środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Dlaczego nie lubimy przyrody?

24.04.2012 00:00 red

Oburzają i denerwują wiadomości o globalnym niszczeniu środowiska, gdy jednak problem dotyczy lokalnego podwórka, np.: bezmyślnie dewastowany jest pobliski las, w sąsiedztwie pojawiły się dzikie wysypiska śmieci czy bezdomne zwierzęta, często jest bagatelizowany. Nierzadko niechęć wzbudzają też ludzie, obrońcy przyrody, którzy próbują ten stan zmienić, traktowani przez otoczenie, co najmniej jak dziwacy.

Człowiekiem, który zawsze odważnie stawał po stronie przyrody, nie zważając na opinie innych, jest Roman Pieła z Pogrzebienia. Liczący dziś 75 lat, z zawodu ślusarz, z pasji ornitolog całkowicie poświęcił się ptakom i ich naturalnemu środowisku, którym jest las.

Przyrodą interesował się od dzieciństwa, choć początkowo fascynowały go przede wszystkim mrówki. Do swego ogrodu znosił całe ich kopce, by podglądać zorganizowaną pracę oraz życie tej społeczności. Potem, gdy dorastał zaintrygowały go nietoperze latające wieczorami nad łąką, na której pasał krowy dziadków.

– Moim marzeniem było schwytać jednego z nich i zobaczyć, jak wygląda. Pewnego razu udało się. Nietoperzy było dużo i latały prawie nad głowami. Podrzucałem więc czapkę, którą atakowały, traktując ją jako potencjalne pożywienie. Jeden z nietoperzy zaplątał się w tę czapkę. Obejrzałem go wówczas dokładnie i gdzieś od 7 – 8 roku życia wiem jak wygląda nietoperz – śmieje się Roman Pieła.

Zainteresowania przyrodnika z Pogrzebienia gruntownie się zmieniły, kiedy znalazł pierwsze ptasie gniazdko, chodź dziś już dokładnie nie pamięta, czy uwiła je makolągwa czy gąsiorek.

– Gniazdeczko znalazłem przypadkowo w ciernistych krzewach rosnących na miedzy śródpolnej. Zachwycił mnie pięknie ułożony materiał gniazdka zaokrąglonego w kształcie półksiężyca, wysłanego puchem i sierścią. Pomyślałem, jak ptaszek, który ma do dyspozycji tylko pazurki i dziobek może wykonać tak piękne gniazdko? Doszedłem wtenczas do wniosku, że ptaszki należą do najładniejszych stworzeń, które wydała przyroda. Przeróżne przejawy ich życia, jak budowa gniazda, piękny śpiew, wysiadywanie jaj, zespalają się w niezwykłą całość niespotykaną u żadnych innych zwierząt – opowiada z fascynacją pan Roman.

Od tamtej pory całkowicie pochłonięty ptakami, postanowił dowiedzieć się, jaki kształt ma gniazdo w dziupli.

– Dużo gatunków naszych ptaków należy do tzw. dziuplaków, tzn. że gniazda zakładają w dziupli. Żeby jednak obejrzeć takie gniazdo, trzeba byłoby ją przepołowić, niszcząc lęg. Do tego nie mogłem dopuścić. Do dziupli próbowałem więc zaglądać wkładając tam lusterko, niestety niczego nie widziałem – wspomina swoje pierwsze próby badawcze Roman Pieła.

Ciekawość zaspokoiła dopiero podarowana na urodziny książka „Ochrona ptaków” Jana Sokołowskiego, wydana w 1954 r. Znalazł w niej szczegółowe opisy dotyczące ochrony ptaków gnieżdżących się w dziuplach oraz przekroje i wymiary dziupli zbudowanej z desek.

