Niedziela, 28 lipca 2024

imieniny: Aidy, Innocentego, Marceli

RSS

Czesi z naszych leków robią narkotyki

23.02.2010 00:00 acz
Coraz częściej gości bardziej interesują raciborskie apteki niż zabytki.
W aptece w Chałupkach ciężko kupić więcej niż jedno opakowanie gripexu. W szufladzie na zapleczu leży również zaledwie jedno opakowanie preparatu ibuprom zatoki. Powód? Aptekarze mają dość uzależnionych od narkotyków Czechów, którzy od razu wykupiliby każdą ilość tego typów preparatów. Sprawny chemik łatwo przetworzy te lekarstwa w jeden z najsilniejszych narkotyków – amfetaminę.
 
Wspomniane preparaty to tylko część ze specyfików dostępnych na rynku, które przynoszą ulgę chorym i udrażniają układ oddechowy. Akatar, Sudafed, Gripex, Ibuprom Zatoki czy Tussipect mają jeszcze jedną wspólną cechę – zawierają efedrynę i pseudoefedrynę. Obie substancje silnie działają na układ nerwowy powodując pobudzenie. W Polsce tylko zawierający efedrynę Tussipect wydawany jest na receptę. Resztę można bez trudu kupić nawet w kiosku. Czesi już dawno zauważyli potrzebę kontroli nad „wiecznie przeziębionymi” amatorami środków farmakologicznych. W czeskich aptekach w hurtowych ilościach preparaty z efedryną wykupywali nie tylko narkomani, ale i studenci, którzy potrzebowali na sesję egzaminacyjną legalnego środka pobudzającego. Kiedy syropy na przeziębienie zaczęły trafiać nie tylko do żołądków sennych studentów, ale i do aparatur grup przestępczych, władze Czech postanowiły wprowadzić ograniczenia w sprzedaży wspomnianych preparatów. Od maja ubiegłego roku, każdy Czech, który kupuje pewne preparaty na przeziębienie musi podać aptekarzowi imię i nazwisko a także numer PESEL. Ma to ograniczyć hurtowe wykupywanie leków.
 
Lek na PESEL
 
W Polsce brakuje podobnych rozwiązań do tych, które zostały wprowadzone w Republice Czeskiej. Póki co wszystko zależy od rozsądku i czujności aptekarzy. Punkt apteczny „Pigułka” znajduje się w Chałupkach, niedaleko granicy z Czechami. Od dwóch lat był szturmowany przez klientów z Czech, którzy brali na pniu każdą ilość ibupromu i gripexu max. Aptekarze odetchnęli z ulgą, dopiero gdy przestali zamawiać tego typu preparaty. – W naszej aptece mamy śladowe ilości tych preparatów. Znamy naszych mieszkańców i trzymamy je głównie dla nich. Nikt przy ataku grypy nie odejdzie bez gripexu od okienka, jednak jesteśmy bardzo wyczuleni. Ja sama mam dzieci i żal mi patrzeć na nieraz młodych Czechów, którzy niszczą sobie życie – mówi Anna Rusin, właścicielka apteki „Pigułka”. Obywatele Czech już wiedzą, że w Chałupkach nie kupią już hurtowo tabletek na grypę, próbują więc szczęścia dalej od granicy, również w samym Raciborzu.
 
