Walczyli o swe dobre imię i wygrali
Kurator i jego żona zostali uniewinnieni. Skarżący ich szef Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Raciborzu dostał od starosty ostrzeżenie.
Głośna sprawa pogotowia rodzinnego ciągnęła się latami. Zarzucano im przywłaszczenie ponad 2,3 tys zł przekazanych przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie na utrzymanie maloletniej a także działanie na szkodę interesu publicznego.
Rodzina zastępcza sama musiała bronić swego dobrego imienia, a satysfakcję z korzystnych dlań rozstrzygnięć okupiła wieloletnią tułaczką po salach sądowych i urzędach. Zarzut dotyczył sprawy z 2004 roku. Sześć lat trzeba było czekać na jej finał. Na łamach tygodnika pisaliśmy o niej parokrotnie. Wówczas oskarżone małżeństwo nie chciało się wypowiadać. – Teraz zależy nam by o rozstrzygnięciu w tej sprawie dowiedziało się jak najwięcej ludzi. Zwłaszcza środowisko obecnych i przyszłych rodzin zastępczych. Bo naszym przykładem straszono innych: skończycie jak Dmytrki! – mówią bohaterowie tej historii. Obecnie małżeństwo posiada prawomocny wyrok uniewinniający w pierwszej instancji Sądu Rejonowego w Żorach (wydany 21 maja 2010 r.). Po jego uzyskaniu małżonkowie złożyli skargę na czynności dyrektora raciborskiego PCPR Henryka Hildebranda do starosty oraz rady. O tym jakie stanowisko zajęli samorządowcy piszemy w ramce. Przypomnijmy tymczasem o co chodziło w rozprawie z udziałem państwa Dmytrków.
W 2003 r. PCPR zlecił małżeństwu Czepczorów prowadzenie pogotowia rodzinnego w powiecie. Trafiła tam małoletnia Dżesika, którą doprowadził kurator Bogusław Dmytrek. Na częściowe pokrycie kosztów utrzymania dziecka miejscowy PCPR przyznał stosowne pieniądze. Po paru miesiącach sytuacja rodziny biologicznej dziewczyny uległa poprawie i wydano sądową zgodę na dwa tygodnie pobytu Dżesiki u matki. Pobyt ten sąd rodzinny następnie wydłużył z uwagi na prawidłową opiekę nad córką, a wkrótce małoletnia została zwolniona z pogotowia rodzinnego. Niedługo potem PCPR rozwiązał z Iwoną Czepczor umowę na prowadzenie pogotowia rodzinnego – małżeństwo Czepczorów rozpadło się, a kobieta pozostawała w nieformalnym związku z kuratorem Dmytrkiem. Szef centrum zarzucił im obu bezprawne pobieranie świadczenia na utrzymanie Dżesiki w czasie gdy była ona urlopowana z pogotowia rodzinnego do rodziny biologicznej. Ci tłumaczyli, że wówczas przekazywano matce dziewczyny pieniądze na bieżące potrzeby i liczono się z powrotem dziecka do pogotowia. W trakcie procesu wykazano, że finansowe wspomaganie matki było wyłącznie dobrą wolą pani Czepczor, bo robić tego nie musiała. Informacje na temat tej pomocy trafiały na bieżąco do centrum. Sąd uznał, że działania te prowadzone były zgodnie z przepisami obowiazujacego prawa. – Uzgodniliśmy, że dyrektor żądając od nas zwrotu pobranych świadczeń za okres urlopowania dziecka z rodziny zastępczej nie wymagał tego od innych rodzin w identycznej sytuacji – podkreślają oskarżeni z 2004 r.
