Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Trochę na pożegnanie…

26.06.2012 00:00 MAD

Ks. Wojciech Janus kończy swoją sześcioletnią posługę duszpasterską w parafii św. Jana Chrzciciela na Ostrogu. Były to dla niego wyjątkowe lata, które wprowadziły go w kapłaństwo.

– Co dzisiaj oznacza duszpasterstwo?

– Dzisiaj to oznacza docieranie z przesłaniem ewangelii do ludzi, to jest mówienie im, że w tym trudnym świecie na pewno nie są sami, że nie są zdani tylko na siebie, na własne siły, że jest także pomoc z nieba, którą można uzyskać jeżeli tylko się chce. Można zaprosić Boga do swojego życia, bo Bóg sam nie wchodzi, nie wpycha się na siłę. To musi być decyzja człowieka, że chce, by Bóg był w jego życiu obecny. I to właśnie jest duszpasterstwo: prowadzenie do takiej postawy. To jest budzenie świadomości, religijności, budzenie dobrych odruchów, bo dzisiaj bardzo łatwo można się stać egoistą. Trudno też mi ocenić teraz czy są efekty… czasem ktoś przychodzi i mówi „dziękuję”. Pod wpływem głoszonego Słowa Bożego czy kazania czy rozmowy ktoś zrobił coś dobrego, podjął mądrą decyzję, coś zmienił albo jest mu lżej w życiu. Ale tego nie robi się, żeby już tutaj na ziemi mieć nagrodę. Pismo Święte mówi, że jeden sieje, drugi zbiera, więc czasem trzeba wielu lat, żeby z perspektywy dostrzec owoce pracy.

– Jaka była księdza droga do kapłaństwa?

– Zaczęła się w domu rodzinnym w Tułowicach. Była dość prosta z ludzkiego punktu widzenia, bo zaraz po maturze wstąpiłem do Wyższego Seminarium Duchownego w Opolu i tam przeszedłem 6 lat formacji. Ale jakoś już od dziecka chciałem być księdzem, bawiłem się „w księdza”, potem może to ucichło w okresie dorastania, ale w klasie maturalnej jeździłem na Górę św. Anny do franciszkanów i te myśli o kapłaństwie zaczęły wracać. Były tam dni skupienia dla młodzieży, bardzo mi się to podobało, chciałem wstąpić do tego zgromadzenia. Ale pomyślałem, że chyba nie będę miał odwagi, żeby to zrobić, żeby wstąpić… I wtedy jako alternatywa pojawiła się chęć studiowania polonistyki, albo podjęcia jakiś studiów językowych: germanistyka czy romanistyka, bo uczyłem się niemieckiego i francuskiego. Ale pamiętam, że już w czasie matury i po maturze głos we mnie już był bardzo silny. Myślę, że Boża łaska dodała mi odwagi i zaryzykowałem. W 2005 roku otrzymałem święcenia diakonatu i rok później 3 czerwca 2006 roku. Przez 6 lat, które minęły mocno związały mnie z Raciborzem, a zwłaszcza z Ostrogiem. Jak wiadomo, na praktyce diakonackiej byłem w parafii NSPJ w Raciborzu i przez miesiąc tam jeszcze jako wikary pracowałem, ale potem zostałem tutaj skierowany.

– Czy wobec tego zauważa ksiądz coś specyficznego w mieszkańcach naszego miasta, parafii na Ostrogu?

– Widzę i jest to moje pozytywne doświadczenie, że jest tutaj wielka otwartość. Polega na tym, że cokolwiek się mówi, o cokolwiek się prosi to jest przez ludzi pozytywnie przyjmowane. Kościół na tej ziemi jeszcze nie został skreślony, a słowa: kościół, wiara, ksiądz wiele jeszcze znaczą. I dlatego doskonale mi się tutaj pracuje i będzie to ważny okres w moim życiu. A niebawem odbieram dekret księdza biskupa – skierowanie na inną, nową parafię. Tutaj w parafii Jana Chrzciciela jestem zwyczajnym księdzem, sprawuję msze święte, spowiadam, udzielam innych sakramentów, głoszę kazania, prowadzę grupę brewiarzową dla młodzieży, spotykam się na spotkaniach formacyjnych z ministrantami, pracuję w dwóch szkołach. Organizuję wyjazdy, wycieczki, pielgrzymki. Staram się by młodzież w każde ferie wyjechała wypocząć.

