środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Woził razy kilka

08.05.2012 00:00 red

Kontrowersje wokół zerwanej przez urząd umowy na przewóz niepełnosprawnych.

Przedsiębiorca – zwycięzca przetargu, z którym magistrat po miesiącu rozwiązał umowę uważa, że samorząd nie szanuje pieniędzy podatnika. Jego opinia bierze się stąd, że wygrywając przetarg zaoferował miastu najtańsze usługi na rynku. Ale w praktyce wyszło, że dla urzędników nie liczy się tylko cena.

Firma raciborzanina, pana Dariusza (nazwisko i dane firmy do wiadomości redakcji), zajmuje się przewozami osób. Działa w branży od kilku lat, wyrobiła sobie pozycję i zdobyła klientów. – Żyję z transportu pracowników do Niemiec i Holandii. Postanowiłem jednak skorzystać z okazji, by dorobić na miejscu – mówi właściciel. Stanął do przetargu na przewóz dzieci i młodzieży niepełnosprawnej do szkół. W konkurencji okazał się najtańszy, a to dla magistratu – w myśl przepisów o zamówieniach publicznych – liczy się najbardziej. – Chcieliśmy uzyskać niższe koszty tej usługi – przyznaje Marek Kurpis, szef wydziału edukacji w magistracie.

Przewoźnikowi dane było współpracować z samorządem ledwie miesiąc z hakiem. Umowę rozwiązano, bo skarżyli się nań rodzice dzieci, choć oficjalny powód jest taki, że pan Dariusz nie posiadał pojazdu przystosowanego do przewozu niepełnosprawnych. Urządnicy postąpili tak po 18 pisemnych skargach jakie otrzymali od rodziców. Skarżony przyjmuje krytykę, uważa, że narzekania zdarzają się wszędzie, ale do urzędu ma żal, że ten potraktował go surowo, nie dając szans na poprawę. – Nieprawda, wykazaliśmy cierpliwość w tej sytuacji – oponuje szef wydziału edukacji. Zwycięzcę przetargu najbardziej irytuje fakt, że magistrat zerwał prawie wszystkie umowy z jego firmą, choć skargi dotyczyły głównie jednej placówki. – Zarzucono mi, że w sposób niewłaściwy przewożę dzieci z Gimnazjum nr 2. Były kontrole policyjne, według mnie restrykcyjne, wymierzone w moją firmę, bo innych przewoźników już tak nie traktowano. Zarzutów nie kwestionuję co do przypadku z gimnazjum. Nie mogę się jednak zgodzić na zerwanie umowy na przewozy do dwóch innych placówek, gdzie w ogóle nie kontrolowano moich pojazdów, a o skargach nie słyszałem – opowiada właściciel firmy i podpiera się obowiązującą wciąż umową na ostatni z przewozów, który świadczy po dziś dzień, do ekonomika.

Urzędnicy z wydziału edukacji uważają, że jedna kontrola pojazdu, z którego korzystał przewoźnik im wystarcza. Jeśli samochód był wówczas nieprzystosowany, to i na dalszej trasie nie spełniałby wymogów. – Poza tym skargi z dwóch placówek, gdzie zrezygnowaliśmy z usług tej firmy także do nas dotarły – twierdzi Marek Kurpis.

Pan Dariusz zamierza dochodzić swych praw w sądzie, domaga się od urzędu kar umownych za zerwanie zlecenia. Jest pewien wygranej, przepowiada urzędowi poniesienie dodatkowych wydatków w tej sprawie. Jeśli wygra, podatnicy zapłacą za postępowanie w sądzie, pokryją kary za zerwanie umowy i będą płacić za usługę przewozów jaka jest aktualnie wykonywana, w cenie wyższej niż ta z przetargu. W magistracie przyznają, że może dojść do takiej sytuacji. – Przewóz niepełnosprawnych to delikatna materia, chodzi o bezpieczeństwo i higienę ich przejazdu. Odkąd zmieniliśmy przewoźnika skargi ustały i to jest dla nas najważniejsze – podsumowuje naczelnik wydziału.

(ma.w)

  • Numer: 19 (1043)
  • Data wydania: 08.05.12