Niedziela, 28 lipca 2024

imieniny: Aidy, Innocentego, Marceli

RSS

Lekarz mówił o dyktacie ortopedów

27.04.2010 00:00 ma.w
Dlaczego w szpitalu ograniczono liczbę operacji? Czy odejdą stamtąd ortopedzi, którym wręczono wypowiedzenia? Czy na Gamowskiej zamkną kolejny oddział? Pytała radna powiatowa Krystyna Mandrysz, odpowiadał wicedyrektor Włodzimierz Kącik.
Zastępca dyrektora ds. medycznych gościł na posiedzeniu komisji zdrowia. Przyszedł w zastępstwie Ryszarda Rudnika by przekazać radnym powiatowym informacje na temat bieżącej działalności szpitala. Ograniczył się do odpowiedzi na ich pytania, a te dotyczyły przyszłości oddziału urazowo-ortopedycznego. O problemach z nim związanych mówi się na forum rady powiatu od zeszłorocznej wiosny.
 
Krystyna Mandrysz spytała Kącika czy lecznicy brakuje anestezjologów i czy wykonywanie operacji jest utrudnione, bo dostępna jest tylko jedna sala i odbywają się one tylko trzy razy w tygodniu. Ciekawiło ją też wręczenie ortopedom z Gamowskiej wypowiedzeń warunków pracy. – Czy jak odejdą to oddział zamkną? – spytała.
 
Włodzimierz Kącik przyznał, że w szpitalu rejonowym potrzebnych jest dwóch etatowych anestezjologów do „płynnego działania”. Z pozyskaniem specjalistów jest problem, bo brakuje ich na rynku. Zastępca dyrektora widzi rozwiązanie w kształceniu przyszłych anestezjologów na Gamowskiej w formie studium podyplomowego. Sporządzono już stosowny wniosek o uruchomienie takiego w Raciborzu.
 
Problem z oddziałem urazowo-ortopedycznym związany jest z niewystarczającym kontraktem z Narodowym Funduszem Zdrowia. – Wystarczy go na leczenie 50 tys. pacjentów, a potrzeby dotyczą 120 tys. – oznajmił Kącik i dodał, że oddział nie jest w stanie na siebie zarabiać. Wini za ten stan rzeczy zespół lekarzy „którzy nie podjęli wcześniej wysiłków aby utrzymać o 40% wyższy kontrakt”. Wskutek ich „niefrasobliwego postępowania” NFZ odebrał pieniądze i stąd dzisiejsze straty na ortopedii (co miesiąc zadłużenie powiększa się o 130 tys. zł). – Zaniechania z przeszłości doprowadziły do stanu konkretnie absurdalnego – stwierdził lekarz.
 
– Trzeba odbudować, to co zniszczono – Kącik przedstawił swą strategię radnym. Ortopedom z Gamowskiej dyrekcja lecznicy wypowiedziała warunki pracy w części dotyczącej rozliczenia czasu pracy. Chciano ich zagospodarować gdzie indziej ale odmówili pracy na Izbie Przyjęć. Rradny Jan Matyja pokazał na posiedzeniu kopię korespondencji ortopedów z dyrekcją, gdzie skarżyli się, że każą im wykonywać pracę, do której nie mają uprawnień. – Kącik nazwał te zarzuty kłamstwami. – Nie możemy im płacić tylko za to, że są – podkreślił gość komisji. Dodał, że codziennie odbiera skargi pacjentów na miejscowych ortopedów. Wskazał ponadto, że w zespole przeważają lekarze „grubo po 50-tce”, a młody jest tylko jeden. – Nie rozwijają się, wkrótce odejdą na emeryturę – przekazał radnym.
 
Gdy radny Jan Matyja, który obawia się likwidacji oddziału, poradził Kącikowi by z podwładnymi „rozmawiać, to podejdą do problemu życiowo”, ten spytał go czy cały szpital powinien się poddać dyktatowi grupy 10 osób.
 
Szef komisji zdrowia, także lekarz raciborskiego szpitala Marceli Klimanek przypomniał kolegom z rady, że całą kadencję walczy o zmianę podejścia do pracy w lecznicy na Gamowskiej. Ubolewał, że konflikt na linii dyrekcja – ortopedia bagatelizowano za poprzedniego zastępcy dyrektora Rudnika. – Już w II kwartale zeszłego roku poruszałem problem rosnącego zadłużenia oddziału z 800 tys. zł na 1,2 mln zł. Efekty są jak w przysłowiu z 6 kucharkami (na ortopedii jest 10 etatów, zdaniem dyrekcji o 2,5 za dużo) – mówił. Do oceny bieżącej sytuacji na oddziale użył przysłowia: starego muła ciężko pogonić. W zaprzęgu już tylko idzie, a nie galopuje.
 
Radnemu Janowi Matyi nie podobało się, że wcześniej w tej sprawie radnym mówiono, że „idzie ku dobremu”, a tymczasem temat wraca jako zagrożenie, od którego „włos się jeży”. – Czy jest pan gotów na sytuację, w której wszyscy oni złożą wypowiedzenia? – zapytał zastępcę dyrektora. – Nikt nie zabezpiecza w warunkach możliwej dezercji trzech zastępów wojska. Nikt też nie chce konfliktu z tą grupą zawodową. Musimy jednak reagować gdy nie chcą współpracować, a wręcz podejmują wrogie działania – wyjaśniał Włodzimierz Kącik. Wedle jego relacji, dogaduje się z resztą załogi szpitala i pracuje mu się dobrze. – Będziemy nadal realizować świadczenia wobec pacjentów – podkreślił na koniec. 
 
Mariusz Weidner
  • Numer: 17 (937)
  • Data wydania: 27.04.10