Spierali się o słodkość
Zaczęli od sernika, a skończyli na chińskiej tandecie.
Czas poświęcony przez radnych miasta dyskusjom nad nazwą lokalnego sernika był porównywalny z uwagą jaką skierowali na zapisy budżetu 2012.
Na każdym posiedzeniu komisji rady temat sernika wracał i wywoływał ożywioną dyskusję. O smakołyku, któremu jego wytwórca chce nadać nazwę „raciborski” rozmawiali członkowie komisji oświaty i gospodarki, aż w końcu zajęli się nim ci z komisji budżetu. Ich wiedzę na temat ciasta wzbogacił prezydent Lenk, odczytując treść wniosku cukiernika, skierowanego do magistratu. Wynikało zeń, że produkt ma 20-letnią tradycję, obecnie nazywany jest paryskim i stanowi sztandarowy produkt firmy. – Ma własną recepturę i ma być sprzedawany na większym obszarze niż powiat, bo zostanie zaprezentowany na Targach Poznańskich – wyjaśnił urzędnik.
Za wnioskiem cukiernika z Markowic ujął się radny z tej dzielnicy i szef komisji Franciszek Mandrysz. – To firma z potencjałem, wiemy, że przebija innych swymi produktami. Dlaczego mielibyśmy robić trudności, skoro z pomysłem na sernik raciborski była pierwsza? – pytał.Zdaniem wiceprzewodniczącego rady Artura Jarosza radni powinni byli skorzystać w tej sprawie z opinii cechu cukierników, „bo życie w społeczeństwie opiera się na wzajemnym szacunku organizacji”.
– A po co mi jako radnemu opinia cechu? – dziwił mu się radny Stanisław Borowik (Racibórz 2000). Tomasz Kusy z PiS przypomniał historię piwa z miejscowego browaru, o którego raciborską markę starał się – nieskutecznie – swego czasu przedsiębiorca z Kietrza. Przypomniał też, że zgoda rady to dopiero otwarcie drogi dla przedsiębiorcy a merytorycznie sprawdzi projekt urząd patentowy. Komisja budżetu wydała ostatecznie pozytywną opinię – z 10 radnych 8 zgodziło się na wniosek cukiernika. Przeciw głosował Artur Jarosz, wstrzymał się Dawid Wacławczyk. Na ostatniej sesji prośba przedsiębiorcy na używanie nazwy „raciborski” też zyskała akceptację.
(ma.w)
Najnowsze komentarze