Gdy został współpracownikiem szkolnego koła LOP w Pogrzebieniu, zaczął wraz z młodzieżą konstruować budki lęgowe opisane przez prof. Sokołowskiego. Obecnie takich budek w okolicznych lasach zostało zawieszonych ok. 120. Najlepsze wykonano ze spróchniałych pni drzew, dając prawie naturalne schronienie gniazdującym ptakom. Dużo takich budek z pnia, przynosiła młodzież, a Roman Pieła rozwieszał je na pobliskich drzewach. Budki wykonywał też na inne sposoby, np. z nabojnicy – rury, w której górnicy nosili materiał wybuchowy. Na placu kopalni, w której pracował zalegały stosy takich rur, które uszkodzone nie nadawały się do użytku, a po niewielkiej przeróbce do dziś znakomicie służą ptakom.

Zawieszenie budki lęgowej to jednak połowa sukcesu. Roman Pieła każdego roku musi oczyszczać budki ze starych gniazd. Po dwóch, trzech latach cała budka lęgowa wypełniona jest materiałem gniazdowym i ptaki bez interwencji ornitologa nie mogłyby w niej zamieszkać.

– Pilnuję tego i regularnie oczyszczam 120 budek ze starych gniazd. Podglądam też przebieg lęgu, wypełniam karty lęgowe i wysyłam do zbiorów kartoteki gniazd i lęgów. Wyniki te służą do przygotowania opracowań naukowych – opowiada o swym codziennym dniu emeryta Roman Pieła.

W 1981 r. adwokat z Rybnika, Tadeusz Krotowski, wprowadził go do Górnośląskiego Koła Ornitologicznego, którego członkiem jest do dziś.

– Zostałem też współpracownikiem Kartoteki Gniazd i Lęgów Uniwersytetu Wrocławskiego. Na jej potrzeby prowadzę obserwację gniazd i przebiegu lęgu ptaków. W zbiorach kartoteki znajduje się dziś 2335 takich kart, które należą do 40 gatunków ptaków żyjących na naszych terenach – wylicza pan Roman.

Ponadto społeczny opiekun przyrody z Pogrzebienia otwarty jest na wszystkie inicjatywy związane z ochroną przyrody. W ramach ogólnopolskiej kampanii edukacyjno-informacyjnej na temat ochrony źródeł wody podjął się m.in. zinwentaryzowania źródeł wody powierzchniowej. Ustalił, że na terenie gminy Kornowac występuje 16 śródpolnych źródeł stałych i siedem okresowych.

Popularny, niepopularny przyrodnik

Roman Pieła znany jest, i to nie tylko w gminie Kornowac, ze swych działań interwencyjnych.

– Jeśli ochronę przyrody ma się w sercu, a nie na ustach, to trudno pogodzić się z dewastacją lasu, pojawiającymi się tam wysypiskami śmieci, pokaleczonymi przez ludzi drzewami. Ostatnio zajmują mnie cztery sprawy związane z lasem – wymienia. Jedna z nich dotyczy rozjeżdżania motorami i quadami lasu „Krześnioki” w Pogrzebieniu. Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Katowicach po pisemnej interwencji pana Romana skierował sprawę do Urzędu Gminy w Kornowacu. Społeczny obrońca przyrody sprawą zainteresował również starostę raciborskiego.

W odpowiedzi Roman Pieła otrzymał zapewnienie, że intruzami zajmie się straż miejska. Przekonany jest jednak, że las nadal rozjeżdżają krosowcy.

– Najbardziej bolesne jest to, że wysoki rangą urzędnik gminy Kornowac, stwierdził, że zaśmiecanie lasu „Krześnioki”, rozjeżdżanie go quadami, niszczenie runa leśnego, hałasowanie, akurat jemu nie przeszkadza. A przecież szkody dokonywane są również w części lasu, której jest właścicielem – dziwi się pan Roman.

Inną sprawą, w którą mocno się zaangażował, jest dewastacja prywatnego lasu „Pocionki”. W ubiegłym roku zorganizowano tam zawody paintballa.

– Poszedłem tam w połowie marca. Widok poraził mnie. Teren lasu wyglądał jak trybuny stadionu po przejściu „kiboli”. Około półtora hektara 120-letniego pięknego lasu, ogrodzono dziś już podartą taśmą. Doliczyłem się tam 53 opon samochodowych, 19 stanowisk w postaci wywróconych skrzyń, zapory z desek i belek owiniętych plastikowymi siatkami, 28 worków z ziemią, sześciu metalowych beczek, ostrych płaskowników i metalowych prętów, którymi opasane są skrzynie, a wszystko to zalega w tym lesie już od roku – wylicza ornitolog.

