Przegwizdał 1500 meczów
Zdzisław Matysiak ma powód do dumy. O kulisach swojej pracy, nietypowych meczowych sytuacjach oraz wielu innych sportowych ciekawostkach opowiada sędzia, obserwator piłkarski i wiceprzewodniczący wydziału sędziowskiego w jednym.
O pracy sędziego, ciekawych meczowych sytuacjach oraz wielu innych rozmawialiśmy z jubilatem z Raciborza.
NR: Kiedy zaczęła się Pana przygoda z sędziowaniem? Czy grał Pan w przeszłości w piłkę nożną jako zawodnik?
ZM: W młodości byłem zawodnikiem w drużynie Warka Tarnowskie Góry. Na kurs sędziowski poszedłem właściwie tylko po to, aby nauczyć się dokładnych przepisów gry. Po zdaniu kursu myślałem, że moja przygoda z sędziowaniem na tym się zakończy. Dostałem jednak delegację na mecz i miałem do wyboru, czy zagrać w spotkaniu czy go sędziować. Wybrałem to drugie i przy pomocy innych kolegów sędziów udało mi się poprowadzić swój pierwszy mecz bez problemów. Później otrzymywałem kolejne delegacje i tak się to wszystko zaczęło. Było to w 1978 r., więc minęło już od tego czasu parę ładnych lat.
ZM: W młodości byłem zawodnikiem w drużynie Warka Tarnowskie Góry. Na kurs sędziowski poszedłem właściwie tylko po to, aby nauczyć się dokładnych przepisów gry. Po zdaniu kursu myślałem, że moja przygoda z sędziowaniem na tym się zakończy. Dostałem jednak delegację na mecz i miałem do wyboru, czy zagrać w spotkaniu czy go sędziować. Wybrałem to drugie i przy pomocy innych kolegów sędziów udało mi się poprowadzić swój pierwszy mecz bez problemów. Później otrzymywałem kolejne delegacje i tak się to wszystko zaczęło. Było to w 1978 r., więc minęło już od tego czasu parę ładnych lat.
NR: Czy w ciągu tych wielu lat pracy sędziowskiej miał Pan jakieś nietypowe, niespodziewane sytuacje?
ZM: Jeden mecz szczególnie zapadł mi w pamięć. Pojechałem jako kibic do Wodzisławia na spotkanie II ligi. Przedtem była to jedna z wiodących lig, tak więc prestiż i poziom rozgrywek był wysoki. Był to mecz na szczycie, w którym miejscowa drużyna zagrała z Gwardią Warszawa. Ja na to spotkanie wziąłem ze sobą torbę sędziowską, ponieważ zaraz po jego obejrzeniu miałem jechać na sędziowanie swojego meczu. Okazało się, że sędzia główny nie dojechał na czas i organizatorzy na szybko szukali zastępstwa, którego, jak się okazało, nie mogli znaleźć. Zgłosiłem się więc i poprowadziłem to spotkanie. Można powiedzieć, że uratowałem wtedy sytuację i dzięki temu mecz tak wysokiej ligi mógł się odbyć bez większych opóźnień. Wielu ludzi, którzy mnie kojarzyli z piłkarskich boisk, dziwili się, że tak szybko awansowałem. Była to bardzo śmieszna i niecodzienna sytuacja.
ZM: Jeden mecz szczególnie zapadł mi w pamięć. Pojechałem jako kibic do Wodzisławia na spotkanie II ligi. Przedtem była to jedna z wiodących lig, tak więc prestiż i poziom rozgrywek był wysoki. Był to mecz na szczycie, w którym miejscowa drużyna zagrała z Gwardią Warszawa. Ja na to spotkanie wziąłem ze sobą torbę sędziowską, ponieważ zaraz po jego obejrzeniu miałem jechać na sędziowanie swojego meczu. Okazało się, że sędzia główny nie dojechał na czas i organizatorzy na szybko szukali zastępstwa, którego, jak się okazało, nie mogli znaleźć. Zgłosiłem się więc i poprowadziłem to spotkanie. Można powiedzieć, że uratowałem wtedy sytuację i dzięki temu mecz tak wysokiej ligi mógł się odbyć bez większych opóźnień. Wielu ludzi, którzy mnie kojarzyli z piłkarskich boisk, dziwili się, że tak szybko awansowałem. Była to bardzo śmieszna i niecodzienna sytuacja.