Wyjaśnienia w tej sprawie składane już w toku postępowania, przez Iwonę Czepczor i Bogusława Dmytrka, sąd uznał za spójne, logiczne i konsekwentne. Miały odzwierciedlenie w materiale dowodowym. Inaczej oceniono argumentację PCPR. Na przykład nie wydano tam decyzji o zwrocie pobranego świadczenia, tłumacząc się brakiem możliwości skontaktowania z oskarżoną w procesie. Takie wyjaśnienia wzbudziły wątpliwości sądu. – Trudno sobie wyobrazić, że osoby pełniące funkcję pogotowia rodzinnego są notorycznie nieobecne w domu – zaznaczono w uzasadnieniu wyroku. Listy do Iwony Czepczor kierowano bez pokwitowania, wbrew procedurze administracyjnej. Pracownicy PCPR powoływali się na praktykę działań w podobnych sytuacjach, ale sąd wskazał, że w administracji należy się kierować analizą prawa, a nie przyjętą praktyką. Zeznania dyrektora Henryka Hildebranda uznano jako „gołosłowne i nieprzydatne”. Sąd stwierdził, że w toku postępowania oskarżyciel publiczny nie wskazał żadnego dowodu na poparcie oskarżeń. Na tej podstawie sąd uznał za pochopną decyzję dyrektora PCPR o zawiadomieniu organów ścigania. Zwłaszcza, że dodatkowo istniały wątpliwości interpretacyjne obowiązujących przepisów prawa. Zdaniem wymiaru sprawiedliwości takie postępowanie centrum może skutkować brakiem kandydatów na rodziny zastępcze – przykład z państwem Dmytrek podziałał zniechęcająco.
Jak zaznaczono w uzasadnieniu wyroku, zarzut wobec kuratora zawodowego z 20-letnim stażem Bogusława Dmytrka, wzbudził zdumienie sądu. Zarzucono mu niedopełnienie obowiązku służbowego. Zgromadzony materiał dowodowy potwierdził, że działał on zgodnie z przepisami. Przed sądem dyscyplinarnym Kuratorskiej Służby Sądowej też został uniewinniony.
Za wieloletni proces, w którym rodzina zastępcza broniła się przed zarzutami urzędnika zapłacą podatnicy – kosztami postępowania obciążony został Skarb Państwa.
(ma.w)
Sprawa ma swoje odbicie w relacjach służbowych na lini dyrektor PCPR – starosta raciborski. To jednostka mu podległa. Adam Hajduk dostrzegł „pewne nieprawidłowości” w postępowaniu Henryka Hildebranda, co przyznał w piśmie skierowanym do skarżących. Błędem nazwał niewydanie decyzji administracyjnej w sprawie żądania zwrotu świadczeń zanim szef centrum zawiadomił prokuraturę. – W wyniku tego musieliśmy dochodzić w sądzie prawdy latami, a w toku administracyjnym sprawa zakończyłby się w parę miesięcy – uważają uniewinnieni. Ponadto starosta za niedopuszczalne określił użycie przez dyrektora nieprawdziwego stwierdzenia w piśmie urzędowym, co wyszło na jaw w trakcie postępowania sądowego. Włodarz powiatu nie zastosował jednak wobec podwładnego kary pracowniczej, bo upłynęło zbyt wiele czasu odkąd zajęto się sprawą małżeństwa z pogotowia rodzinnego. – Zobowiązałem pana Hildebranda do większej staranności i szczególnej uwagi na czynności służbowe – przekazał Iwonie Czepczor-Dmytrek starosta Hajduk. Zapowiedział wyciągnięcie ostrzejszych sankcji gdy tego typu sytuacja się powtórzy. Komisja rewizyjna rady powiatu uznała za zasadną skargę państwa Dmytrek na dyrektora PCPR, dotyczącą m.in. nierównego traktowania rodzin zastępczych. Takie stanowisko wyraziła też rada powiatu uchwałą nr IV/40/2011 z 8 lutego 2011 r. – Po wykazaniu nieprawidłowości działań dyrektora PCPR-u, w listopadzie 2011 roku podpisano z nami umowę na zawodową rodzinę zastępczą. Przez cały proces, pomimo, że w naszej rodzinie zastępczej przebywało troje dzieci i posiadaliśmy kwalifikacje oraz doświadczenie, starania o uzyskanie statusu rodziny zawodowej były ignorowanie przez dyrekcję – podsumowują małżonkowie.
Najnowsze komentarze