Ciężki problem z ratowaniem
Zespołu tragarzy nie będziemy tworzyć – zapowiada dyrektor szpitala odnosząc się do uwag na temat problemów z transportem chorych przez ratowników.
– Nie ukrywam, że to problem – powiedział radnym powiatu szef lecznicy. Ryszard Rudnik wyjaśnił im, że „ludzie ważą więcej i ich przenoszenie stanowi trudność” dla kobiet z zespołów ratownictwa medycznego. Do pomocy wzywani są wówczas strażacy. Dyrektor ocenia współpracę z nimi jako dobrą.
– Nie możemy przy naborze ratowników wymagać od kandydatów 2 metrów wzrostu i wyjątkowej tężyzny fizycznej – powiedział radnym. Większość ratowników to aktualnie kobiety. Gdy jadą do zgłoszenia, „pomoc sąsiedzka jest wskazana”. – To nie jest jednak większy problem. Zespołu tragarzy nie zamierzamy tworzyć – podkreślił Rudnik.
Szef komisji zdrowia Marceli Klimanek, który „przejeździł w pogotowiu parę lat” zauważył, że nie można angażować sąsiadów do transportu chorych, bo ci mogą spowodować nieumyślnie urazy u przenoszonych, sami będąc na takowe narażeni przy przenoszeniu pacjentów o dużej wadze ciała. Ryszard Rudnik zaznaczył, że zwracanie się o pomoc do sąsiadów nie jest procedurą standardową. – Standardowo wzywamy do pomocy strażaków – oznajmił. Wtedy Władysław Gumieniak podsumował dyskusję: przecież u chorego z zawałem ratownicy nie będą czekać aż straż dojedzie!
(ma.w)
Najnowsze komentarze