Co wypada czytać w szkole?
Szkolna afera w Studziennej – czy dyrektor zastrasza uczniów?
– Dyrektor szkoły w Studziennej zabrania uczniom czytać magazyny typu Bravo.
Rada miasta skierowała do komisji rewizyjnej skargę rodziców Szkoły Podstawowej nr 5 W Raciborzu na jej dyrektora Jana Goldmana. Zdaniem rodziców w szkole miało dojść do zastraszania uczniów.
Afera w Dwujęzycznej Szkole Podstawowej nr 5 dla Mniejszości Niemieckiej w Raciborzu wybuchła w lutym, kiedy dyrektor szkoły zabrał dwójce uczniów czasopismo „Bravo”. Sprawa otarła się o ostatnią sesję rady miasta, gdzie nie podawano szczegółów sporu. – Brudy pierze się u siebie – mówił mediom dzień później Mirosław Lenk.
Udało nam się dotrzeć do treści złożonego w urzędzie pisma. Rodzice twierdzą, że dyrektor zastraszył uczniów, którzy czytali „Bravo”. „Dyrektor w obecności całej klasy wypowiedział się negatywnie na temat treści w niej zawartych stwierdzając, że dzieci nie powinny jej kupować, a tym bardziej czytać. Pomimo, iż uczniowie otrzymali jasne i konkretne informacje, dnia 9 lutego pani pedagog (…) zaprowadziła do gabinetu dyrektora uczniów (którym zabrane zostały gazety tj. Agatę F. i Szymona L.), gdzie w pierwszej kolejności przeprowadzono rozmowę z Agatą. Zadawano pytania, a następnie pouczano, aż w końcu nastraszono interwencją kuratora i sądu rodzinnego. Pozwolono sobie nawet na komentarz, iż ma „nieodpowiedzialnych rodziców”. Agata tak bardzo płakała, iż jak sama stwierdziła „dopiero jak mi z nosa kapało, pan dyrektor podał mi chusteczkę”. Kolejna rozmowa przeprowadzona w podobnym tonie z Szymonem doprowadziła do tego, iż wrócił ze szkoły roztrzęsiony i zapłakany. Wziął rower i w takim stanie pojechał na drugi koniec miasta Raciborza do ojca, który był w pracy, aby niezwłocznie poinformować go o całym zdarzeniu” – czytamy w piśmie podpisanym przez kilkunastu rodziców.
W trosce o najmłodszych
Zdaniem rodziców reakcje dyrektora i pedagog były nieadekwatne do zaistniałej sytuacji. – Przecież tak naprawdę te dzieci niczego złego nie zrobiły. Zdarzenie to było burzliwie komentowane przez całą klasę. Tym bardziej reakcja dyrektora była niewłaściwa, gdyż rodzice o zaistniałej sytuacji dowiedzieli się od swoich dzieci, które wizją kuratora, sądu i policji były wręcz przerażone, nie zaś bezpośrednio od wychowawcy czy też dyrektora szkoły – piszą mieszkańcy Studziennej. Dyrektor Jan Goldman wyjaśnia, że chodziło mu o dobro dzieci, szczególnie tych młodszych a całym zamieszaniem wokół swojej osoby jest zdziwiony. – Byłem przy rozmowie pedagog z dziećmi i nie sądzę, aby podczas niej padły nieodpowiednie stwierdzenia, które mogły zastraszyć dzieci. Rodzice mają prawo wychowywać dzieci według swoich wartości, ale ja jako dyrektor muszę chronić wszystkich uczniów. Tu chodzi nie tylko o osoby z najstarszych klas, ale również o te z klas pierwszych i drugich – tłumaczy Jan Goldman.
Wydział bez stanowiska
Marek Kurpis, naczelnik wydziału edukacji, kultury i sportu Urzędu Miasta w Raciborzu odesłał nas do prezydenta miasta, informując równocześnie, że jego wydział nie zajął stanowiska wobec zamieszania w Studziennej. – Traktuję to jako nieporozumienie. Brudy powinno się prać u siebie i obie strony powinny nad tym pracować. Emocji nie wolno przenosić na zewnątrz, to nie przysłuży się dobrze żadnej ze stron – wyjaśnia Mirosław Lenk. Skarga trafiła również do rybnickiej delegatury Kuratorium Oświaty w Katowicach. – Otrzymaliśmy takie pismo, jednak skierowane jest ono do prezydenta Raciborza, a nam przesłano je jedynie „do wiadomości” – wyjaśnia Anna Wietrzyk rzeczniczka kuratorium. – W naszej instytucji funkcjonuje osobny wydział skarg, który zajmuje się tego typu sprawami. Pismo musi być skierowane jednak bezpośrednio do nas, abyśmy mogli je skierować na odpowiedni tryb. Wówczas do szkoły przyjeżdża wizytator i ocenia sytuację. Mimo to, na początku tygodnia skontaktujemy się z raciborskim urzędem, aby zapytać jakie kroki zostały podjęte w tej sprawie – dodaje Wietrzyk.
Najpierw czyta pedagog
Bravo to jeden z największych magazynów młodzieżowych w Polsce. Od lat posiada kolumnę dotycząca między innymi życia seksualnego wśród nastolatków. – Wszystkie nasze teksty są konsultowane z pedagogami i innymi specjalistami. Jesteśmy zdziwieni taką postawą szkoły. Na szczęście to rzadkie przypadki – mówi nam Małgorzata Wiankowska, redaktor prowadząca Bravo.
Przewodnicząca rady rodziców uczniów SP 5 tłumaczy, że rodzice skierowali skargę w obawie o swoje dzieci. – Jak wszystkim rodzicom chodzi nam o to, aby naszym dzieciom nie działa się krzywda. Dziecko w szkole ma mieć w nauczycielu przykład do naśladowania i oparcie. To nie pierwsza sytuacja ze strony dyrektora, która wzbudziła nasze zaniepokojenie, ale po ostatnim zdarzeniu powiedzieliśmy dość – mówi Mariola Figura szefowa rady rodziców.
(acz)
Najnowsze komentarze