Wzruszające chwile w Pałacu Ślubów
Nie wolno się poddawać – oto recepta na długoletni związek.
8 par wybrało się ponownie do urzędu stanu cywilnego. 4 i 5 lipca świętowali tam 50 lat pożycia małżeńskiego.
Dla jubilatów, którym Mirosław Lenk prezydent miasta, wręczył pamiątkowe medale, przygotowano poczęstunek oraz występ przedszkolaków z P14 (pod opieką Ewy Tybler i Beaty Rzeszowskiej). Od magistratu małżonkowie otrzymali ciepłe, wełniane kołdry. – Byście państwo nas ciepło wspominali – podkreśliła Katarzyna Kalus kierująca USC. Uroczystość była wyjątkowa, bo rzadko zdarza się by spotkania jubilatów z prezydentem odbywały się przy licznej widowni. Tym razem osób towarzyszących małżonkom z 50-letnim stażem było po kilka z każdą z par. Pytani o skuteczny sposób na długoletnie pożycie, świętujący odpowiadali m.in., że w związku nie wolno się poddawać, że trzeba trwać dalej razem.
Dorota (71) i Józef (71) Jendroszowie
– To był wtorek 3 września 1962 roku – opowiadają o ślubie. Pogoda dopisała, wesele liczyło 60 gości. Mąż pracował jako murarz, żona sprzedawała w sklepie na placu Wolności, gdzie mieścił się też zakład krawiecki. – Trzeba się jakoś pogodzić, ważne żeby nie zdradzać się, przecież ślubowaliśmy wierność – twierdzą pytani o receptę na szczęśliwy związek. Mają troje dzieci, dziesięcioro wnuków, jedną prawnuczkę i następną w drodze.
Bożena (71) i Zygmunt (73) Chodenkowie
Wzięli ślub w niedzielę 7 lipca 1962 roku przy bardzo ładnej pogodzie. Mają dwoje dzieci. Ona jest pielęgniarką, pracowała w szpitalu i poradni neurologicznej. Mąż był nauczycielem w studium nauczycielskim, pracował w WSP w Opolu i AWF-ie Katowice. Ich zdaniem tolerancja w związku jest niezbędna. – Nic nie można robić na siłę. I przydaje się pogoda ducha oraz spokój wewnętrzny – przekazują dobre rady młodszym.
Zygryda (71) i Eugeniusz (72) Bożkowie
Pobrali się we wtorek 2 stycznia 1962 roku. Pogoda była paskudna, chlapa. Wesele trwało dwa dni – wpierw bawili się tylko najbliżsi, potem dołączyła reszta. Większą imprezę fundowali teściowie panny młodej, w restauracji w Oborze. Bożkowie dochowali się trojga dzieci i siedmiorga wnucząt. Ona przez 35 lat była nauczycielem, a on pracował jako mistrz w Azotach w Kędzierzynie-Koźlu. Tuż przed emeryturą prowadzili salon Skody w Markowicach. – W odpowiednim czasie trzeba umieć być ślepą, głuchą i niemą – śmieje się małżonka pytana o receptę na długie pożycie.
Anna (66) i Aleksander (72) Bednarzowie
17 – w sobotę był ślub cywilny (1962 rok) dzień później kościelny. Na weselu w Radoszowach bawiło się ponad 50 osób. Żona związana była z rolnictwem, mąż początkowo też pracował na roli, a potem wyuczył się na księgowego i głównego ekonomistę. Angażował się w prace społeczne. Mają czworo dzieci, dwanaścioro wnucząt i jednego prawnuka, który odziedziczył imię po pradziadku. Rodzina jest duża, rozsiana po świecie. Żeby dożyć do 50-tki razem trzeba umieć sobie wybaczać i rozumieć różne grzeszki.
Maria (75) i Franciszek (75) Jadachowie
6 stycznia 1962 roku, w sobotę i święto Trzech Króli śniegu napadało tyle, że nie można było dojechać do kościoła, gdzie składali małżeńską przysięgę. Wesele było skromne, w lokalu na Rynku. Mają dwoje dzieci, trzech wnuków i jedną prawnuczkę. Ona spędziła całą karierę zawodową w urzędzie miejskim, w wydziale finansowym. On był mistrzem w ZEW-ie. – Nie kłócić się, być wyrozumiałym i mieć zaufanie do siebie – to warunki zgodnego małżeństwa.
Stanisława i Zdzisław Hyjkowie
Na ślub cywilny wybrali wigilię 1962 roku, a w drugi dzień świąt stanęli przed ołtarzem. Zapoznali się jeszcze przed studniówką. Przyjechali do Raciborza z Głubczyc. Ona jest z zawodu technikiem agronomem – zootechnikiem, on pracował w branży budowlanej. Prowadzili przez długie lata sklep motoryzacyjny przy ul. Odrzańskiej (dziś jest tam drogeria). Urodziło im się dwóch synów, mają pięcioro wnuków.
Cecylia (75) i Teodor (83) Afowie
22 i 23 października 1961 roku mówili sobie „tak” – przed urzędnikiem i duchownym. To były niedziela i poniedziałek. Pogoda im dopisała. Na ich weselu bawiło się 60 osób. Ona wybrała go za pracowitość i spokój. Mają dwoje dzieci i trzy wnuczki. Oboje pracowali w zakładach mięsnych, późniejszym Despolu. Aby wytrwać razem trzeba umieć przezwyciężać pokusy. – Było roztomajcie, ale szczęśliwie – ocenia mąż.
Jadwiga (70) i Walter (73) Cyroniowie
22 maja 1962 roku to data ich ślubu. Świeciło wtedy słońce. 50 osób przyszło świętować ich szczęście. Mają dwie córki, dwoje wnuków i tyle samo prawnuków. – Jakośmy się zapodobali sobie – tłumaczą wybór życiowego partnera. On przez 40 lat spawał w Rafako, ona ćwierć wieku przepracowała w zakładach mięsnych. Uważają, że nie ma jednej właściwej recepty na długotrwały związek, ale trzeba chcieć, wierzyć i nie poddawać się.
(ma.w)
Najnowsze komentarze