Ludzie odwrócili się od sztuki ale do niej wrócą
KRZYŻANOWICE. Bernard Adamczyk mieszka w Krzyżanowicach. Przez wiele lat nauczał w miejscowej szkole. Od czterech lat jest na emeryturze i całkowicie poświęca się swojej pasji jaką jest malarstwo. Nie ma dnia aby nie zasiadał przed sztalugą i nie malował. – Wstaję rano, po gimnastyce jem śniadanie i około południa zakładam swój plecak z przyborami i wyjeżdżam na rowerze malować w plenerze – mówi.
Początek przygody ze sztuką to lata nauki w rybnickim technikum. – Zafascynowała mnie historią sztuki moja nauczycielka. Brałem udział w olimpiadach z tej dziedziny. W końcu zainspirowało mnie to do spróbowania własnych sił. Pierwsze prace to obrazy kwiatów w wazonach, które stały w domu – wspomina Bernard. Później był m.in. portret 88-letniej babci Florentyny. Ten się jednak babci nie spodobał, gdyż uważała, że wyszła na nim zbyt staro. – Wujek powiedział mi wtedy, że Matejką nie będę, ale żebym malował dalej – uśmiecha się artysta. Pasja doprowadziła go do studiów plastycznych na Uniwersytecie Śląskim w Cieszynie. Tu pod okiem prof. Eugeniusza Delekty młody Bernard poznawał tajniki grafiki, rzeźby czy linorytu, którymi zajmował się później przez niemal 20 lat. Osiem lat temu w gminie Krzyżanowice zorganizowano plener malarski. Bernard Adamczyk został zaproszony jako jego komisarz i od tego momentu skupił się na malarstwie. – Utrwaliłem na swoich pracach około 30 miejscowości z okolic Raciborza i Wodzisławia Śląskiego. Wszystkich obrazów powstało już ponad 500 – wylicza. Wiele z obiektów, które namalował już nie istnieje. Grafiki wykonane przez pana Bernarda brały udział w międzynarodowych wystawach w kraju i za granicą. Otrzymał za nie kilka nagród i wyróżnień. Niektóre z nich znajdują się w zbiorach muzealnych (m.in. Antonin, Ostrów Wlkp., Kalisz). Jego twórczość w dziedzinie kultury nagrodzili wójt Krzyżanowic i starosta raciborski.
Tematyka, plener i konfesjonał
– Nigdy nie maluję tego samego. Wolę się obrócić w drugą stronę i spojrzeć na inną perspektywę – wyjaśnia Bernard Adamczyk. – Namalowałem wiele cykli m.in. okoliczne stawy, kaplice, kościoły, zabytki, ogrody, strachy na wróble, drzewa. Najbardziej fascynują mnie krajobrazy i plenery – opisuje. – W moich obrazach nie uciekam od zieleni i żywych kolorów. Świat jest tak kolorowy, a ja nie potrafię tego nie zauważać – dodaje. Tak zapełnione płótna, na pograniczu impresjonizmu i ekspresjonizmu, zdobią ściany mieszkania malarza. Bernard Adamczyk podkreśla, że malarz maluje dobrze i spełnia się w tym co robi gdy nic go nie ogranicza. – W plenerze często spotykam obcych ludzi. Podchodzą zainteresowani i sami zagajają rozmowę. Po chwili mówią o swoich życiowych sprawach, czuję się jak w konfesjonale. Ludzie widzą w malarzach osoby godne zaufania. Potwierdzają to moi znajomi, którzy mają podobne doświadczenia – wyjaśnia malarz z Krzyżanowic. Ważną część twórczości stanowią rysunki i grafiki, które tematyką nawiązują do realizmu fantastycznego. Przedstawiają alegoryczne postacie i portrety tworzone z różnych materii i przedmiotów. Inspiracją do ich powstania była twórczość XVI- wiecznego malarza Archimbolda.
Przemiany
Bernard Adamczyk urodził się w Wodzisławiu Śląskim, mieszkał później w Radlinie, skąd po studiach razem z żoną przeprowadzili się do Krzyżanowic. – Przekonały nas piękne okolice. Przez 20 lat dojrzewałem aby przenieść je pędzlem na obraz. Wcześniej skupiałem się na grafice, która nie oddawała piękna natury – tłumaczy. Córka Bernarda, Judyta również maluje. Bakcyla zainteresowania sztuką przejęła po tacie. Wspólnie obserwują swoje prace, choć każdy z nich ma inny styl. Zauważają u siebie przemiany w podejściu do malarstwa. – Wspólnie doszliśmy nawet do wniosku, że im większy postęp robimy, tym mniej podobają się ludziom nasze obrazy – uśmiecha się były nauczyciel.
Trzeba dużo malować
– Ktoś kiedyś powiedział: żeby krótko malować, trzeba malować dużo. Na 10 obrazów zdarza się 3 do 4 dobrych. To i tak dobry wynik. Osoby początkujące powinny dużo malować. Potrzebują jednak kogoś kto wskaże im kierunek i wyjaśni podstawy tej technologii. Na początku to wcale nie jest takie łatwe – podkreśla pan Bernard. Jakie marzenia może mieć osoba, której całe życie związane jest ze sztuką i malarstwem? – Chciałbym nadal móc robić to, co sprawia mi radość. Do tego rozpowszechniać malarstwo plenerowe. Marzy mi się aby w krajobraz naszych okolic wpisali się malarze ze sztalugami w plenerze – opisuje. Choć obecnie społeczeństwo odwróciło się od rękodzieła i sztuki, to w przyszłości do nich prawdopodobnie wróci. Wtedy malarstwo może stać się sposobem na życie i utrzymanie. – Tak było jeszcze w latach 80-tych, kiedy ludzie sami przychodzili do artystów kupować ich prace. Wtedy panowała chyba inna wrażliwość. Dziś widzimy pogoń za masówką. Wierzę jednak, że takie czasy jeszcze wrócą – kończy Bernard Adamczyk.
(woj)
Najnowsze komentarze