Niedziela, 28 lipca 2024

imieniny: Aidy, Innocentego, Marceli

RSS

Kiedy dobrze znaczy źle

07.09.2010 00:00 Jolanta Reisch
Czasami robimy dobrze, a wychodzi źle. Czasami robimy dobrze i dobrze wychodzi. Czasami robimy bardzo dobrze, ale ludzie mówią, że to jest złe chociaż nie mają ku temu najmniejszych podstaw. Tak jak w tej historii. Przeczytajcie i oceńcie sami…

Kiedy Kasia, Tomek, dwóch Krzysiów i Elwira spotkali się i wymyślili, że zorganizują imprezę charytatywną, z której dochód przeznaczą dla niepełnosprawnej dziewczynki z Raciborza, myśleli, że robią dobrze. Internauci jednak prędko wyprowadzili ich z błędu. Oczywiście anonimowo, ukryci pod różnorodnymi nickami.

– Trzeba nisko upaść, żeby robić promocję na chorych? – WSTYD!

– Pod pretekstem pomocy dla chorych promuje się jakiś lokal.

– Kpina pomocą byłoby to gdyby lokal z całego tygodnia dał swoje zyski na szczytny cel dla Pani Madzi, a to zapewne reklama lokalu, jak wieczorem przejeżdżam to widzę pustki.

– Śmierdzi komercją fuj.

– Promocja pełną parą kosztem choroby niewinnej dziewczyny.

– I biedna dziewczynka będzie patrzyć jak inne dzieci się bawią ... sadyzm ... dlaczego nikt nie poda numeru konta bankowego żeby pomóc dziewczynie? Firemki się promują...

– Ciekawe kto kupi te obrazki, znając życie nikt….

Te wypowiedzi wywołała zapowiedź pikniku pod hasłem – Baw się z Lilu Poza Czasem. W jego organizację zaangażowały się dwie raciborskie firmy – nowo powstające Centrum Rozwoju Dziecka LiluPlay oraz kawiarnia Poza Czasem. Plan był taki – przybyłe na imprezę dzieci rysują obrazki. Złożone razem mają stworzyć najdłuższy obraz w mieście. Wcześniej jednak będą wylicytowane a dochód z ich sprzedaży przeznaczą na pomoc dla 10-letniej Magdy Główki, dziewczynki z Raciborza, cierpiącej od urodzenia na porażenie mózgowe.

Nie wstydzę się przyjąć pomocy

Pewnego dnia w domu Ewy i Bartosza z Raciborza zadzwonił telefon. Męski głos zapytał, czy zgadzają się, by zrobić imprezę charytatywną, z której dochód zasili konto ich niepełnosprawnej córki. – Bardzo nam się ten pomysł spodobał. Szczególnie to, że w Raciborzu ktoś w końcu pomyślał o niepełnosprawnym dziecku – zapewnia mama Magdy. – Podczas spotkania z organizatorami, na które przyszliśmy całą rodziną razem z Madzią, okazało się, że dowiedzieli się o córce pocztą pantoflową.

Ustalono szczegóły, uzyskano zgodę fundacji, która na co dzień opiekuje się Madzią, poinformowano prasę…

– Gdy następnego dnia przeczytałam komentarze pod tekstem zapowiadającym piknik, to nie uwierzyłam w to co niektórzy wypisują, nie mając pojęcia o akcji i niepełnosprawności – wspomina Ewa. – Ale ku zdziwieniu tej garstki, piknik był bardzo udany a to wszystko dzięki organizatorom, którzy wpadli na tak wspaniały pomysł, wkładając w to swoje siły i serca. Wszyscy dobrze się bawili zaczynając od tych starszych, a kończąc na tych młodszych. Obrazki były piękne, kolorowe, na wielu widniała Magda, były serca, kwiaty, samochody... Niektóre z nich były podpisane „Madziu wyzdrowiej”, „Madziu, dużo zdrówka”. – Właściwie podczas całej imprezy byłam bardzo wzruszona i szczęśliwa – przyznaje. – Dziękuję, wszystkim tym którzy przybyli i zobaczyli, że robiąc dobrze, dobro zyskujemy. Aha i jeszcze coś, mam nadzieję, że inni wezmą przykład i może przeprowadzą podobną akcję, w końcu w Raciborzu jest dużo dzieci które potrzebują Waszej pomocy tak jak Madzia.

