środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Lepiej sprzedawać ciastka niż je rozdawać

24.04.2012 00:00 red

Skomplikowane procedury rozliczeń nieraz odstraszają samorządy od sięgania po unijne dotacje.

Unia Europejska zaciska pasa i nie zamierza już dawać polskim samorządom tylu dotacji co dotychczas. Wyśrubowane warunki, jakich Bruksela wymaga od gmin, budzą niepokój lokalnych władz, które szukają rozwiązań by nadal pozyskiwać euro na działania rozwojowe. O swoich przemyśleniach na ten temat mówiła radnym powiatu burmistrz Kuźni Raciborskiej Rita Serafin na ostatnim posiedzeniu komisji rozwoju.

– Widzi pani przyszłość w zdobywaniu unijnych  euro we wspólnych projektach komercyjno-społecznych, realizowanych przez gminy i podmioty prywatne. Dlaczego?

– Z informacji jakie zebraliśmy, w kolejnych podejściach aplikacyjnych, gdzie będą ogłaszane nowe tematy i zadania, w jakich będzie można pozyskiwać środki, projekty mają łączyć te dwa zagadnienia, społeczny z komercyjnym. Za przykład takiego przedsięwzięcia może służyć budowa kanalizacji, która rozwiązuje problem społeczny ale to usługa, za którą pobiera się opłatę. Można tą drogą zagospodarować obecne ugory. Powstaną na nich pawilony handlowo-usługowe. To może być kawiarnia. Tam się sprzedaje ciastka, a nie rozdaje.

– W gminie, w której sprawuje pani urząd burmistrza dostrzega pani takie możliwości już na dziś?

– Mamy na naszym terenie ośrodek wodno-rekreacyjny Wodnik. Jest wspaniałym, urokliwym miejscem. Mogłoby ono zainteresować inwestora, który doprowadziłby do  zagospodarowania tego terenu, a za sprawą unijnej dotacji wzbogaciłoby się ofertę ośrodka, przez zakup rowerów wodnych, kajaków i budowę domów letniskowych. Usługi w tym miejcu byłyby jednak komercyjne, czego dzisiaj samej gminie robić nie wolno. Dziś mamy tam dzierżawcę, na terenie gminnym. Zaaplikujemy o środki unijne a potem okaże się, że musimy wszystko udostępniać za darmo, co tylko obciąży budżet gminy.

– Z takiej formy dotacji gmina już skorzystała. Przykładem jest nowy parking w Rudach, przy świątyni. Z punktu widzenia kierowców świetnie, że bezpłatny. Ze strony gminy już tak optymistycznie nie jest?

– Bo on musi być bezpłatny. Nie można tam wprowadzić żadnych biletów postojowych, a w punkcie informacji turystycznej nie można nic sprzedawać. Zaczyna się 150 różnego rodzaju ograniczeń w działalności tego, co powstało za pieniądze z unii. Musi to wziąć na barki gmina, a przecież mamy tam oświetlenie, wodę, sanitariat, półtora etatu a to przecież są konkretne koszty.

– Mówiła pani na posiedzeniu komisji rozwoju, że oczekuje lepszej atmosfery prawnej w staraniach o kasę z Brukseli. Co miała pani konkretnie na myśli?

– Nie chodzi tu o żadne preferencje ale kiedy aplikuje się o środki, bierze kredyt i on wliczany jest w zadłużenie gminy, a przy poważnych projektach to kwota paru milionów, to właściwie jeden projekt jest w stanie „zabić” gminę występującą o dotację. Dotyczy to również projektów ponadregionalnych, gdzie  porozumiewamy się, działamy ale nie rozliczamy wspólnie z innym gminami. Stwórzmy mechanizmy, które umożliwią kompleksowe rozliczenie. Tymczasem każdy z partnerów projektu ponadregionalnego jest rozliczany odrębnie, co nie jest dobre. Trudne warunki finansowania i rozliczania nieraz odstraszają od przystąpienia do projektu.

– Mniejsze dotacje to konieczność wyższych nakładów przy projektach ze strony gmin. Tym brakuje pieniędzy. Pani postuluje stworzenie funduszu bankowego na preferencyjnych warunkach.

– Mówi się o stworzeniu takowego na bazie urzędu marszałkowskiego i jakiegoś banku. Byłaby to pula pieniędzy przezanczonych wyłącznie dla samorządów na finansowanie tzw. wkładów własnych przy staraniach o dofinansowanie unijne. Oprocentowanie byłoby tam na rozsądnym poziomie, korzystniejsze niż w bankach komercyjnych. To może być rozwiązanie na te trudne dla samorządów czasy.

Rozmawiał Mariusz Weidner

  • Numer: 17 (1041)
  • Data wydania: 24.04.12