Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Winny dzierżawca

05.10.2010 00:00 woj
Kilka miesięcy temu na ulicy Staszica na jeden z samochodów spadło drzewo. Właściciel pojazdu do tej pory toczy boje z urzędnikami o odszkodowanie.

Co ma zrobić właściciel samochodu na który spadło drzewo? – poczekać

Nieuchwytny Sukces

31 sierpnia, ul. Staszica. Silny wiatr łamie topolę. Konar drzewa upada na samochód. Właściciel pojazdu następnego dnia udaje się do urzędu miasta w Raciborzu. Tu dowiaduje się, że topola rośnie na gruncie miejskim i należy mu się odszkodowanie. A po dwóch tygodniach...

Antoni Wilkaniec mieszka przy ul. Staszica, parkuje swoje audi od lat na jednym parkingu, obok innych samochodów. Pod koniec sierpnia złamana topola niszczy maskę jego pojazdu. Raciborzanin zaczyna szukać winnego, gdyż drzewo od dawna budziło wśród mieszkańców obawy.

– Po tym zdarzeniu zgłosiłem wszystko na policję. Stąd otrzymałem protokół. Przekazałem wszystkie dokumenty wraz ze zdjęciami do wydziału gospodarki nieruchomościami – opowiada pan Antoni. W wydziale przez dwie godziny szukano kto jest odpowiedzialny za działkę, na której rosła topola. Geodeci z magistratu w końcu przyznali, że to teren miejski i urząd przekaże sprawę swojemu ubezpieczycielowi. Wszystko ma być załatwione.

Pozbyć się problemu?

Antoni Wilkaniec czeka z remontem samochodu. Boi się, że gdy dokona napraw, może być problem z odzyskaniem kosztów. Blacharz wycenił robociznę na blisko 3 tys. zł. – Po dwóch tygodniach poszedłem sprawdzić co się dzieje w mojej sprawie. Okazało się, że ziemia pod topolą jest dzierżawiona. Radca prawny w urzędzie wydał opinię, że w tym przypadku miasto nie ponosi odpowiedzialności za to zdarzenie – wspomina poszkodowany. – Odniosłem wrażenie, że chcą się pozbyć problemu – dodaje.

W urzędzie odesłano pana Antoniego do dzierżawcy nieruchomości, przy której rosło drzewo. To firma Sukces. – Podano mi adres, numer telefonu i nazwę firmy. Gdy zadzwoniłem nikt nie odbierał a firma mieści się w Opolu. Na Staszica przekonywali mnie, że dzierżawca odpowiada jedynie za 4 metry wokół budynku – mówi pan Antoni. W wydziale gospodarki nieruchomościami zapewniają, że dzierżawa jest podpisana na całą nieruchomość i obejmuje wszystkie drzewa tam rosnące. – Prosiliśmy o opinię radcy prawnego, aby mieć pewność jak postąpić – tłumaczy Joanna Pawlik z urzędu miasta. – O całej sprawie zawiadomiono już dzierżawcę – zapewnia Elżbieta Sokołowska naczelnik wydziału gospodarki nieruchomościami.

Nikt nie odbiera

W magistracie nie podali nam danych dzierżawcy. Opolski adres firmy, którym dysponują w urzędzie to i tak błędny trop. Przedsiębiorca, który na co dzień zajmuje się produkcją mebli dawno zmienił adres i telefony. Przy ul. Eihendorffa 4 w Opolu często ktoś pyta o szefa Sukcesu. Bez sukcesów. Podobne perypetie spotkały pana Antoniego, który tracił nadzieję. Po poszukiwaniach sami znaleźliśmy aktualny telefon do dzierżawcy. Mirosław K. zlecił jego odbieranie swoim pracownikom i rzadko można go pod nim złapać. Po kilku dniach się udało. – Z mojej wiedzy to miasto odpowiada za te drzewa. Jeśli jednak oni tego unikają, to trzeba to jakoś załatwić. Mam wykupione OC, muszę to skonsultować – powiedział nam Mirosław K., właściciel Sukcesu. Na tym kontakt się urwał, właściciel jest dziś nieuchwytny.

Co robić? Auto unieruchomione, brak kontaktu z dzierżawcą, w urzędzie nic nie wiedzą. – Rzeczywiście, samochodu lepiej nie naprawiać. Chyba, że wcześniej wynajmiemy rzeczoznawcę, który oszacuje szkodę. Protokół rzeczoznawcy przekazujemy firmie ubezpieczeniowej dzierżawcy, a ci na tej podstawie powinni pokryć wszystkie koszty – wyjaśnia Andrzej Woś – doradca ubezpieczeniowy. Jeśli ubezpieczyciel lub właściciel odmówi przyjęcia protokołu, sprawę należy skierować do sądu. – Za utrzymanie terenu zawsze jest ktoś odpowiedzialny. Rzadko się zdarza, że dzierżawca udowodni, że nie miał wpływu na wypadek – precyzuje doradca. W urzędzie miasta nie zostawiają żadnych złudzeń. – W drodze administracyjnej pan Antoni nic u nas nie załatwi, a zarządca terenu pewnie wynajmie prawnika – mówi Elżbieta Sokołowska.

27 dni

Poszkodowany już prawie miesiąc próbuje załatwić sprawę. Nie potrafi jednak zrozumieć, dlaczego ostateczną informację na temat dzierżawcy terenu otrzymał prawie cztery tygodnie po zgłoszeniu szkody. – Otrzymałam pismo o sprawie 13 września. Po dwóch tygodniach pan Wilkaniec otrzymał odpowiedź – tłumaczy naczelnik. Z tego wynika, że w magistracie szukali dzierżawcy przez niemal dwa tygodnie. Może dlatego, że jego dane są dawno nieaktualne? – Gdybym wiedział wcześniej, że mam sam szukać tej osoby to bym zaczął to robić już miesiąc temu – denerwuje się pan Antoni. Jego samochód stoi uszkodzony a mężczyzna się zastanawia: co by zrobili oni gdyby byli na moim miejscu?

Przedsiębiorca ze Staszica, niedługo po całym zdarzeniu złożył wniosek do urzędu miasta o wycinkę reszty drzew z dzierżawionego terenu. Pan Antoni nadal próbuje się z nim skontaktować.

(woj)

  • Numer: 40 (959)
  • Data wydania: 05.10.10