NR: Jakie są pozytywy tej pracy, a co się Panu nie podoba w sędziowaniu piłkarskich spotkań?
ZM: Na pewno człowiek nie uniknie obraźliwych tekstów ze strony zawodników, a szczególnie kibiców. Sędziowanie jest więc stresującą pracą i szczególnie młodzi, początkujący arbitrzy nie radzą sobie z tą presją. Po trudnych meczach, gdzie się musiałem nasłuchać wielu nieprzyjemnych rzeczy sam miałem ochotę nieraz zrezygnować. Trzeba się w tej pracy wykazać dużą odpornością psychiczną. Bardo mnie cieszy, gdy po dobrym przeprowadzeniu spotkania przychodzą czasem zawodnicy jednej i drugiej drużyny, dziękując za sprawiedliwie poprowadzony mecz. Dodatkowym pozytywem jest to, że człowiek podczas meczu cały czas jest w ruchu. Ciężko byłoby mi regularnie rekreacyjnie uprawiać sport, a tak jestem zmuszony do biegania i mogę pochwalić się mimo 57 lat bardzo dobrą kondycją, która jest niezbędna, gdy chce się być sędzią.
ZM: Na pewno człowiek nie uniknie obraźliwych tekstów ze strony zawodników, a szczególnie kibiców. Sędziowanie jest więc stresującą pracą i szczególnie młodzi, początkujący arbitrzy nie radzą sobie z tą presją. Po trudnych meczach, gdzie się musiałem nasłuchać wielu nieprzyjemnych rzeczy sam miałem ochotę nieraz zrezygnować. Trzeba się w tej pracy wykazać dużą odpornością psychiczną. Bardo mnie cieszy, gdy po dobrym przeprowadzeniu spotkania przychodzą czasem zawodnicy jednej i drugiej drużyny, dziękując za sprawiedliwie poprowadzony mecz. Dodatkowym pozytywem jest to, że człowiek podczas meczu cały czas jest w ruchu. Ciężko byłoby mi regularnie rekreacyjnie uprawiać sport, a tak jestem zmuszony do biegania i mogę pochwalić się mimo 57 lat bardzo dobrą kondycją, która jest niezbędna, gdy chce się być sędzią.
NR: A co z przyszłością? Planuje Pan poprowadzić jeszcze wiele piłkarskich spotkań?
ZM: Zauważam, że do pracy sędziego obecnie zgłasza się wielu młodych ludzi, którzy mają pojęcie o przepisach i myślę, że wielu z nich będzie dobrymi arbitrami. Staram się więc od czasu do czasu sędziować mecze A-klasy i niższe, ale głównie skupiam się już raczej na obserwacji zawodów i pracy młodych sędziów. Często pomagam moim mniej doświadczonym kolegom, będąc sędzią liniowym i wspieram ten młody narybek, który rozpoczyna przygodę z tym zawodem.
ZM: Zauważam, że do pracy sędziego obecnie zgłasza się wielu młodych ludzi, którzy mają pojęcie o przepisach i myślę, że wielu z nich będzie dobrymi arbitrami. Staram się więc od czasu do czasu sędziować mecze A-klasy i niższe, ale głównie skupiam się już raczej na obserwacji zawodów i pracy młodych sędziów. Często pomagam moim mniej doświadczonym kolegom, będąc sędzią liniowym i wspieram ten młody narybek, który rozpoczyna przygodę z tym zawodem.
(asr)
Najnowsze komentarze