Sobota, 18 maja 2024

imieniny: Eryka, Aleksandry, Feliksa

RSS

Z wizytą w ojczyźnie Anaruka

01.09.2009 00:00
Nie pokrytą śniegiem i lodem, ale ciepłą i pełną komarów Grenlandię zastał Dariusz Poborski

Jednak tym, co najbardziej zwróciło jego uwagę były psy. Tych na wyspie jest więcej nawet niż ludzi.

W miejscowości liczącej około 5 tys. mieszkańców, psów było 6,5 tys. – Jak zaczną wyć, słychać je wszędzie. Odgłosy z lotniska przy tym to nic – mówi pan Darek, który sam w Jankowicach, gdzie mieszka, prowadzi hodowlę psów rasy alaskan malamute i psów grenlandzkich. To właśnie ze względu na obecność tych zwierząt wybrał Grenlandię. Razem z nim w 3-tygodniowej wyprawie uczestniczyła jego żona i przyjaciel. Przygotowania trwały od miesięcy. Trzeba było zarezerwować bilety lotnicze – na Grenlandii nie ma dróg, między miejscowościami można się przemieszczać wyłącznie samolotem – oraz zaopatrzyć się w sprzęt niezbędny podczas takiej wyprawy. Zaplanowali bowiem przejść szlak arktyczny liczący sobie 180 km.

Ciepło i... kolorowo
Czym powitała ich Grenlandia? Przede wszystkim zróżnicowanymi temperaturami. W dzień sięgającymi nawet + 30 stopni Celsjusza, w nocy spadającymi poniżej zera. O ile w ogóle podczas polarnego lata można mówić o nocach. – Słońce praktycznie nie zachodziło, chowało się jedynie trochę za skałami, ale byliśmy tak zmęczeni wędrówką, że nie przeszkadzało nam to zasnąć – opowiada podróżnik. – Tego, co widzieliśmy, nie da się opowiedzieć, nie wyrażą tego też żadne zdjęcia – dodaje z przekonaniem. Lodowiec Russel wyrzucający z siebie bryły lodu, Kangerlussuag – najdłuższy fiord na świecie, dolina ruchomych piasków, Sisimiut ze swoimi kolorowymi domkami i „ozdobami” w postaci poroża zwierząt z resztkami gnijącego mięsa – to tylko niektóre z miejsc, o których mógłby pewnie opowiadać godzinami.

Inuici
Rodowici mieszkańcy Grenlandii to Inuici. – Chcą mieć swój kraj dla siebie, ale od czasów wikingów nie są samodzielni. Próbują uzyskać niepodległość, dlatego nie lubią się z Duńczykami. Ci z kolei wiedzą, że Grenlandia to duży zasób surowców: złota, uranu, pewnie diamentów i ropy. Kiedy to wszystko zostanie uwolnione, zacznie się wielki wyścig, kto zajmie te surowce – przewiduje Dariusz Poborski.

Póki co, Inuici żyją raczej skromnie. – Nie wiem, z czego się utrzymują, choć próbowałem się tego dowiedzieć. Przypuszczam, że wielu z nich korzysta z zasiłków. Wielu zajmuje się rybołówstwem, łowią wszystko, co się da – dodaje. Na tej największej na świecie wyspie (nie licząc Australii) w pierwszym lepszym sklepie spożywczym bez problemu kupimy broń i amunicję, gorzej z alkoholem. Ten jest drogi i trudno dostępny. Prohibicję wprowadzono ze względu na rzekomy problem alkoholizmu. – Inuici mają bardzo słabą głowę, po dwóch małych piwach potrafią „zejść” całkowicie. Ale to rewelacyjni, bardzo sympatyczni ludzie. Kiedy widzą turystów, uśmiechają się i witają ich. Trochę inna jest młodzież, bardziej buńczuczna. Ubierają się też inaczej, chcą być modni. Charakterystyczne jest to, że zarówno kobiety, jak i małe dziewczynki przez cały czas chodzą tam w kozaczkach, nawet gdy jest ciepło – opowiada o Inuitach pan Darek.

Woda z lodowca
Grenlandia to kraina, gdzie znajdują się setki ton lodu oraz mnóstwo potoków. Dlatego znalezienie tutaj wody pitnej nie stanowi problemu, tak samo jak złowienie ryby. Pan Darek i jego ekipa mogli się przekonać, jak smakuje woda z bryły lodu sprzed paru tysięcy lat. Nie zabrakło też niecodziennych spotkań... – Wypatrzyliśmy piżmowoła, zwierzę przypominające trochę naszego żubra, ważące około 300-350 kg, poruszające się mimo to bardzo szybko, o czym miałem okazję się przekonać, kiedy podszedłem za blisko, chcąc zrobić zdjęcie – śmieje się Poborski. O obecności innych zwierząt świadczyły tylko świeże ślady a także zawartość sklepowych lodówek, w których zamiast lodów i pizzy znajdowały się... mięso z wieloryba, piżmowołu czy renifera.
Prawdziwą plagą natomiast okazały się wszechobecne komary. Widać je nawet na zdjęciach, obsiadały bowiem również obiektyw aparatu.

Chcieć to móc
Wyprawa na Grenlandię dla wielu ludzi może się wydawać nieosiągalnym marzeniem. Pan Darek przekonuje, że wcale nie musi tak być. – Trzeba się przede wszystkim dobrze przygotować do takiego wyjazdu. Zaplanować go z dużym wyprzedzeniem. Jeśli komuś się spieszy, będzie musiał ponieść koszty nawet pięciokrotnie wyższe. Trzeba mieć środki, żeby dostać się na miejsce. Na Grenlandię można trafić już za 3 tys. zł od osoby – tyle ludzie wydają np. na wczasy w Chorwacji. Oczywiście do tego trzeba jeszcze doliczyć sprzęt wyprawowy, ale on posłuży nam też przy okazji innych wyjazdów. Myślę, że jeśli ktoś bardzo chce pojechać, jest w stanie odłożyć te pieniądze – zachęca podróżnik.

Wie, co mówi. Pan Darek zdradził nam, że już teraz planuje wyprawę do Ziemi Ognistej, a stamtąd na Antarktydę. – Jak dobrze pójdzie, to za dwa lata ruszamy – mówi z błyskiem w oku.

(e.Ż)

  • Numer: 35 (907)
  • Data wydania: 01.09.09