środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Zaglądam do wózka i szukam kokardki

01.05.2012 00:00 red

Z Julitą Ćwikłą, etnografem w raciborskim Muzeum o tym, czy w dzisiejszej rzeczywistości jest jeszcze miejsce dla przesądów rozmawia Mariusz Weidner

– Co to takiego jest zabobon?

– Dla przeciętnego zjadacza chleba zabobon i przesąd to pojęcia równoznaczne. Chodzi o wierzenia i praktyki sięgające czasów przedchrześcijańskich. Te zachowania mają na celu zapewnienie sobie szczęścia albo uniknięcie nieszczęścia. Mimo zakazu Kościoła katolickiego takie wierzenia trwają do dzisiaj, choć w dekalogu widnieje zakaz ich, w drugim przykazaniu. Przekazywane są z pokolenia na pokolenie.

– Pani też poddaje się takim wierzeniom?

– Sama nie wieszałam nigdy pieluszek po zmroku, bo mama mówiła mi żeby tego nie robić, inaczej dziecko będzie niespokojne i płaczące. Starałam się przestrzegać tej zasady. Wiem, że nie powinno się też czegokolwiek pożyczać po zmroku, a zwłaszcza w Wigilię, żeby nie wynieść szczęścia z domu. W ten świąteczny dzień jest wiele przesądów, np. przyjście kobiety zwiastuje nieszczęście, a mężczyzny na odwrót. Wiara w tę magiczną moc trwa do dzisiaj.

– Czy Śląsk, szczególnie Raciborszczyzna to rejony gdzie ludzie skłonni są wierzyć w przesądy?

– Myślę, że o jakiejś specyfice tu nie można mówić. Jest podobnie jak w reszcie kraju, ale obecność takich wierzeń jest spora. Mam takie skrzywienie zawodowe i zaglądam do wózków z małymi dziećmi, gdzie znajduję czerwone kokardki. Mają strzec przed nieszczęściem i urokami. Stąd też czerwone chwościki zawieszane przy koniach. Nie dla ozdoby, ale ochrony. Często kokardce towarzyszy medalik, co stanowi połączenie dwóch światów – tego religijnego z magicznym.

– Czy to najpopularniejszy z zabobonów, ten z kokardką?

– Jest ich mnóstwo, odnajdujemy je w codziennych zachowaniach. Wiele osób łapie się za guzik widząc kominiarza. Wracamy się do domu i siadamy na krześle żeby uniknąć nieszczęścia w drodze. Widzimy czarnego kota przebiegającego przez drogę i czujemy się nieswojo – to wszystko są magiczne zachowania wynikające z wierzeń pogańskich.

– W czasach gdy ludzie są zabiegani, korzystają z multimediów, czują XXI wiek, takie pradawne sprawy mają dla nich znaczenie?

– Szczególnie uwidacznia się to w ważnych dla człowieka momentach życia. Na przykład przy narodzinach dziecka. Chodzi o zabezpieczenie przed złymi oczami, urokami czy zapewnienie komuś szczęścia. Kobieta nie nosi korali, by dziecko nie udusiło się pępowiną podczas porodu. Ktoś kto urodzi się w niedzielę ma mieć lekkie życie, a w piątek smutne. Nawet święta niosą ze sobą relikty przesądów. Spójrzmy na święcenie palm wielkanocnych. Z tych palm robiono krzyżyki, by broniły przed gradem. Albo stawianie gromnic święconych w kościele, w oknach w czasie burzy. Bo istnieje wiara, że to światło odpędzi pioruny od domu.

– Jako etnograf styka się pani z zabobonami na co dzień. Z jakim przestajesz takim się stajesz?

– One tkwią w moim życiu, ale to rodzina mi je przekazała. Napotykam je niemal cały czas. W życiu codziennym – swędzi mnie prawa ręka to na  witanie lub na wydawanie. Mam czkawkę to ktoś mnie wspomina, a jak swędzi język jest się obmawianym. Pojawiają się nowe praktyki zabobonne jak np. czerwona podwiązka na egzaminie maturalnym. Moja praca polega na tym, by o tym przypominać, chociaż nie zachęcać. Bo warto mieć świadomość, że to coś co robimy to jest zabobon.

Co mówi ulica?

Danuta z Raciborza: Zabobonów już nie ma, ja w to nie wierzę. Słyszałam o wielu, np. żeby pod sznurami nie przechodzić, ale to nie dla mnie. Ja się takimi sprawami po prostu nie przejmuję.

Charlotte Szula: Ja nie wierzę w zabobony. Uważam, że wszystko zależy od nas samych. Wiem o przesądach, ale nie wierzę, że sytuacje typu czarny kot na ulicy przynoszą nieszczęście. To  są rzeczy wynikające z pewnych tradycji. Wierzyły w nie nasze babcie, ale już nie.

Sebastian ze Strzelec Opolskich: Zabobony? Nie wiem co to jest. Czarny kot? Piątek trzynastego? Ja takie rzeczy traktuję normalnie. Ja pecha dotąd nie miałem, szczęście mi sprzyja. Najlepiej w takie rzeczy nie wierzyć i żyć jak ja, cały czas.

Dominika Rząsa: Z zabobonami kojarzy mi się przekonanie, że blondynki są głupie. Jasne włosy oznaczają niby brak mądrości, a przecież to zależy od człowieka, nie od koloru fryzury. Co do innych przesądów, to pech może przydarzyć się w każdej chwili, nie musi czekać do piątku trzynastego.

Juliusz z Polskiej Cerekwi: Ten termin kojarzy mi się z tekstem piosenki: zabobonom nie, zabobonom dość. Wierzę czy nie wierzę w nie, ale czarnego kota na drodze staram się unikać. Ta mentalność kreuje się od lat.

Justyna Hipnarowicz: Wiem o zabonach i wierzę w przesądy. Czarny kot, drabina, stłuczone lustro to przychodzi mi na skojarzenie. Osobiście nie przykładam do tego wagi. Kota przepuszczam, nie rozjeżdżam. Wszystko zależy od nas, przesąd nie kieruje naszym losem.

Gabriela z Cieszyna: Nie wierzę w takie rzeczy, to nie leży w mojej naturze. Jestem osobą wierzącą i kierowanie się zabobonami jest sprzeczne z zasadami wiary.

  • Numer: 18 (1042)
  • Data wydania: 01.05.12