środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Wkurza mnie, że będę dłużej pracował

17.04.2012 00:00 red

Henryk Siedlaczek nie zaklinając rzeczywistości mówi o tym, że żabę trzeba zjeść zanim zacznie gorzej smakować.

– Rząd ogłosił, że będziemy pracowali do 67 roku życia by dostać emeryturę. Z jakimi reakcjami spotkał się pan jako reprezentant partii rządzącej krajem gdy w kraj poszła ta informacja. Co pan odpowiada wyborcy gdy pyta swego posła: coście porobili?

– Reakcje są różne. Zależy w jaki sposób tę informację się przyjęło, w jaki sposób informacja o reformie dotarła. A od tego zależy jaką miała ona zawartość merytoryczną. Nie ukrywam, że reakcje nieraz są typowo emocjonalne. Spotykam jednak również racjonalne postawy. Działania rządu wynikają ze świadomości sytuacji demograficznej. Tej, którą mamy dzisiaj i tej, jaka zaistnieje w przyszłości.

– Spotkałem się z opiniami, że PO podejmuje temat emerytur bo zależy jej na przyszłości bardziej niż na teraźniejszości. Czy to celowe działanie?

– Dokładnie. To polityka, która nie odnosi się do dnia dzisiejszego. Nadejdzie bowiem czas kiedy na emeryturę nie będzie miał kto pracować. Już dziś powstaje pytanie co z tym fantem zrobić. Podobno nie jest popularne odwoływanie się do doświadczeń innych krajów ale chociażby przykład niemiecki wskazuje, że jest to problem. Tam nie mówi się o 67 latach ale o jeszcze wyższej granicy wieku. Przeciętna długość życia się wydłuża, to jest fantastyczne, żyjmy dłużej. Ale trzeba sobie zadać pytanie, kto na nas będzie pracował?

– Ryzykowny to ruch dla partii by wkraczać na pole minowe pod hasłem „emerytura później”, bo biorąc się za konstruowanie przyszłości może przegrać tu i teraz. Ludzie obdarzą PO kredytem zaufania?

– Oczywiście, to dla partii trudna sprawa. Można byłoby do tematu podejść w sposób populistyczny i nic nie ruszać. Tylko co potem? Ktoś musi się zdecydować na ruchy. Żeby utrzymać obecny wiek emerytalny i móc wypłacać za kilka lat emerytury, trzeba byłoby podnieść VAT. Na wszystkie produkty i to o 8 punktów procentowych. A składkę emerytalną z ponad 19% obecnie do 30%. Przy dodatkowej obniżce aktualnych świadczeń.

– Brzmi groźnie, wprowadzenie takich podwyżek pachnie niepokojami społecznymi na wielką skalę. Tej drogi PO nie obrała skupiając się na przyszłych emerytach. Dlaczego właśnie na nich?

– Społeczeństwa się starzeją i to jest zła informacja. Za kilkadziesiąt lat połowa Europy będzie w wieku powyżej 50 lat. W Polsce będziemy się zbliżać do tej średniej. Cieszy, że wydłuża się też długość życia, ale to oznacza, że dłużej pobiera się emeryturę. Wiem, że to cyniczny argument, ale ekonomia i statystyka są cyniczne. Mnie osobiście wkurza to, że będę dłużej pracował ale muszę się z tym pogodzić, bo nie chcę przymierać głodem.

– Nie tylko Polska ma problem z przyszłymi emerytami. Zna pan zamiary Unii Europejskiej w tym zakresie?

– Komisja europejska przygotowała wytyczne jak zmienić systemy emerytalne krajów unii. Bruksela chce by wiek emerytalny europejczyków rósł wraz z wydłużaniem się ich życia. Tam się mówi nawet o 72 latach i likwidacji przywilejów emerytalnych pewnych grup zawodowych.

– Pomijając pana przynależność polityczną, jaka jest pańska osobista opinia na temat zapowiadanych zmian?

– Żałuję, że wydłużenie wieku emerytalnego nie jest fanaberią rządu. Gdyby tak było wystarczyłoby zmienić rząd i moglibyśmy pracować bez zmian a może i krócej. Tymczasem jest to twarda i cyniczna sytuacja demograficzna, twarde i cyniczne zależności ekonomiczne. Ktoś tę żabę musi zjeść, a im później tym gorzej będzie smakowała.

– Przyzna pan jednak, że PO idąc do wyborów niespecjalnie chwaliła się podwyższaniem wieku emerytalnego.

– Sygnalizowano to. Można do tego w różny sposób podchodzić, ale nie siląc się na oryginalność i nie zaklinając rzeczywistości należy o czymś pamiętać. Zarówno Donald Tusk jak i inni kluczowi politycy PO mówili o nieuchronności zmian systemu emerytalnego. Bo zmusza do tego starzenie się społeczeństwa.

  • Numer: 16 (1040)
  • Data wydania: 17.04.12