– Czy zauważa ksiądz jakiś dramatyczny kryzys wiary Polaków?

– Na pewno sporo ludzi taki kryzys przeżywa, ale co można dostrzec to pogląd, który wielu wyraża w zdaniu: wierzę w Boga, ale z Kościołem nie chcę mieć nic wspólnego. To taki nowy sposób podejścia do spraw wiary, ale wybierając sobie własne, wygodne dla siebie elementy tworzą swoją własną religię. Jest to błędna droga, gdyż jedyną sprawdzoną i pewną drogą do Boga, do zbawienia jest Kościół. Zauważam także wśród młodzieży osoby, które są jakby zablokowane na Boga, na Kościół, ale zawsze jest ta nadzieją, że jakaś iskra zapali w nich ogień wiary. Jeżeli myślę o jakichś zmianach to marzy mi się, by ludzie trochę bardziej krytycznie oceniali to, co telewizja mówi o kapłanach czy o Kościele, żeby pochopnie nie wyciągali wniosków albo nie powtarzali zdań, które zapalają wszystkich, a które są pustymi hasłami np.: „Kościół i księża nie płacą podatków”. Trzeba zapytać jakich podatków? Bo parafia płaci podatek gruntowy, od nieruchomości, a księża płacą podatek dochodowy do US  i ubezpieczenie zdrowotne i składki społeczne.

– Przejdźmy do tematu kwiatów z intencjami. Cóż to za inicjatywa?

– Nie ukrywam, że trochę pielgrzymowałem z parafianami po Polsce i po świecie. Kiedy byliśmy w maju w sanktuarium Matki Boskiej Ostrobramskiej w Skarżysku-Kamiennej usłyszałem zapowiedź o nowennie przed Dniem Matki. To mnie zainteresowało, bo nigdy wcześniej o tym nie słyszałem. Przed rokiem udało się to zorganizować po raz pierwszy. Pomógł mi telefon do parafii w Skarżysku. Postanowiłem opracować własny scenariusz dla naszej parafii. Przygotowaliśmy kolorowe laurki składające się z dwóch części, w środku perforowane, na jednej stronie podziękowanie i życzenia dla swojej mamy a z drugiej miejsce na imię mamy i modlitwa. Na 9 dni przed świętem wszystkich mam rozpoczęliśmy modlitwę. Każdy kto chciał z dzieci i dorosłych przyniósł jedną część tej laurki z imieniem mamy, a drugą podarował mamie 26 maja. Pomyślałem, że warto te modlitwy skierować do Matki Bożej – matki wszystkich mam. Jest w naszym kościele wizerunek Maryi w głównym ołtarzu, nazywa się ją nawet Matką Boską z Ostroga, ale jakiś zapomniany był ten obraz. W ubiegłym roku te nabożeństwa były już wielkim sukcesem, ponad 600 osób modliło się za swoją mamę. Nabożeństwo w maju miało swoisty przebieg: wygłaszałem naukę mariologiczną, wyczytywałem imiona mam, była też specjalna litania do Matki Bożej i całość zakończona błogosławieństwem krzyżem stojącym przed obrazem Matki Bożej. Ludzie składali dobrowolną ofiarę na kwiaty, bo chcieliśmy, żeby te kwiaty były jednakowe. W tym roku tych laurek i kwiatów było już 1200. Co ciekawe, sporo osób przyjeżdżało spoza naszej parafii, spoza Raciborza, z Kietrza, z Rydułtów, z Wodzisławia, z okolicznych wiosek i gmin całego powiatu. W tym roku, co warto podkreślić, ofiar pieniężnych było tak dużo, że poza zakupem kwiatów przekazaliśmy 1000 zł na wakacyjny wypoczynek dzieci z Zespołu Szkół Specjalnych nr 10 w Raciborzu. Punktem kulminacyjnym były obchody Dnia Matki 26 maja, podczas których mszę św. odprawił ks. infułat Edmund Podzielny – proboszcz parafii katedralnej w Opolu i wygłosił piękne kazanie o matkach. Chciałbym dodać, że takie nowenny przed Dniem Matki są tylko w swóch miejscach w Polsce w Skarżysku-Kamiennej i w Raciborzu na Ostrogu.

Rozmawiała Aleksandra Zimoń-Wielocha

  • Numer: 26 (1050)
  • Data wydania: 26.06.12