Internet to szybkie i agresywne medium

– Nie ukrywam, że byłam zła, gdy zobaczyłam negatywne komentarze pod informacją o naszym pikniku charytatywnym – przyznaje Katarzyna Kreuzer, właścicielka Centrum Rozwoju Dziecka LiluPlay. – Tę akcję wymyśliliśmy spontanicznie. Przy okazji promocji chcieliśmy zrobić coś fajnego. Niestety, garstka osób w Raciborzu potrafi wszystkie pomysły zepsuć. Najgorsze jest to, że ci co to piszą, sami nic nie robią. Pomyślałam sobie – człowieku, przecież ty nie widziałeś tego dziecka, nie znasz jego rodziny. Internet to szybkie i agresywne medium. I jeżeli człowiek podda się tej krytyce, da się ponieść emocjom, to nagle wpada w rolę ofiary. I jeżeli nie ma grubej skóry, zaczyna się tłumaczyć. Gdy przeczytaliśmy pierwsze negatywne komentarze, to niektórzy moi pracownicy, zaangażowani w tę imprezę mieli łzy w oczach. Zastanawialiśmy się, jak można być tak podłym. To nic innego jak bezkarne ukrywanie się pod nickiem, by wyrzucić z siebie złość i frustrację.

– Dlaczego wydają opinię, skoro nie wiedzą, kim jest Madzia? – wtóruje koleżance manager klubu Krzysztof Pakulec. – Zacząłem się zastanawiać, co to za ludzie? Pewnego wieczoru próbowałem się wczuć w ich rolę. Pisałem komentarze, kasowałem je, potem pisałem kolejne. Tak przez dwie godziny. I wtedy zrozumiałem. To są ludzie, którzy siedzą przed komputerem i się okropnie nudzą. Pomyślałem sobie, sorry, ale mam ciekawsze zajęcia niż odpowiadanie na takie podłe i obraźliwe komentarze.

Uśmiech dziecka w podzięce

Krzysztof Pakulec, który prowadził licytację obrazków podczas sobotniej imprezy, jeden z nich, utrzymany w bardzo ciemniej i smutnej tonacji, zadedykował właśnie tym wszystkim, którzy pisali w internecie nieżyczliwe komentarze. – I ten obrazek został wylicytowany za 100 zł – nie kryje satysfakcji z tego faktu.

Nie był to zresztą jedyny obrazek, sprzedany za tak wysoką kwotę. – Na ten piknik przyszli właściwi ludzie. Ludzie, którzy wiedzieli, po co przychodzą – przyznaje Krzysztof Pakulec. – Przyszli znajomi i znajomi znajomych – dodaje Ewa. – Jeden z obecnych powiedział mi, że przyprowadził swoje dzieci, by niejako oswoiły się z niepełnosprawnością innego dziecka. Zresztą dzieci odbierają takie sytuacje zupełnie naturalnie. – Kiedy już pod koniec imprezy podszedłem do Magdy i powiedziałem jej, że pewnie się wkrótce znów zobaczymy, uśmiechnęła się do mnie szeroko i ten uśmiech była dla mnie najlepszą zapłatą – dodaje Krzysztof.

2 tysiące już są

Z kronikarskiego obowiązku spieszę donieść, że impreza się w pełni udała. Uczestniczące w pikniku dzieciaki namalowały 28 obrazków. Na kilku z nich była Madzia. Na wielu obrazkach znalazły się życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Licytacja przeszła najśmielsze oczekiwania rodziców Magdy i samych organizatorów imprezy. Cena wywoławcza – złotówka za obrazek – okazała się zdecydowanie zaniżona. Najmniejsza kwota, za jaką kupiono rysunek wynosiła 20 zł. Te najdroższe poszły za 100 zł, za większość jednak zapłacono 50 zł lub więcej. Z samej licytacji zebrano 1900 zł. W skarbonce na pewno jednak jest więcej. Rodzice przeznaczą te pieniądze na wyjazd na turnus rehabilitacyjny Magdy, która korzysta z tego typu pomocy medycznej co najmniej 3 razy w roku. Jeden wyjazd to wydatek około 5 do 12 tysięcy złotych.

Organizatorzy sobotniego pikniku chcą kontynuować akcję pomocy Magdzie. Już planują kolejne imprezy, choć szczegóły na razie trzymają dla siebie.

Do końca roku w kawiarni Poza Czasem i w Centrum Rozwoju Dziecka LiluPlay wystawione będą skarbonki, do których można wrzucać datki.

Dziewczynka ma czterokończynowe dziecięce porażenie mózgowe, padaczkę i wadę wzroku.

Jolanta Reisch

  • Numer: 36 (955)
  • Data wydania: 07.09.10