Dlaczego matka spaliła dziecko?
Kobieta twierdzi, że dziecko przestało oddychać kilka minut po porodzie.
Niedziela 29 stycznia, dom jednorodzinny przy ul. Raciborskiej w Gorzycach (wieś Osiny). Zbliża się 21.00, skurcze porodowe nasilają się. Kobieta decyduje, że skoro urodziła już trójkę dzieci, to z czwartym poradzi sobie sama i urodzi w domu. Przygotowuje się więc do porodu. Obok wersalki kładzie kocyk, nożyczki. Poród trwa godzinę. W domu jest cicho, kobieta nie krzyczy. Na świat przychodzi dziewczynka. Matka na chwilę zostawia noworodka, idzie się umyć. Po ok. 30 minutach wraca. Dziecko już nie oddycha. Magdalena P. bierze je na ręce i schodzi do piwnicy. Wrzuca maleństwo do kotła centralnego ogrzewania. Teściowe mieszkający w tym samym budynku nic nie słyszą, o ciąży nie wiedzieli. Nic nie zauważają także dzieci rodzącej. Cała trójka już śpi. Tak wydarzenia tragicznej nocy opisuje sama kobieta.
Nie prosili o pomoc
Sprawa wychodzi na jaw po anonimie, który trafia do Ośrodka Pomocy Społecznej w Gorzycach 7 lutego. Jedna z sąsiadek doskonale wie, że Magdalena P. jest w ciąży. – Kiedy ją ostatnio widziałam, to po prostu wyglądała źle. Zapytałam o dziecko. Odpowiedziała, że dostała krwotoku i jej spłynęło. Poinformowałam opiekę, bo wydawało mi się, że Magda potrzebuje pomocy. Do głowy mi nie przyszło, że doszło do czegoś takiego. To musiał być szok poporodowy. Innego wytłumaczenia nie widzę – mówi kobieta, która chce pozostać anonimowa.
W domu przy Raciborskiej zjawiają się pracownicy OPS. Po rozmowie z kobietą zawiamiają policję. Kobieta zostaje aresztowana. – Ta rodzina nie była objęta naszą opieką. Nikt nie zwracał się do nas o pomoc. Gdyby tak było, to jakieś działania na pewno byśmy podjęli – przekonuje Janina Dąbrowa, kierownik OPS-u w Gorzycach.
Dziecko chciała oodać
Dalsze czynności odbywają się pod nadzorem prokuratora. W środę 8 lutego strażacy zbierają do pojemników zmarznięty popiół pod domem kobiety. Są w nim ślady ludzkiego ciała. Materiał przekazano do badań. Ekspertyzie poddane zostają także ślady zabezpieczone w domu kobiety. W czwartek 9 lutego kobieta jest przesłuchiwana w obecności psychologa w Prokuraturze Rejonowej w Wodzisławiu. – Magdalena P. dokładnie wyjaśnia, co zrobiła. Krok po kroku opisuje przygotowanie do porodu, sam poród i to co się stało potem. Mówi, co zrobiła z noworodkiem. Twierdzi, że spaliła go w piecu. Nie potrafi wyjaśnić dlaczego to zrobiła. Stwierdza jedynie, że nie chciała wychowywać kolejnego dziecka. Mówi, że zamierzała oddać je do okna życia – relacjonuje Wojciech Zieliński, prokurator prowadzący sprawę. Dodaje, że nie było żadnych przesłanek, by kobietę zatrzymać w areszcie. Zostaje zwolniona do domu.
To tylko jedna z wersji
Kobieta słyszy dwa zarzuty. Pierwszy dotyczy nieumyślnego spowodowania śmierci, natomiast drugi narażenia dziecka na bezpośrednie zagrożenie życia. Grozi jej od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.
Dokładne wyjaśnienie tego co się stało nie będzie możliwe. Przeprowadzenie sekcji zwłok nie wchodzi w grę. Nie ma ciała dziecka. Śledczy w dużej mierze muszą opierać się na zeznaniach kobiety. – Uważamy, że przyjęta przez nas kwalifikacja jest jedyną możliwą przy tym materiale dowodowym, którym dysponujemy – podkreśla prokurator Zieliński.
Przyznanie się kobiety do spalenia dziecka nie zamyka sprawy. W sobotę 10 lutego posesję, na której stoi dom ponownie sprawdzają policjanci. Przyjeżdżają z georadarem, czyli urządzeniem do przeszukiwania gruntu. Rozgrzebują ziemię. – Pracownikom OPS kobieta powiedziała, że zakopała dziecko w ziemi, więc sprawdzamy również i tę wersję – wyjaśnia prokurator Zieliński.
Nie potępiają, współczują
Z naszych informacji wynika, że Magdalena P. po wyjściu na wolność zatrzymała się u dalszej rodziny. Trójką dzieci zajmują się dziadkowie. O sprawie poinformowano sąd rodzinny, który przeprowadzi własne rozeznanie sprawy.
Kobieta pochodzi z Czyżowic, wychowywała się w ubogiej rodzinie. Choć jest 12 lat po ślubie, ostatnio sama opiekowała się dziećmi, jej mąż na co dzień pracuje w Holandii. W domu bywa rzadko. Mieszkańcy Osin są w szoku. Nad oburzeniem przeważają wyrazy współczucia. Kobieta z trójką dzieci mieszka razem z teściami i szwagrem w jednym domu.
– Teściowie to osoby w starszym wieku, schorowane. Teść ma problemy ze wzrokiem, teściowa z poruszaniem się. Szwagier buduje dom, prowadzi interes. Sporo czasu spędza więc poza domem. Wyjeżdża często za granicę – powiedziała nam sąsiadka rodziny P.
Pani Magdalena w okolicy ma raczej dobrą opinię. – Serce mi się krajało kiedy widziałam jak codziennie zaprowadzała swoje dzieci do szkoły i przedszkola. To kawał drogi. Opiekowała się dziećmi, teściami. Nie było widać, żeby piła czy nawet paliła – mówi jedna z mieszkanek Osin.
Większość mieszkańców wsi zastanawia się, jak kobiecie udawało się ukryć ciążę przed domownikami. Jak to możliwe, że o porodzie pod wspólnym dachem nikt nie wiedział? Wiele wskazuje na to, że odpowiedzi padną nieprędko. Po aresztowaniu Magdaleny P. żadna z osób, z którymi ona mieszka nie chciała z nami rozmawiać. Nikt nie otwierał drzwi.
Artur Marcisz, Rafał Jabłoński
Najnowsze komentarze