Wszyscy pytają o to mleko...
Ponad tydzień temu na sklepowe półki trafił debiutancki krążek raciborskiego zespołu TrzyDwa%UHT. Na początku listopada będzie można usłyszeć kapelę na żywo w Raciborzu. A jak to się zaczęło? O początkach grupy i pracy nad płytą opowiada wokalistka Kasia Gierszewska.
NR: Jak zaczęła się Wasza wspólna przygoda z muzyką?
Kasia Gierszewska: Właściwie to jest kilka początków. Pierwszy niewątpliwie sięga 2000 roku. Wtedy, jako uczestniczka Klubu Poezji Śpiewanej Atlantyda, występowałam w Raciborskim Centrum Kultury. Na jednym z koncertów zupełnie przypadkiem pojawił się Adam Szramowski, który później opublikował na raciborskim portalu bardzo pochlebną recenzję na temat mojego występu. Dopiero 3 lata później poznałam autora tej recenzji. Okazało się, że muzycznie dogadujemy się wręcz idealnie i zaczęliśmy razem pracować. Współtworzyliśmy razem kilka muzycznych projektów, ale ten „właściwy” pojawił się nieco później.
Kasia Gierszewska: Właściwie to jest kilka początków. Pierwszy niewątpliwie sięga 2000 roku. Wtedy, jako uczestniczka Klubu Poezji Śpiewanej Atlantyda, występowałam w Raciborskim Centrum Kultury. Na jednym z koncertów zupełnie przypadkiem pojawił się Adam Szramowski, który później opublikował na raciborskim portalu bardzo pochlebną recenzję na temat mojego występu. Dopiero 3 lata później poznałam autora tej recenzji. Okazało się, że muzycznie dogadujemy się wręcz idealnie i zaczęliśmy razem pracować. Współtworzyliśmy razem kilka muzycznych projektów, ale ten „właściwy” pojawił się nieco później.
– Kiedy powstał zespół TrzyDwa%UHT?
– Co ciekawe TRZYDWA%UHT początkowo nie było zespołem. Po prostu z Adamem komponowaliśmy piosenki. Dopiero w 2007 roku, kiedy okazało się, że jedna z nich zajęła drugie miejsce podczas międzynarodowego konkursu na najlepszą piosenkę – Vena Music Festival, musieliśmy skompletować skład koncertowy, żeby wystąpić podczas finału w Łodzi. Wtedy do zespołu dołączył Krzysiu Paskuda, Bartek Mielnik i Marcin Michalewski. Kilka miesięcy później dotarł do nas Krzysiek Stanek, jako jedyna osoba spoza Raciborza.
– Co ciekawe TRZYDWA%UHT początkowo nie było zespołem. Po prostu z Adamem komponowaliśmy piosenki. Dopiero w 2007 roku, kiedy okazało się, że jedna z nich zajęła drugie miejsce podczas międzynarodowego konkursu na najlepszą piosenkę – Vena Music Festival, musieliśmy skompletować skład koncertowy, żeby wystąpić podczas finału w Łodzi. Wtedy do zespołu dołączył Krzysiu Paskuda, Bartek Mielnik i Marcin Michalewski. Kilka miesięcy później dotarł do nas Krzysiek Stanek, jako jedyna osoba spoza Raciborza.
– Skąd wzięła się nietypowa i często budząca zdziwienie nazwa Waszej grupy?
– Wszyscy pytają o to mleko, ale to nie do końca tak, że wielbimy nabiał. Paradoksalnie ja mleka nie lubię, a TRZYDWA%UHT to moje życie. Nazwę wymyślił Adam i tak już zostało. Śmiejemy się, że nasza muzyka została poddana procesowi UHT. Ten proces polega na tym, że istniejące w mleku bakterie są zabijane, a pozostaje sama esencja. Nasza muzyka to esencja tego, co w nas najlepsze. To muzyka, której początek i koniec dają emocje.
– Wszyscy pytają o to mleko, ale to nie do końca tak, że wielbimy nabiał. Paradoksalnie ja mleka nie lubię, a TRZYDWA%UHT to moje życie. Nazwę wymyślił Adam i tak już zostało. Śmiejemy się, że nasza muzyka została poddana procesowi UHT. Ten proces polega na tym, że istniejące w mleku bakterie są zabijane, a pozostaje sama esencja. Nasza muzyka to esencja tego, co w nas najlepsze. To muzyka, której początek i koniec dają emocje.
