Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Miłość dojrzewa przez lata

10.07.2012 00:00 MAD

5 lipca kolejnych 8 par odebrało medale i ciepłe kołdry. Prezydent Lenk z uśmiechem komentował: przepraszam za taki prezent na upały. Na uroczystości – to wyjątek – podziękowano przy stole, przed toastem, włodarzowi i urzędnikom z USC za oprawę imprezy dla jubilatów. Uczyniła to w imieniu wszystkich Natalia Skonieczna.

Agnieszka (74) i Wilibald (74) Marczinscy

Pobrali się 12 lutego 1962 roku, w poniedziałek. Pogoda była paskudna, przeszkadzał silny mróz i porywisty wiatr. Na świat przyszło ich dwoje dzieci, cieszą się teraz czterema wnukami. Przez całe życie zajmowali się piekarstwem, prowadzili piekarnię w Sudole. – Najważniejsze jest zrozumienie dla drugiego człowieka. Cierpliwość też się przyda – radzą młodszym jubilaci.

Natalia (70) i Edward (68) Skonieczni

Jakbyśmy mogli nie pamiętać takiej ważnej daty? To był 14 lipca 1962 roku, sobota. Ciepło się zrobiło, ładny ślub mieliśmy. Dochowali się gromadki potomstwa – dwóch synów, ośmiorga wnucząt i jednego prawnuka. Ona pracowała w szkole, była nauczycielem. Mąż zarabiał na życie jako elektromonter. – Przede wszystkim trzeba się zakochać żeby być razem. Bez miłości nie ma prawdziwego małżeństwa. Na 50 lat jej może nie wystarczy w tej sile co na początku, ale zmienia się z czasem dojrzewając, nie wygasa. Potrzebna jest również wysoka kultura osobista. Kto porozmawia, wyjaśni problem, ten zostanie zrozumiany – uważa pani Natalia.

Ludwika (74) i Wiktor (73) Wilińscy

Ślub odbył się 30 czerwca 1962 roku w sobotę. Ładnie było, wiosennie. Mamy dwóch synów,pięcioro wnuków i trzech prawnuków. Przez całe życie pracowaliśmy, żona była krawcową, w Raciborzu i Opolu. Mąż był zatrudniony w opolskim przedsiębiorstwie budowlanym, potem prowadził prywatny interes. – Nie wyobrażam sobie, żeby nie iść na ustępstwa w związku. Kiedy każdy obstaje przy swoim, to się para rozchodzi. Innej rady na ten układ nie widzę – sądzi pani Ludwika.

Zofia (72) i Stanisław (73) Serafinowie

10 marca 1962 roku wzięli ślub cywilny, a kościelny w drugi dzień świąt wielkanocnych. Wpierw zmarzli potem pogoda się poprawiła. Urodziło się im dwoje dzieci, doczekali się czworga wnuków. Ponad 50 lat przeżyli w Raciborzu, pochodzą z Kresów. Ona pracowała w betoniarni, on zajmował się magazynem w PKS-ie. Co robić by przeżyć pół wieku razem? Trzeba jeden drugiemu wybaczać – mówi pani Zofia. Mąż podkreśla rolę zgody w związku.

Zofia (71) i Tadeusz (75) Szczygielscy

Ślub był 2 marca 1962 w sobotę, sypał śnieżek. Wesele odbyło się w domu, bawiło się na nim 80 gości. Doczekali się dwóch synów (jednym z nich jest Wiesław Szczygielski radny miejski i powiatowy trzech kadencji), czterech wnuków i dwóch prawnuczek. Pani Zofia pracowała na kolei, jej mąż w straży pożarnej, gdzie był komendantem. – Trzeba mieć zaufanie do małżonka i ustępować. Dużo rozmawiać i dyskutować, skupiać się na dzieciach jak im się ułoży. Wiara, nadzieja i miłość, bez nich ani rusz – podkreśla żona.

Maria i Herbert Opalowie (mąż był nieobecny)

Poniedziałek 5 października 1960 r. przeszedł do historii jako ślub tej pary. Pogoda dopisała. Z ich związku urodzili się córka i syn. Mają jednego wnuka, który właśnie skończył szkołę teatralną i jest aktorem. Małżonkowie poznali się w ZEW-ie, tam  pracowali całe życie. Ona była mistrzem na produkcji, on jeździł zakładowym autobusem. Nowożeńcom pani Maria zaleca wyrozumiałość i cierpliwość oraz oczywiście miłość. – Trzeba się umieć dostosować do drugiego człowieka – dodaje.

Maria (73) i Ryszard (73) Nowaczewscy

Pobrali się 1 stycznia 1962, w Nowy Rok. Śnieg sypał, zawierucha była. Dochowali się syna i córki oraz trojga wnuków. Poznali się w miejscu pracy – w ZEW-ie. Pracowali tam razem do emerytury. Ona znalazła miejsce w laboratorium i administracji, on był  dyspozytorem i mistrzem. – To jest sztuka, trzeba posługiwać się filozofią i psychologią, żeby wytrzymać. Udawać, że jest dobrze, gdy jest naprawdę źle. Idealnie nie było, ale wtedy byłoby za nudno. Gdybym mogła przeżyć życie jeszcze raz, to wybrałabym to samo – uśmiecha się małżonka.

Paulina (72) i Marian (74) Kawalcowie

Ślub był 2 czerwca 1962 roku, nie pamiętają jaki to był dzień tygodnia, ale pogoda była względna. Żona pracowała w cukrowni, mąż przeniósł się do Raciborza z Gliwic, podjął pracę w zakładach betoniarskich. Później zatrudnił się w Rafako i zrobił studia na politechnice. Tej parze urodziło się dwoje dzieci, mają czwórkę wnuków. Ona pochodzi ze Wschodu, on z Kielecczyzny. – Nie ma sensu się kłócić, trzeba iść na ugodę w spornych sytuacjach. Więcej wybaczać i ustępować – oto recepta, więcej nic nie trzeba – uważają jubilaci.

(ma.w)

  • Numer: 28 (1052)
  • Data wydania: 10.07.12