Myśliwy ma związane ręce
Dzików w Oborze przybyło tak wiele, że chodzą po przystanku autobusowym.
Radny Franciszek Mandrysz omówił na czerwcowej sesji problem z jakim borykają się rolnicy z Markowic. Nocą ich pola uprawne obok Arboretum dewastują stada dzików. – Gnieżdżą się tam, a przyrost może sięgnąć 200% – zaalarmował.
Według rajcy powodem trudnej sytuacji rolników jest brak odstrzału zwiększonej populacji zwierząt. Myśliwi nie mogą tego zrobić, bo w granicach miasta i w parku – jak zaznaczył Mandrysz – to zabronione. – Doszło nawet do kłótni rolników z dyrektorem Arboretum w tej sprawie – przekazał rajca.
Wzrost populacji dzików dostrzegł radny Tomasz Kusy, mieszkający pod Arboretum. – Widziałem młodego dzika jak czekał na przystanku. Pewnie na „7”-kę, ale nie jechała – z uśmiechem przekazał członek PiS. Równie wesoło zareagował prezydent Lenk pytając, czy dzik chciał aby pojechać do Ocic (tam mieszka włodarz).
Już na poważnie Mirosław Lenk odparł, że władze spotykają się i rozmawiają z rolnikami z Markowic, dając im różnego rodzaju odstraszacze na dziki, ale najlepszym sposobem byłoby je przepędzić w rejon, gdzie możliwy jest odstrzał. Na prośbę radnego Mandrysza w gazetce samorządowej ma pojawić się artykuł o możliwościach ubiegania się o odszkodowanie za szkody w uprawach spowodowane przez zwierzynę.
(ma.w)
Najnowsze komentarze