– Co dał Wam udział w Vena Music Festival?
– Udział w Venie dodał nam skrzydeł. Dostaliśmy wyraźny sygnał od licznej publiczności, że ta muzyka ma jakąś siłę. Postanowiliśmy, że staniemy się takim prawdziwym zespołem, który spotyka się na próbach i gra koncerty. Zaczęliśmy grać koncerty, a w zaprzyjaźnionym studiu w Baborowie rejestrowaliśmy kolejne piosenki, które następnie wysłaliśmy do radiowej Trójki. Tam wypatrzył nas Piotrek Bukartyk, zresztą znakomity artysta, który wówczas miał swoją audycję na antenie Programu Trzeciego Polskiego Radia. Piotrek regularnie prezentował nas na antenie, a później zaprosił do udziału w koncercie. I tak 29 sierpnia 2008 roku w samo południe zagraliśmy w Trójce na żywo. Niedługo po tym niezwykle istotnym dla nas wydarzeniu odebrałam ten ważny telefon z Warszawy. Zadzwonił do mnie szef wytwórni EMI Music Poland, jednej z trzech największych firm fonograficznych w Polsce. I później podpisaliśmy kontrakt, którego efektem jest nasza debiutancka płyta „lista zakupów na miesiąc maj”.
– Udział w Venie dodał nam skrzydeł. Dostaliśmy wyraźny sygnał od licznej publiczności, że ta muzyka ma jakąś siłę. Postanowiliśmy, że staniemy się takim prawdziwym zespołem, który spotyka się na próbach i gra koncerty. Zaczęliśmy grać koncerty, a w zaprzyjaźnionym studiu w Baborowie rejestrowaliśmy kolejne piosenki, które następnie wysłaliśmy do radiowej Trójki. Tam wypatrzył nas Piotrek Bukartyk, zresztą znakomity artysta, który wówczas miał swoją audycję na antenie Programu Trzeciego Polskiego Radia. Piotrek regularnie prezentował nas na antenie, a później zaprosił do udziału w koncercie. I tak 29 sierpnia 2008 roku w samo południe zagraliśmy w Trójce na żywo. Niedługo po tym niezwykle istotnym dla nas wydarzeniu odebrałam ten ważny telefon z Warszawy. Zadzwonił do mnie szef wytwórni EMI Music Poland, jednej z trzech największych firm fonograficznych w Polsce. I później podpisaliśmy kontrakt, którego efektem jest nasza debiutancka płyta „lista zakupów na miesiąc maj”.
– Gdzie nagrywana była płyta?
– Płytę nagrywaliśmy w Warszawie, w studiu Piotra „Dzikiego” Chancewicza. Byliśmy wniebowzięci, ponieważ tam (i z Dzikim właśnie) nagrywa jeden z naszych ulubionych zespołów – VooVoo. Tam też powstała nagrodzona Fryderykiem „Miasto Mania” Marii Peszek, a to z kolei jedna z moich ulubionych płyt. Do tego wszystkiego okazało się, że Dziki jest świetnym człowiekiem.
– Płytę nagrywaliśmy w Warszawie, w studiu Piotra „Dzikiego” Chancewicza. Byliśmy wniebowzięci, ponieważ tam (i z Dzikim właśnie) nagrywa jeden z naszych ulubionych zespołów – VooVoo. Tam też powstała nagrodzona Fryderykiem „Miasto Mania” Marii Peszek, a to z kolei jedna z moich ulubionych płyt. Do tego wszystkiego okazało się, że Dziki jest świetnym człowiekiem.
– Jak wyglądała praca nad albumem?
– Nagrania zaczęliśmy w maju, a zakończyliśmy w lipcu. W związku z tym, że każdy z nas pracuje, a Warszawa daleko, musieliśmy nagrywać na raty. Na koniec jeszcze „ten słynny” Mateusz Pospieszalski dograł partie klarnetu do piosenki „Międzywiersz”, a Patryk Rogoziński zagrał na wiolonczeli w piosence „Przyjdź mi do głowy”.
