castel Gandolfo jest centrum kongresowe prowadzone przez Ruch Focolare. Głównie prowadzą je świeccy. Myślę, że narzucone treści przez księży nie przeszłyby. Przez cały rok są tam kongresy. Chodzi w tym o Ewangelię – czyli nic nowego.
– Co księdza zachwyciło w tym kraju?
– Przyroda, góry. Lubię góry, chodziłem tam po górach. Tam jest tyle pasm górskich, że chodzenie poza szlakami nie jest żadnym problemem, bo tych gór nie da się zadeptać. Tatry w stosunku do liczby mieszkańców Polski i Słowacji są niewielkie. W niektórych rejonach można cały dzień iść i spotkać dwie osoby. Jest też takie wyjątkowe miejsce jak Lago di Garda, czyli jezioro, które wygląda trochę jak morze. Ale będąc w miasteczku, żyjąc tymi treściami człowiek nie jest nastawiony na poznawanie kraju. W moim przypadku tak było, że najwięcej zobaczyłem jednak przy okazji pielgrzymek z Polski.
– Co w duchowości Focolare jest takie niezwykłe i tak pociąga?
– Ewangelia, którą próbuje się naprawdę w życie wprowadzić. Nie chcę nikogo oceniać, ale myślę, że kryzys Kościoła dzisiaj, ludzi wierzących polega na tym, że czytają Ewangelię, ale nią nie żyją. Jeżeli na przykład Jezus mówi o tym, że wzajemnie się mamy kochać, to bardzo mało tego jest w życiu przeciętnego chrześcijanina. Relacje sąsiedzkie na przykład nie są takie jak być powinny. Znamy zasady moralne, przykazania. Proste przełożenie miłości na proste gesty życia codziennego nie wychodzi. Focolare to ruch świeckich, a księża z czasem dołączyli do niego.
– Ta duchowość pomogła księdzu być tu dla ludzi?
– Jestem pewny, że na pewno lepiej, niż bez tego. Nie wiem czy jestem dobrym księdzem, ale pewnie bez tego byłbym gorszym. To też jest szkoła bycia z innymi księżmi. Bo są dobrzy księża, duszpasterze, ale sztuką jest mieszkanie razem we trójkę i dogadanie się i skuteczne duszpasterzowanie. Nie zawsze tak dobrze to wygląda. Nie chodziło też o to, żeby tam we Włoszech zostać na stałe, tam się wraca na krótkie pobyty i czerpie na dalsze życie.. Co jest pozytywne, że w Austrii czy w Niemczech powołania kapłańskie są teraz często spośród członków Focolare. Ruch także wykorzystuje postęp cywilizacyjny łącząc się co jakiś czas w jednym momencie. Każda wspólnota Focolare na świecie w jednej chwili rozmawia i łączy się. To jest tak zwana komunia dusz, polegająca na tym by się ubogacić tym, co się u siebie robi, czym się aktualnie żyje. Bywało, że ktoś łączył się z miejsca ogarniętego działaniami wojennymi, bo akurat tam było miasteczko Focolare. I relacja z takiego miejsca pomogła na przykład zorganizować zbiórkę żywności. Czasem czytając Dzieje Apostolskie opisujące życie Kościoła pierwotnego, które są na pewno trochę wyidealizowane, dzisiaj mogą być aktualne. Kiedy pracujemy razem i wszystko mamy wspólne. Mieliśmy we wspólnocie Szwajcara, który otrzymywał wynagrodzenie 4,5 tyś. euro i po opłaceniu rachunków przekazywał dla wspólnoty. Każdy kapłan, jak ja, żyjący i pracujący na parafii w Polsce, a należący do Focolare stara się spotykać raz na jakiś czas z innymi. Wszelkie decyzje o moim kolejnym wyjeździe są podejmowane przez osoby decydujące w ruchu, a ostatecznie biskup zadecydował gdzie mam być. Ale to ja zapytałem czy mógłbym ponownie do ruchu pojechać. Bardzo chciałbym tu zostać, ale być może teraz Bóg wzywa mnie tam. Zawsze jednak diecezja (opolska) jest miejscem, w którym ostatecznie jestem i do którego należę.
Rozmawiała Aleksandra Zimoń-Wielocha
Najnowsze komentarze