Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Zwycięstwo było blisko

12.10.2010 00:00 red
Beniaminek B klasy Podokręgu Racibórz, zespół LKS Bieńkowice spisuje się jak dotąd rewelacyjnie.  Po ośmiu kolejkach zajmowali miejsce na pudle, a do prowadzącej w tabeli Odry Nieboczowy tracili zaledwie 5 punktów.
Choć to Bieńkowice występowały w roli gospodarza, to nie było tego widać z perspektywy pierwszych minut spotkania. To goście z Lysek zaatakowali z animuszem i bez respektu dla miejscowych. Pierwsze ostrzegawcze strzały na bramkę Bieńkowic były minimalnie chybione. Nieład w formacji obronnej, jaki panował w zespole Zdzisława Małysa, sprawiał wrażenie, że to nie Bieńkowice są faworytem, a przyjezdni z Lysek. Gospodarze mogli się cieszyć jedynie z tego, że lyseckie armaty były źle nastawione.
 
Pod koniec pierwszej połowy zaatakowali bieńkowiczanie, na tyle skutecznie, że za sprawą Krzysztofa Gadżały piłka znalazła się w bramce. Przy odrobinie szczęścia wynik mógł ulec zmianie jeszcze w pierwszej części spotkania. Aktywny tego dnia napastnik Gadżała dostał piłkę na piąty metr, ale piłka trafiła tylko w słupek. Zaraz po przerwie trzydziestometrowy rajd z piłką zakończony bramką przeprowadził Gadżała, mijając kolejno dwóch obrońców i bramkarza. Wynik 2:0 nie był sprawiedliwy z przebiegu meczu. Pozostali piłkarze Bieńkowic rozochoceni dobrą skutecznością atakowali dalej i częściej jednak już bez efektu bramkowego. Na dwadzieścia minut przed końcem do głosu doszli goście, co chwilę kąsając groźnymi atakami goalkeepera gospodarzy. Ukąsić udało się w 71. minucie kiedy to po rzucie rożnym głową do bramki piłkę skierował kapitan lyseckiej jedenastki – Daniel Mrozek. Goście zwęszyli szansę na remis i kontynuowali ataki. Najpierw przed szansą stanął Paweł Papierok, później Dawid Machoczek. Postawić kropkę nad i mógł Gadżała, jednak jego strzał powędrował nad poprzeczką. Niewykorzystana sytuacja przez zespół z Bieńkowic się zemściła. Lyski zdecydowały się zaatakować raz jeszcze i to skutecznie. Piłkę na dwudziesty metr od bramki dostał Mateusz Gawliczek. Futbolówka, nim wpadła do bramki, odbiła się od głowy jednego z obrońców, co spowodowało wyższy lob nad bramkarzem Piotrem Szrytem. Wynik 2:2 nie uległ już zmianie i obie ekipy podzieliły się punktami.
 
LKS Bieńkowice – LKS Lyski 2:2 (1:0)
Bramki: Krzysztof Gadżała 38., 48. – Daniel Mrozek 71., Mateusz Gawliczek 87.
Żółte kartki: Przemysław Kowolik, Krzysztof Gadżała (obaj LKS Bieńkowice).
Sędziowali: Sławiomir Kozioł, Bronisław Pytlik, Ludwik Majer.
LKS Bieńkowice: Piotr Szryt – Leszek Dzierżęga, Andrzej Gadżała, Krzysztof Gadżała, Przemysław Kowolik, Dawid Mosek, Arian Slany, Sebastian Stopa, Łukasz Walkowiak, Piotr Żurawiec, Kamil Andrzejewski. Z ławki rezerwowych weszli: Daniel Mosek, Radosław Kowolik i Andrzej Gos.
LKS Lyski: Michał Małecki – Mariusz Foryś, Daniel Mrozek, Zbigniew Dyczka, Jarosław Sznajder, Piotr Zientek, Dawid Machoczek, Sebastian Zimoń, Kamil Gawlyta, Mateusz Gawliczek, Paweł Papierok. Z ławki rezerwowych weszli: Dawid Nieszporek, Czesław Wojciechowski.
 
Zdzisław Małys, trener LKS Bieńkowice: Jestem trochę zaskoczony postawą drużyny. Moi piłkarze myśleli, że rywal to ekipa z dolnej części tabeli, że mecz jest już wygrany. Ten mecz był jednym ze słabszych meczów w naszym wykonaniu w tym sezonie. Pół drużyny nie grało na swoim poziomie. Szkoda straconych punktów.
 
Czesław Bugdol, trener LKS Lyski: Pokazaliśmy, że umiemy w piłkę grać. Musimy poprawić trochę ustawienie drużyny, trzeba cierpliwości i będzie dobrze. Zabrakło skuteczności w pierwszej połowie. Graliśmy do końca i to przyniosło efekt rezultatu jaki osiągnęliśmy. Drużyna Bieńkowic nie wykorzystała kilka stuprocentowych okazji i to się zemściło.
 
(kozz)
  • Numer: 41 (960)
  • Data wydania: 12.10.10