– Nagrania zaczęliśmy w maju, a zakończyliśmy w lipcu. W związku z tym, że każdy z nas pracuje, a Warszawa daleko, musieliśmy nagrywać na raty. Na koniec jeszcze „ten słynny” Mateusz Pospieszalski dograł partie klarnetu do piosenki „Międzywiersz”, a Patryk Rogoziński zagrał na wiolonczeli w piosence „Przyjdź mi do głowy”.
– Jak wybraliście piosenki na debiutancki krążek? Czy są takie, które powstały specjalnie, gdy dowiedzieliście się, że będziecie nagrywać płytę?
– Wbrew krążącym poglądom i mitom, mieliśmy totalną swobodę, jeżeli chodzi o dobór piosenek, które znalazły się na płycie. To samo dotyczy pracy w studiu. Nikt nas do niczego nie zmuszał. Powiedziano nam, że mamy wolność artystyczną, co było dla nas niezwykle ważne. I tak na płytę trafiły piosenki, które powstały na długo przed tym, kiedy dowiedzieliśmy się, że wydajemy płytę pod skrzydłami dużej wytwórni. Dlatego te piosenki są absolutnie szczere i prawdziwe. Nie myśleliśmy o żadnych kryteriach przebojowości. Te piosenki po prostu istniały już wcześniej i takie zostały zarejestrowane.
– Wbrew krążącym poglądom i mitom, mieliśmy totalną swobodę, jeżeli chodzi o dobór piosenek, które znalazły się na płycie. To samo dotyczy pracy w studiu. Nikt nas do niczego nie zmuszał. Powiedziano nam, że mamy wolność artystyczną, co było dla nas niezwykle ważne. I tak na płytę trafiły piosenki, które powstały na długo przed tym, kiedy dowiedzieliśmy się, że wydajemy płytę pod skrzydłami dużej wytwórni. Dlatego te piosenki są absolutnie szczere i prawdziwe. Nie myśleliśmy o żadnych kryteriach przebojowości. Te piosenki po prostu istniały już wcześniej i takie zostały zarejestrowane.
– Kto jest autorem tekstów i muzyki?
– Wszystkie teksty są mojego autorstwa. Muzykę napisał Adam, ja do tekstów układałam melodie. Osobiście słucham muzyki, której istotnym elementem jest tekst, dlatego jestem zwolenniczką pisania po polsku. Uwielbiam zabawy słowem, podchodzenie do zwyczajnych tematów w nietypowy sposób, równocześnie przekazując ładunek emocjonalny. Język polski pod tym względem jest wręcz idealny, choć trudno pewne konstrukcje później wyśpiewać.
– Wszystkie teksty są mojego autorstwa. Muzykę napisał Adam, ja do tekstów układałam melodie. Osobiście słucham muzyki, której istotnym elementem jest tekst, dlatego jestem zwolenniczką pisania po polsku. Uwielbiam zabawy słowem, podchodzenie do zwyczajnych tematów w nietypowy sposób, równocześnie przekazując ładunek emocjonalny. Język polski pod tym względem jest wręcz idealny, choć trudno pewne konstrukcje później wyśpiewać.
– Dlaczego tytuł płyty „lista zakupów na miesiąc maj”, a nie październik?
– Tytuł płyty jest jednocześnie tytułem piosenki otwierającej album. Maj jest miesiącem pachnącym miłością. Miłości nie można kupić, stąd przewrotnie „lista zakupów na miesiąc maj”, a miłość istnieje zawsze, niezależnie od pory roku. To jest płyta uczuciowa i o uczuciach. Resztę można dopowiedzieć sobie po lekturze tekstów.
– Tytuł płyty jest jednocześnie tytułem piosenki otwierającej album. Maj jest miesiącem pachnącym miłością. Miłości nie można kupić, stąd przewrotnie „lista zakupów na miesiąc maj”, a miłość istnieje zawsze, niezależnie od pory roku. To jest płyta uczuciowa i o uczuciach. Resztę można dopowiedzieć sobie po lekturze tekstów.
– Pomysł na teledysk był Wasz czy pomogli Wam specjaliści? Czy praca nad videoclipem jest ciężka i męcząca czy przyjemna?
