Debiutant,który wyszedł z cienia
Mówi o sobie, że jest „papierowym” chłopcem, który nic nie stracił z dziecięcej radości i to daje mu energię do działania, i bezsprzecznie do pisania. Oprócz młodzieńczej fantazji raciborzanin Mariusz Klimek posiada ogromny potencjał dojrzałości twórczej, której rezultatem są zarówno dwie wydane już książki „Ścieńcie” i „Odcień”, jak i trzecia „Ostatni sen chłopca”, nad którą obecnie pracuje.
– Stałem przed ważnymi decyzjami, nie mogłem spać, nie wiedziałam co robić. Wówczas znajoma podpowiedziała mi, abym sięgnął po książkę i czytał. Ponieważ nie potrafiłem się skupić na lekturze, zacząłem pisać. Dlatego pierwsze słowa w książce brzmią: „Pod przykrywką powieki było mu niewygodnie”. Później wszystko potoczyło się samo – wspomina moment, gdy sięgnął po pióro.
Zaklinacz słów
Książki, jak twierdzi w swej treści są faktycznie odzwierciedleniem rzeczywistości. Każda sytuacja ma początek w życiu codziennym. Dla tworzenia panującego w nich baśniowego klimatu autor starał się jednak stosować bardzo dużo neologizmów. Chociażby już w samych tytułach, gdzie „Scieńcie” nawiązuje do słowa „cień”, a „Odcień”, sugeruje wyzbycie się czegoś. – Postaci, jak i zwiedzane przez nich światy, znajdują odniesienie w realnych sytuacjach, które dzieją się wokół nas. Bohaterem obu książek jest 12-letni Jurek, który zmaga się z cieniami. Cienie to istoty, które atakują człowieka w chwili kiedy światło jego duszy, a więc to co w nas dobre, świeci najjaśniej. Wtedy jesteśmy narażeni na to, że przyciągamy zło, które może karmić się tym naszym światłem. Wszystko zaś kręci się wokół kryształu światła – uchyla rąbka tajemnicy Mariusz Klimek. Każdy rozdział w debiutanckim „Ścieńciu” poprzedzony jest poetycką sentencją. – Zapisuję bardzo dużo takich „urwanych” myśli, które „zakwitają” w głowie pod wpływem impulsu chwili. Uwielbiam bawić się słowami. Myśli te nie zawsze wiążą się z treścią rozdziału, a ich celem jest zaintrygowanie czytelnika – przyznaje Mariusz Klimek. W drugiej książce to się zmienia. Ponieważ podzielone były opinie co do takiej formy wprowadzenia do rozdziałów, dlatego autor zrezygnował z nich, choć później żałował tej decyzji. Wielu czytelniom tych sentencji brakuje. W drugiej książce przedstawia m.in. problem czasu i wagi wypowiadanych słów. Chce pokazać, jak ludzie w dzisiejszych czasach często nie potrafią porozumiewać się ze sobą i jakie są tego konsekwencje. Książka ta jest kontynuacją pierwszej i w pewien sposób zamyka cykl. – Mam nadzieję, że czytając moje książki człowiek nabiera siły do walki, bo niejednokrotnie przekonuję, by nie tracić nadziei. W pierwszej książce napisałem „Nie trać nadziei co w duszy drzemie, bo tylko z nią pokonasz cienie”. Cienie to zaś nasze szybkie czasy i wszystko to, co w jakiś sposób nas ogranicza. W drugiej książce pojawia się fabryka snów – miejsce, które każdy postrzega inaczej, bo każdy śni o czym innym. Jest też ciekawy rozdział opisujący „międzyczas”, miejsce w którym pokazuję ludzi przez czas napiętnowanych, czy też rozdział „Ludzie drzewa” opisujący tych, którzy stracili nadzieję i stali się suchym, martwym drzewem – wymienia niezwykłe momenty w książkach. W trzeciej swej książce Mariusz Klimek chce pójść w innym kierunku. – W nowej książce wprawdzie nie ma już cieni i snów, jest jednak bohater o tym samym imieniu, który budzi się po kilku latach. A minęło ich dziewięć od wszystkich sytuacji, które przeżył Jurek w poprzednich książkach, dlatego pojawiają się tylko nieliczne wspomnienia z dzieciństwa. To jednak całkiem inna historia, choć również z pogranicza baśni – mówi młody autor. „Ostatni sen chłopca”, Mariusz Klimek chce napisać do października. Nie bez powodu, albowiem tą książką zamierza ubiegać się o stypendium Marszałka Kultury, którym wspierani są młodzi artyści. Każde z wydań zwraca uwagę niezwykłymi okładkami. Mariusz Klimek wybrał grafiki możliwie najlepiej obrazujące to o czym pisze. Przed kilkoma laty zachwyciły go prace grafika Bartosza Stefanowicza. Nawiązał więc z nim współpracę i wspólnie stworzyli okładki.
