Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Firma Impel mści się na pracownikach?

06.03.2012 00:00 acz

Salowa z raciborskiego szpitala zemdlała pod sekretariatem ordynatora po tym, gdy dowiedziała się, że od poniedziałku ma dojeżdżać do pracy do Jastrzębia. Zdaniem pracownic firmy Impel, to zemsta za to, że warunkami w jakich pracują, zainteresował się nasz tygodnik.

 

Wrocławska firma Impel, znana z usług ochroniarskich, świadczy również usługi porządkowe. Blisko sześćdziesiąt pracownic dba o porządek w raciborskim szpitalu od sal operacyjnych po gabinet dyrektora. Praca w prywatnej firmie nie jest jednak łatwa. Kilka tygodni temu zaczęliśmy odbierać sygnały, że przełożeni mają zmuszać pracownice do rezygnacji z umów na czas określony i oferować im przechodzenie na umowy zlecenie. – W sposób jasny dano nam do zrozumienia, że jeśli nie zgodzimy się na to, to gdy za kilka miesięcy skończą nam się umowy, firma nas ponownie nie zatrudni – tłumaczyła nam jedna z salowych.  Pracownice kuszone były do przejścia na umowę zlecenie również obietnicą wyższej stawki w przyszłości. W propozycji była również przestroga, że jeśli się nie zgodzą, pracodawca może je przenieść do innego miasta. Wystraszone i przyparte do muru salowe nagrały swoich przełożonych, kiedy ci składali im „propozycje nie do odrzucenia”. Groźba przeniesienia była tym bardziej realna, że na paskach wypłat figurowała nie firma Impel, ale mniejsze firmy rozsiane po calej Polsce. – Współpracujemy z firmami podwykonawczymi, stąd osoby wykonujące usługi porządkowo-czystościowe otrzymują paski wypłat z firm, w których są zatrudnione. Nie delegujemy pracowników do różnych miejscowości na terenie Polski. W każdej zawieranej z pracownikiem umowie o pracę podane są zarówno konkretne miejsce pracy, jak i firma, w której dany pracownik jest zatrudniony. Każdy pracownik otrzymuje pasek wypłat z firmy, w której jest zatrudniony – zapewniała nas z końcem lutego Katarzyna Marszałek, rzecznik prasowa grupy Impel.  – Wszystkie umowy na czas określony, po ich zakończeniu są na nowo negocjowane z pracownikami. Obowiązku podpisywania nowej umowy nie ma ani pracownik, ani pracodawca. Jeśli po wygaśnięciu umowy na czas określony, pojawi się szansa na zatrudnienie pracownika na innym kontrakcie, dajemy mu ją, ale warunki są ustalane na nowo. Ostatecznie to pracownik, po zapoznaniu się z warunkami, podejmuje decyzję o nowej współpracy – dodaje Marszałek.

Na 7.00 w Jastrzębiu

Obawy pracownic spełniły się.  2 marca do raciborskiego szpitala przyjechała menadżer oddziału, która trzem pracownicom wręczyła polecenia służbowe nakazujące od poniedziałku 5 marca podjęcie pracy w szpitalu w Jastrzebiu-Zdroju. Jedną z osób była pani Wiktoria Antkowiak. – Zarabiam 800 złotych a mieszkam w Kietrzu. Mam dojeżdżać 60 kilometrów w jedną stronę do Jastrzębia i być tam na godzinę 7.00? – załamywała ręce salowa. Podobne pismo otrzymała Agnieszka Dobrowolska. – Po tylu latach pracy traktują nas w ten sposób. To zemsta za to, że ktoś ze szpitala zawiadomił gazetę – dodaje.  Jak twierdzą salowe, ich przełożeni dysponowali kartą z wydrukiem naszych pytań. Najbardziej dramatycznie na przeniesienie zareagowała trzecia z salowych, która straciła przytomność na oddziale ginekologii. Kobieta w szpitalu przepracowała 17 lat. Cieszyła się ogromnym zaufaniem. Jako jedna z nielicznych otrzymywała klucze do gabinetu byłego ordynatora ginekologii Mariana Ciszka. – Jestem zszokowany, to solidne pracownice. Czym zawiniły? – pytał Marek Kaczor, zastępca ordynatora ginekologii, który również w piatek pojawił się w pomieszczeniu salowych. Kiedy menadżerka oddziału dowiedziała się o zasłabnięciu pracownicy, pospiesznie opuściła szpital. Pojawiła się na miejscu dopiero, gdy do szpitala przyjechali dziennikarze naszego tygodnika.

Czy to zemsta?

Zapytaliśmy ponownie firmę Impel, skąd wytypowanie akurat tych pracowników, dlaczego firma udostępnia naszą korespondecję osobom postronnym oraz czy taki ruch kadrowy ma związek z naszym zainteresowaniem sprawą. Jeszcze w piątek otrzymaliśmy odpowiedź. – W dniu dzisiejszym trzem naszym pracownikom zostało zaproponowane czasowe (3-miesięczne) oddelegowanie do szpitala w Jastrzębiu-Zdroju, w którym również świadczymy usługi.  Pracownicy, którzy otrzymali propozycję czasowego oddelegowania to osoby, które swoje obowiązki wykonują w sposób staranny i bardzo profesjonalny. To pracownicy wysoko oceniani przez zespół i Klienta. Decyzja naszej spółki była podyktowana wzmocnieniem zespołu w Jastrzębiu-Zdroju, który wymaga właśnie wsparcia doświadczonych osób i zbudowania silnego i kompetentnego zespołu. Niestety osoby, którym zaproponowano czasową zmianę miejsca wykonywania pracy bardzo źle przyjęły tą propozycję. W związku z bardzo negatywną reakcją wstrzymaliśmy naszą decyzję.  Nie chcemy, aby nasze decyzje budziły tak silne emocje, dlatego też będziemy się starali wypracować wspólne stanowisko – pisze Katarzyna Marszałek. – Doszły mnie słuchy o piątkowym zamieszaniu. Niestety, nie mamy wpływu na politykę kadrową prywatnej firmy. Firmy zewnętrzne to oszczędność dla szpitala – przyznaje Ryszard Rudnik, dyrektor Szpitala Rejonowego w  Raciborzu.

Adrian Czarnota

 

  • Numer: 10 (1034)
  • Data wydania: 06.03.12