– O tyle jesteśmy szczęściarzami, że nikt nam nie narzucał scenariusza, a do tego pozwolono nam pracować z zaprzyjaźnionymi twórcami. Tomek Kozik, główny pomysłodawca teledysku, prywatnie jest moim przyjacielem, więc byłam obecna na każdym etapie powstawania tej filmowej miniatury. Trzy i pół minuty barwnego videoclipu to dwa dni ciężkiej pracy na planie, kilka dni przygotowań technicznych i kilka dni montażu. To także zaangażowanie kilkunastu osób, począwszy od budowania scenografii, poprzez pracę nad makijażem czy fryzurami (a fryzur mam w teledysku aż siedem!), na kierowcach dowożących sprzęt kończąc. Teledysk utrzymany jest w bajkowym, może nieco magicznym klimacie, takim trochę retro. Bohaterka odwiedza sklepy z dziwnymi sprzedawcami, ale nie dokonuje w nich tradycyjnych zakupów. W bohaterów wcielili się członkowie zespołu. Okazuje się, że aktorstwo dla muzyków to nie taka prosta sprawa.
– O tyle jesteśmy szczęściarzami, że nikt nam nie narzucał scenariusza, a do tego pozwolono nam pracować z zaprzyjaźnionymi twórcami. Tomek Kozik, główny pomysłodawca teledysku, prywatnie jest moim przyjacielem, więc byłam obecna na każdym etapie powstawania tej filmowej miniatury. Trzy i pół minuty barwnego videoclipu to dwa dni ciężkiej pracy na planie, kilka dni przygotowań technicznych i kilka dni montażu. To także zaangażowanie kilkunastu osób, począwszy od budowania scenografii, poprzez pracę nad makijażem czy fryzurami (a fryzur mam w teledysku aż siedem!), na kierowcach dowożących sprzęt kończąc. Teledysk utrzymany jest w bajkowym, może nieco magicznym klimacie, takim trochę retro. Bohaterka odwiedza sklepy z dziwnymi sprzedawcami, ale nie dokonuje w nich tradycyjnych zakupów. W bohaterów wcielili się członkowie zespołu. Okazuje się, że aktorstwo dla muzyków to nie taka prosta sprawa.
– Wydanie debiutanckiego krążka za Wami, co dalej? Jakie macie plany na najbliższą i dalszą przyszłość?
– My właściwie niczego nie planujemy. Wszystko to, co w kwestii zespołu wydarzyło się na przełomie ostatnich dwóch lat, traktujemy jak prezenty. Kompletnie niczego nie oczekiwaliśmy, a nawet nie śmieliśmy przypuszczać, że kiedykolwiek spełni się nasze marzenie o profesjonalnym wydaniu płyty. My się nigdzie nie dobijaliśmy, nie walczyliśmy. I tak już chyba pozostanie. Chcemy przede wszystkim tworzyć muzykę, bo to taki naturalny proces, który z nas wypływa. Reszta dzieje się sama.
– My właściwie niczego nie planujemy. Wszystko to, co w kwestii zespołu wydarzyło się na przełomie ostatnich dwóch lat, traktujemy jak prezenty. Kompletnie niczego nie oczekiwaliśmy, a nawet nie śmieliśmy przypuszczać, że kiedykolwiek spełni się nasze marzenie o profesjonalnym wydaniu płyty. My się nigdzie nie dobijaliśmy, nie walczyliśmy. I tak już chyba pozostanie. Chcemy przede wszystkim tworzyć muzykę, bo to taki naturalny proces, który z nas wypływa. Reszta dzieje się sama.
– Gdzie będzie można Was usłyszeć na żywo w najbliższym czasie?
– Całe to płytowe i promocyjne zamieszanie spowodowało, że trochę zaniedbaliśmy naszą działalność koncertową. Oczywiście zamierzamy to nadrobić. 7 listopada zagramy dla naszej zaprzyjaźnionej raciborskiej publiczności. Pozostałe terminy można odnaleźć na naszej stronie internetowej: www.trzydwaprocent.pl.
– Całe to płytowe i promocyjne zamieszanie spowodowało, że trochę zaniedbaliśmy naszą działalność koncertową. Oczywiście zamierzamy to nadrobić. 7 listopada zagramy dla naszej zaprzyjaźnionej raciborskiej publiczności. Pozostałe terminy można odnaleźć na naszej stronie internetowej: www.trzydwaprocent.pl.
Rozmawiała Joanna Jaśkowska
Najnowsze komentarze