Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

List do redakcji

23.02.2010 00:00 red
Pogoń za pieniądzem zabija tradycję
Moim zdaniem tradycja wodzenia niedźwiedzia to wspaniała sprawa i duże społeczne zaangażowanie mieszkańców. Uważam, że ta tradycja powinna być podtrzymywana i kontynuowana oraz przekazywana z pokolenia na pokolenie. Głównymi organizatorami od wielu lat są Piotr Morawin i Rudolf Blana ze Sławikowa. Postacie, które brały udział w tradycji wodzenia niedźwiedzia, tzw. „bery” to: Piotr Morawin (akordeon), Krystian Mierzwa (saksofon), Rudolf Blana (bęben), Andrzej Kordula (lekarz), Marek Kordula (goryl), Rafał Rzodeczko (baba), Dariusz Dziadźka (strażak), Czesław Szmajda (diabeł) ze Sławikowa oraz Rajmund Marek (policjant) i Dariusz Wojnarski (niedźwiedź) z Grzegorzowic. Z niedźwiedziem odwiedzono wioski: Lasaki, Sławików, Grzegorzowice i część Ligoty Książęcej, gdyż brakowało czasu, bo o godz. 19.00 odbywa się zabawa z przebierańcami, na którą przybywają rodzice ze swoimi dziećmi w przebraniu. Dzieci obdarowane są słodyczami. Zabawa trwa do późnych godzin nocnych. W tym roku cała uroczystość odbyła się w sali wiejskiej  w Ligocie Książęcej, gdzie głównym organizatorem było sołectwo. Kilkanaście lat temu ten zwyczaj wodzenia niedźwiedzia miał miejsce także we wsi Grzegorzowice, ale przez wyjazdy do pracy za granicę z powodu braku chętnych tradycja upadła, dlatego dwie osoby z Grzegorzowic wspierają grupę „berów” ze Sławikowa. Szkoda, że pogoń za pieniądzem zabija wartość tej wspaniałej tradycji. Jako samorządowiec i mieszkaniec Grzegorzowic chciałbym serdecznie podziękować wszystkim tym, którzy przyczyniają się do utrzymania tej tradycji.   Chciałbym jeszcze wspomnieć o innej tradycji z moich dziecinnych lat, jaką był lany poniedziałek, inaczej śmigus dyngus, a po naszemu „chodzenie sikać”. W drugi dzień świąt wielkanocnych, gdy tylko robiło się szaro za oknem, chłopcy chodzili od domu do domu z butelkami z wodą, tzw. „sikawkami” i polewali samotne dziewczyny i gospodynie, za co otrzymywali jajka „kroszonki” specjalnie przygotowane przez gospodynie oraz słodycze i owoce, których w tych czasach w sklepach brakowało. Patrząc na tę tradycje dziś można powiedzieć, że też zanika, gdyż młodzi chłopcy wolą siedzieć w domach przez komputerem lub telewizorem, a może przez dobrobyt, gdyż dziś można w sklepie wszystko kupić, a w latach 80. sklepy świeciły pustkami.   Damian Niedballa,
wiceprzewodniczący Rady Gminy w Rudniku, mieszkaniec Grzegorzowic



Od redakcji:
Ze względu na niemerytoryczną dyskusję, możliwość komentowania artykułu została wyłączona.
  • Numer: 8 (932)
  • Data wydania: 23.02.10