Książki dla ludzi z duszą
Po książki Mariusza Klimka powinni sięgnąć czytelnicy, które potrafią spojrzeć na świat oczami dziecka. Osoby, które dotychczas przeczytały je, twierdzą, że są dla ludzi z duszą. – Nie chciałbym się na ten temat wypowiadać. Sam uwielbiam czytać. Zdarzały się jednak książki, które po kilku rozdziałach odkładałem, bo nie przemawiały do mnie. Ciekawe jest natomiast to, że ludzie bardzo różnie odbierają moje książki. Czasem jestem zaskoczony, że ktoś patrzy na opisany przeze mnie świat zupełnie inaczej, niż chciałem go pokazać – mówi. Swe zainteresowanie literaturą przejął po ojcu, którego określa mianem „mola książkowego”. – Tato był moim najważniejszym krytykiem. Gdy więc po przeczytaniu mojej książki powiedział, że nie był nigdy tak dumnym człowiekiem jak jest w tej chwili, była to najlepsza zapłata za to, co zrobiłem – przyznaje wzruszony. Dotychczas książki Mariusza Klimka dostępne były wyłącznie w Internecie oraz w okolicznych księgarniach. Jednak już wkrótce pojawią się w większości polskich księgarń. Kupić też będzie można e-booki w księgarni Empik. Natomiast grafik Bartosz Stefanowicz stworzył plakat, promujący pisarską twórczość młodego raciborzanina. Pomimo rosnącej popularności pan Mariusz nie lubi być nazywany pisarzem. – To zbyt mocne słowo. Uważam, że popełniłem książkę i jestem z niej bardzo dumny. Być może kiedyś, jak będę bardziej rozpoznawany pod względem dzieła nie osoby, wówczas słowo to będzie dla mnie bardziej naturalne – twierdzi skromnie.
Fascynacjamagią sztuki
Mariusz Klimek nie tylko bawi się słowem, ale również obrazem. Fotografią para się od około dwóch lat. Lubi tworzyć postaci, w które sam się wciela. Im więcej fantazji w tym co robi, tym lepiej się bawi. Przykładem może być baśniowy kapelusznik raciborski. To jedno z lepszych zdjęć wykonanych bez magii fotoshopa. Kostium stworzony został z rzeczy zakupionych w lumpeksie i pomalowanych farbą, a tłem fotografii jest żywopłot sąsiadów. Pan Mariusz otrzymał od pewnego wydawnictwa propozycję napisania scenariusza do komiksu dla dorosłych i aktualnie nad tym pracuje. Wcześniej wspólnie z grafikiem Bartoszem Stefanowiczem pracowali nad komiksem „Akwizytor”, który prezentowany był podczas Międzynarodowego Festiwalu Komiksów w Łodzi. – Z komiksami jest identycznie jak z książką, pojawia się pomysł, który następnie rozwija się. Dla piszącego scenariusz zadanie to jest prostsze, bo większy obowiązek spada na osobę, która tworzy grafikę. Czytelnik odbiera bowiem bardziej tę wizualność w komiksie niż jego treść, która jest uzupełnieniem grafiki – przyznaje Mariusz Klimek. Swoje zainteresowania rozwija również w innych kierunkach. Przed dwoma laty zrobił 600 papierowych, kolorowych samolocików, z których wykonany został krzyż zdobiący ołtarz podczas Bożego Ciała. W ubiegłym roku ołtarz stworzony został ze zwykłych kapsli, a w tym roku wykorzystał do jego przygotowania m.in. sześć tysięcy guzików. Pan Mariusz jest człowiekiem, który realizuje swoje postanowienia. Czy jego przyszłość zdominowana zostanie przez twórczość literacką? – Trudno powiedzieć, wszystko trwa. Obecnie pisanie oraz obcowanie ze sztuką sprawia mi przyjemność, a życie pokaże, co będzie dalej – mówi tajemniczo.
Ewa Osiecka
Najnowsze komentarze