Z drugiej strony
Wprowadzenia opłat domagał się Tomasz Kusy z PiS. – Nie rezygnujmy z możliwości przychodów do budżetu miasta – apelował na sesji do prezydenta. Jego zdaniem opłaty te dotyczą przedsiębiorców obracających gruntami i w urzędzie zasłania się ich finansowe operacje stwierdzeniami, że opłaty adiacenckie dotkną „ojca chcącego przepisać ziemię dziecku”.
Kusy wykpił tłumaczenia urzędników, że wzrostu wartości nieruchomości nie można obliczyć: to jak radzi sobie fiskus obliczając podatek od sprzedaży samochodu? – pytał. Opozycjonista twierdzi, że są w mieście przedsiębiorcy, którzy zamierzają dzielić działki i „oni są odpowiedzialni za budżet miasta”. – Jeśli teraz odstępujemy od opłat adiacenckich to dlaczego nie przyjęto mojej propozycji niepodnoszenia stawek podatku od nieruchomości? – dziwił się na forum rady Tomasz Kusy. Radził prezydentowi by ten zajął się sprawami „przeciętnego Kowalskiego”. Mirosław Lenk zaprzeczył jakoby rozmawiał na temat podziałów działek z kimkolwiek. – Nikt u mnie nie był w tej sprawie – oznajmił.
Najnowsze komentarze