Apteka to nie hurtownia
 
– To problem nie tylko aptek w Raciborzu, ale również Rybnika i Wodzisławia – mówi Piotr Klima, raciborski aptekarz i wiceprezes Śląskiej Izby Aptekarskiej w Katowicach. – Aptekarze nie są hurtownikami i nie powinni sprzedawać większej ilości leków. Jeśli pacjent tłumaczy, że chce mieć zapas leków do walki z chorobą kierujemy go do specjalisty. Etyka farmaceuty to rzecz bardzo ważna. Jeśli aptekarz będzie zapisywał ogromne ilości leków, może zaszkodzić pacjentowi, jak również preparaty zafałszują obraz choroby przed lekarzem, a nie o to chodzi. Oczywiście są osoby z przewlekłymi chorobami. One również nie dostają ogromnych ilości leków na zapas, tylko muszą co jakiś czas ponownie przyjść do apteki. Podobnie postępujemy z gośćmi z Czech. W naszej aptece nie dostaną kilkudziesięciu opakowań leków z efedryną czy pseudoefedryną. Inna sprawa, że podczas wypadu do Polski potrafią objechać nawet kilkadziesiąt aptek  – mówi wiceprezes ŚIA.
 
Syrop zamiast coca-coli
 
Od kilku lat popularny syrop Tussipect jest wydawany tylko na receptę. Powód? Zawierał stosunkowo dużą ilość efedryny. Czescy narkomani przewozili go przez granicę w butelkach po coca coli. Brunatny syrop świetnie imitował popularny napój i nie budził wątpliwości celników. – Mamy świadomość nielegalnego obrotu lekami z efedryną – mówi Bartłomiej Patera z Izby Celnej w Katowicach. Celnicy zachowują wzmożoną czujność gdy odkrywają środki farmaceutyczne zawierające efedrynę. Chemicy w nielegalnych laboratoriach produkują coraz to nowe środki o działaniu narkotycznym zawierające efedrynę. – W lutym, w trakcie jednej z kontroli, znaleźliśmy substancję o nazwie Mefedron, która jest odmianą nowoczesnego, silnego stymulanta w typie tzw. dopalaczy. Jest to substancja nowa i niebezpieczna dla zdrowia. W wyniku dalszych czynności ustalono, że przedmiotowy „pobudzacz” jest oferowany do sprzedaży na aukcjach internetowych. Cena 1 grama substancji kształtuje się w granicach od 50 do 60 złotych – wyjaśnia Patera. Zarówno straż graniczna jak i celnicy oraz policja zgodnie przyznają, że obecnie brakuje regulacji prawnych, które pozwalałyby reagować na nowy proceder. – W praktyce gdy zatrzymujemy auto wypełnione lekami, nie jesteśmy w stanie nic zrobić, nawet gdy policjanci domyślają się po co jego pasażerowie jadą za czeską granicę – mówi sierżant Anna Wróblewska, rzeczniczka raciborskiej policji.
 
Wiesław Witczak, terapeuta uzależnień z Poradni Profilaktyki i Terapii MONAR w Opolu
Czesi od lat trafiają do naszego ośrodka. Od kiedy ograniczono w ich kraju sprzedaż preparatów zawierających efedrynę i pseudoefedrynę, coraz częściej mamy do czynienia z osobami zażywającymi te specyfiki. Bardzo łatwo uzyskać z nich np. amfetaminę. Policja coraz częściej odkrywa laboratoria, w których preparaty z aptek zamieniane są w popularną w Czechach perwitynę, która jest rodzajem amfetaminy. Aby z Gripexu czy Sudafedu otrzymać narkotyk potrzebna jest nieskomplikowana wiedza chemiczna. W takich pomieszczeniach charakterystycznym znakiem jest choćby fioletowy sufit, bo podczas procesu z aparatury ulatniają się opary i pozostawiają osad. W mojej karierze spotykałem się również z osobami, które nie czekały na przetworzenie produktu. Narkomani ci przyjmowali np. Akatar dożylnie, aby choć na chwilę się oszołomić. To nowy niebezpieczny i przede wszystkim tani sposób na popadnięcie w uzależnienie. Wielu zaawansowanych heroinistów też zaczynało od najczystszej formy heroiny, na którą wydawali nawet 300 zł dziennie. Gdy pieniądze się skończyły, zaczęli brać polską heroinę czyli kompot, płacąc jedynie 6 zł za centymetr sześcienny.
 
Adrian Czarnota
  • Numer: 8 (932)
  • Data wydania: 23.02.10