W sąsiedztwie, jak twierdzi Roman Pieła, znajduje się pomnikowy okaz buka zwyczajnego, a także siedem stanowisk chronionego kwitnącego bluszczu, wśród którego gniazda uwiły: dzwoniec, zięba, kos, drozd śpiewak. Niestety, przepłoszone ptaki opuściły na stałe swe lęgowiska.

Kolejne zadanie jakie sobie postawił Roman Pieła, to staranie o utworzenie użytku ekologicznego, w miejscu gdzie natrafił na aż trzy stanowiska róży francuskiej. Wbrew opinii, że ten niezwykły okaz florystyczny nie występuje na całym obszarze województwa śląskiego, potrafi on wskazać miejsce, gdzie roślina ta rośnie właśnie w Pogrzebieniu. Decyzja o utworzeniu minirezerwatu, musi zostać podjęta szybko, bo w pobliżu posadzono młodnik, który rozrastając się może już wkrótce „zagłuszyć” krzew. Ponadto o poszerzenie znajdującego się nieopodal pastwiska czyni starania właściciel stada danieli. Interwencje i naciski pana Romana na władze gminy Kornowac sprawiły, że aktualnie toczy się postępowanie o utworzenie takiego użytku w miejscu występowania róży francuskiej. Sprzyjająca jest też opinia Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Katowicach, który uznał, że stanowisko to kwalifikuje się do objęcia go ochroną prawną w formie użytku ekologicznego.

O ptakach wie prawie wszystko

Roman Pieła potrafi też określić nadejście wiosny, po zachowaniach ptaków.

– Nadejście wiosny można zaobserwować na podstawie przylotów szpaków. W ubiegłym roku szpaki były już na początku lutego. W tym roku przeszkodziły im mrozy, dlatego szpaki przyleciały dopiero w pierwszej dekadzie marca. Skoro wiosna się opóźnia, wszystkie inne ptaki też się spóźniają, np. w latach ubiegłych, na początku kwietnia już się odzywał krętogłów. W tym roku jeszcze go nie słyszałem – twierdzi.

O ptakach wie bardzo dużo i chętnie o nich mówi, jak chociażby o wspomnianym krętogłowie, którego uważa za największego dziwaka w świecie ptaków.

– Krętogłów należy do rodziny dzięciołowatych. Zakłada gniazda w dziupli. Ponieważ na terenie Pogrzebienia zawieszonych jest dużo budek lęgowych, mam możliwość obserwować na żywo zachowanie krętogłowów. Jeśli otworzy się budkę lęgową, a krętogłów wysiaduje jajka, wtedy obiera dziwne pozy, stroszy pióra, wytrzeszcza oczy, wydłuża szyję starając się przeciwnika nastraszyć. Jednocześnie powoli szykuje się do wylotu i w końcu odlatuje. Podobnie zachowują się w gnieździe pisklęta krętogłowa. Jeśli zbliżyć się do budki lęgowej, w której zagnieździły się krętogłowy, pisklęta zaczynają warczeć, często napędzając strachu polującemu na nie drapieżnikowi. Dzięki temu wiele gniazd krętogłowa już ocalało – opowiada z pasją.

Roman Pieła jest rodowitym mieszkańcem Pogrzebienia, tam się urodził i mieszka do dziś. Niemal każdego dnia przemierza kilometry zaglądając do budek lęgowych, obserwując ptaki i rośliny, śledząc życie w okolicznych lasach. Nie cofa się przed działaniem, gdy wymaga tego dobro przyrody. Dzięki jego uporowi i pasji – jak i ludzi mu podobnych – nie gaśnie nadzieja dla zagrożonego środowiska naturalnego.

Ewa Osiecka

  • Numer: 17 (1041)
  • Data wydania: 24.04.12