Komu przeszkadza Adam
Adam Cieślik ma 16 lat. Od urodzenia choruje na dziecięce porażenie mózgowe. Lekarze podejrzewają również u niego zespół Rubinsteina-Taybiego, o czym świadczą między innymi deformacje ciała. Nastolatek nie mówi i nie chodzi. Mimo to jest uciążliwy dla niektórych sąsiadów, którzy najbardziej byliby zadowoleni z jego wyprowadzki.
Rodzina Cieślików mieszka na pierwszym piętrze w jednym z bloków w centrum miasta. Od kilkunastu lat borykają się z chorobą syna, a od pięciu dodatkowo muszą toczyć walkę z sąsiadami. Jak się okazuje, chore dziecko przeszkadza tylko jednej rodzinie w bloku – zajmującej mieszkanie pod Cieślikami. – Od około pięciu lat nasze życie to koszmar. Nasza sąsiadka kieruje obelżywe donosy i pisma do zarządcy nieruchomości, wcześniej do Miejskiego Zarządu Budynków w Raciborzu, OPS-u a nawet szkoły Adama – wylicza pani Joanna, matka chłopca.
Lokatorzy z parteru skarżą się na hałaśliwe zachowanie szesnastolatka. Udało nam się dotrzeć do jednego z pism, jakie trafiły do raciborskiego OPS-u. – Matka Adama nie chce zapanować nad jego hałaśliwymi zachowaniami a wręcz namawia dziecko do głośnych zachowań na klatce schodowej a szczególnie pod moimi drzwiami. Również w domu w godzinach wieczornych dziecko zachowuje się moim zdaniem zbyt głośno. Jest nerwowe i krzyczy, co utwierdza mnie w przekonaniu, że nie otrzymuje odpowiednich leków – czytamy w piśmie, w którym Elżbieta D. równocześnie zwraca uwagę, że korzystnym rozwiązaniem dla obu stron byłoby znalezienie innego mieszkania na parterze.
Ja też jestem niepełnosprawna
– Sąsiadka uważa, że nabawiła się nerwicy przez mojego syna z powodu rzekomych hałasów. Zdrowe dzieci biegają i hałasują, a mój syn z ogromnymi trudnościami próbuje stawiać kroki. Jedyną jego rozrywką jest zabawa gazetami, które uwielbia. Syn rzeczywiście, gdy był mały, to przez swoją chorobę głośno się zachowywał. Siedząc na ziemi, wykonywał wtedy różne nieskoordynowane ruchy i mógł być rzeczywiście uciążliwy dla sąsiadki. Od kilku lat jest spokojny, ale nie wiem, z jakiego powodu zaczęło to nagle teraz przeszkadzać naszej sąsiadce. Przeszkadzał jej nawet plusk wody podczas kąpieli i odbijanie piłki. Zrobiliśmy więc synkowi piłkę - szmaciankę, aby mógł ćwiczyć chwytanie. Ta też była za głośna – załamuje ręce pani Joanna.
Udaliśmy się do mieszkania na parterze gdzie mieszka rodzina D., by zapytać, czy sąsiedztwo jest rzeczywiście tak uciążliwe. – Przez tego chłopaka biorę leki uspokajające. Od lat jedna hałaśliwa zabawa zastępuje drugą. To trwa od momentu, kiedy skończył dwa czy trzy lata. Przez pewien czas wytrzymywałam, teraz już nie mogę. Też stałam się niepełnosprawna, bo chora. Jestem po ciężkich operacjach i też mam kres swoich wytrzymałości – wyjaśnia Elżbieta D.
Zróbcie z nim coś
Cieślikowie niecały rok temu wykupili mieszkanie z zasobów MZB, przechodząc równocześnie pod prywatnego zarządcę – Domesticę. Pisma sąsiadki z parteru odniosły skutek. 15 grudnia ubiegłego roku rodzina chorego chłopca otrzymała pismo od nowego zarządcy, który prosi o „podjęcie działań zmierzających do zaprzestania zachowań stwarzających uciążliwość. Z relacji sąsiadów wynika, że hałasy słychać codziennie, szczególnie w godzinach wieczornych, co uniemożliwia mieszkańcom wypoczynek i korzystanie z lokali mieszkalnych„ – czytamy w liście zarządcy.
Pismo zszokowało rodzinę Adama. Jak się okazało, nikomu poza sąsiadami z parteru obecność chłopca nie przeszkadza. Pani Joanna dysponuje nawet pismem, w którym wszyscy mieszkańcy bloku stwierdzają zgodnie, że rodzina Adama należy do spokojnych i nie zakłóca spokoju. – Co z tego, skoro tylko ja mieszkam pod nimi i cierpię katusze – ripostuje Elżbieta D.
Przez cały poniedziałek próbowaliśmy się skontaktować z szefostwem firmy Domestica, by wytłumaczyli, w jaki sposób można zapanować nad tak chorym dzieckiem. Niestety żaden z pracowników nie chciał się wypowiadać a komórka szefa przez cały dzień milczała.
Sprawa w prokuratorze
W listopadzie Cieślikowie zawiadomili prokuraturę. W piśmie zwrócili uwagę, że sąsiadka stosuje wobec nich groźby. Znieważa ich i pomawia. Prokuratura jednak wniosek odrzuciła, zwracając uwagę na brak dowodów. – Jesteśmy zdesperowani. Najchętniej oddalibyśmy sprawę do sądu. Los i tak nas doświadczył a teraz musimy jeszcze walczyć z sąsiadami – załamuje ręce pani Joanna. – Ja również chcę żyć. Niech się przeprowadzą. To będzie z pożytkiem dla wszystkich – nie ustępuje sąsiadka z parteru.
Adrian Czarnota
Najnowsze komentarze