Zabawki w podręcznym bagażu
Jak polskie dzieci, z pomocą kilku dobrych osób, wywołały uśmiech na twarzach swoich rówieśników w Afryce.
Mirosław Binduga z Wrocławia jest pracownikiem ONZ, który aktualnie pracuje w Liberii w Afryce. W listopadzie, podczas spotkania ze swoją znajomą z nadleśnictwa Rudy Raciborskie, Kornelią Arent, opowiadał o biedzie jaka panuje na Czarnym Lądzie. W opowieściach pana Mirosława najbardziej poruszające były opisy życia afrykańskich dzieci.
Pracownik ONZ co jakiś czas przylatuje samolotem do kraju. Wspólnie z Kornelią Arent postanowili, że część swojego bagażu przeznaczy na zabawki i artykuły szkolne dla dzieci w Afryce. Tak powstał plan zbiórki tych artykułów w szkołach i przedszkolach.
– Szybko rozwiesiłam plakaty w szkołach, z którymi współpracuję. Pomogli mi nauczyciele i rodzice, którzy przekonali dzieci do pomocy. Zebraliśmy już w sumie 40 kilogramów zabawek i artykułów szkolnych – mówi leśniczka. Pierwsza partia zbiorów już dotarła do Liberii. ONZ-towscy koledzy Mirosława Bindugi byli z początku źli, że zamiast polskiego jedzenia w bagażu przywiózł zabawki. Kiedy zobaczyli jak zareagowały dzieci, sami myślą, żeby przyłączyć się do akcji. – Afrykańskie dzieci są bardzo wdzięczne za taką pomoc. Gdy zobaczyły dary rzucały się Mirkowi na szyję – relacjonuje Kornelia Arent.
W styczniu planowany jest drugi przelot zabawek z Polski. – Wysłałam zapytanie do LOT-u czy mogą zwiększyć limit bagażowy, bo zabawki ciągle do mnie spływają. Jeżeli będzie taka zgoda, to wyślemy więcej – mówi organizatorka pomocy. Na razie ograniczeniem w przekazaniu prezentów jest właśnie limit bagażowy. – Ludzie chętnie chcą pomagać. Jeśli uda nam się zorganizować większy transport, będziemy akcję nagłaśniać – mówi Kornelia Arent. Placówki, których uczniowie i nauczyciele pomogli w akcji: Zespół Szkół Dwujęzycznych w Solarni, Zespół Szkół Specjalnych w Raciborzu, Przedszkole nr 7 im. Jana Brzechwy w Rydułtowach.
(woj)
Najnowsze komentarze