Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Co to za kibice?

12.05.2009 00:00
Policyjne raporty nie pozostawiają złudzeń. Większość raciborskich pseudokibiców nigdy nie była na meczu, nie potrafi również wymienić zawodników swojej drużyny. Klubowy szalik to pretekst do bójek oraz aktów wandalizmu.

Klub się wstydzi za Racibórz

Większość osób z nastoletnich kibiców nie potrafi wymienić graczy swojej drużyny. Nigdy też nie była na jej meczu.

Godzina 22.00, ulica Mickiewicza. Pieszy patrol policji legitymuje 16-latka obwieszonego emblematami klubowymi. – Jesteś zrzeszony w jakiś klubie? – pyta policjantka. – Nie, z kumplami sami kibicujemy. Na fanclub trzeba mieć kasę i jeździć na mecze.

Nas na to nie stać. – Nie boisz się, że możesz zostać zaatakowany przez kibiców innego klubu? – A kto się odważy?
Naszych tu jest najwięcej, a Racibórz i tak jest za niebieskimi – odpowiada z uśmiechem, chowając legitymację szkolną do kieszeni klubowej bluzy.

Z końcem marca raciborski sąd aresztował na trzy miesiące 18-latka, który na dworcu PKS wraz z grupą młodszych kolegów w szalikach Ruchu Chorzów dopuścił się dotkliwych pobić. W ubiegłym tygodniu, 6 maja, w okolicach ulicy Żorskiej osiem osób skopało przechodnia, zabierając mu telefon komórkowy. Pokrzywdzony zapamiętał tylko niebieskie szaliki. – Przemoc wśród młodych ludzi zawsze się zdarzała. W Raciborzu jednak brylują w niej osoby uważające się za kibiców Ruchu Chorzów – wyjaśnia st. post. Anna Borek, rzeczniczka raciborskiej policji. – Kilka razy w miesiącu nasz patrol jest wzywany na dworzec PKS, gdzie osoby w szalikach, najczęściej niebieskich, zaczepiają czekającą na autobus młodzież. Tak naprawdę trudno nazwać ich kibicami. Większość z nich, mimo iż nosi szalik Ruchu, nigdy nie była na meczu tej drużyny, nie potrafi nawet wymienić piłkarzy w niej grających – wyjaśnia policjantka.

Kibol w albumie

Problem z kibicami w Raciborzu osiągnął taki poziom, że policjanci otrzymali polecenie, by zwracać większą uwagę na osoby z emblematami klubów piłkarskich. W praktyce oznacza to częstsze legitymowanie, choć nie tylko. Policjanci od pewnego czasu zbierają informacje dotyczące raciborskich pseudokibiców Ruchu. Przed meczami, gdy zbierają się w większe grupy, policjanci ustawiają ich w szpaler i robią zdjęcia. Towarzyszy temu również szczegółowe legitymowanie. Zebrane dane trafiają do policyjnych zbiorów, co ułatwia późniejszą identyfikację sprawców wybryków chuligańskich np. niszczenia murów.

– W chwili obecnej w naszej bazie skatalogowanych jest 55 osób w wieku od 14 do 17 lat – tłumaczy policjantka. Poza pobiciami obecność kibiców rzuca się w oczy poprzez kolejne malowidła na elewacjach budynków. Samej tylko nocy z 6 na 7 maja chuligani wymalowali klubowe napisy na kilku budynkach przy ulicy Eichendorffa. Bilans zniszczeń z tej nocy sięga kilkuset złotych.

Stać ich tylko na szalik

Sam klub wstydzi się za takich kibiców. – W graffiti nie ma nic złego, jeśli powstaje na miejscu do tego przeznaczonym. Niszczenie elewacji jest niedopuszczalne i rzuca złe światło na prawdziwych kibiców orz na klub – wyjaśnia Mariusz Gudebski, rzecznik prasowy Ruchu Chorzów SA. – To, że ktoś nosi szalik, nie znaczy jeszcze, że jest kibicem – dodaje.

Słowa Gudebskiego zdają się potwierdzać, nauczyciele raciborskich szkół. Przemoc wśród nieletnich była zawsze, jednak ostatnio przyjęła „klubową” otoczkę. Dyrektorzy starają się zwalczyć problem już  w zarodku. Problem przemocy dostrzegają choćby w Zespole Szkół Zawodowych w Raciborzu. To tam w zeszłym roku miały miejsce zatargi między kibicami dwóch różnych drużyn piłkarskich. – Szybko wezwaliśmy policję i na szczęście nie doszło do bijatyki – mówi Bożena Chudzińska-Latacz, dyrektorka szkoły. Zapewnia, że poza tym przypadkiem policja pojawia się w szkole wyłącznie w celu przeprowadzenia pogadanki na temat pseudokibiców. – Zdarzają się pojedyncze przypadki przemocy, jak w każdej placówce. Nie ma jednak żadnych drastycznych zdarzeń. Bardzo dbamy o bezpieczeństwo. Mamy monitoring wizyjny wewnątrz i na zewnątrz budynku, pedagoga szkolnego, dyżurują też nauczyciele – kończy dyrektor.
 
Łomot po lekcjach

Coraz popularniejsze są tzw. ustawki. Problem ten dotyczy w zasadzie wszystkich szkół. Dochodzi do nich między innymi wśród uczniów Gimnazjum nr 1. – To, co się dzieje na terenie szkoły, mamy opanowane. Problem zaczyna się po lekcjach – ubolewa dyrektorka Anna Zygmunt. Dodaje, że do szkoły docierają sygnały o tym, że uczniowie umawiają się po lekcjach na ustawiane bójki. – To taki wiek. Młodzi myślą, że są więksi w oczach rówieśników, jeśli pokażą siłę, wygrają. Po prostu chcą udowodnić, że są silniejsi – wyjaśnia dyrektorka. Zapewnia, że szkoła od razu w takich przypadkach interweniuje. – Była taka sytuacja, że matka ucznia nam zgłosiła o planowanej ustawce. Osobiście interweniowałam. Rozmawialiśmy z tą klasą wspólnie z pedagogiem i wychowawcą. Jeśli mamy sygnały o takich bójkach, zgłaszamy je też policji albo straży miejskiej – mówi Anna Zygmunt. – To ogromne pole do popisu dla straży miejskiej. My tylko czasem dowiadujemy się o tych bójkach od rodziców lub uczniów, jeśli nam ufają – dodaje dyrektorka.

Miłość na odległość

W chwili obecnej w Raciborzu trudno znaleźć ulicę lub szkolny korytarz bez klubowych nalepek, które dzielnie rozklejają sympatycy Ruchu. – Jeśli są to tylko naklejki, to nie ma w tym nic złego. Gorzej jeśli towarzyszą temu akty chuligaństwa. My, jak fan club, odcinamy się od pseudokibiców i piętnujemy ich zachowania. To szkodzi wizerunkowi wszystkich fanów klubu. Nie chcemy być postrzegani jako chuligani. Od lat staramy się zbudować pozytywny obraz kibiców Ruchu Chorzów a takie zachowania, jak te w Raciborzu, przeszkadzają nam w tym. Stadion powinien być miejscem, gdzie można przyjść z całą rodziną i odprężyć się – tłumaczy Konrad Przyczyna z Klubu Kibica Ruchu Chorzów.

Skąd jednak w Raciborzu sympatia dla tak odległego od naszego miasta klubu? – Bo Ruch jest wielki! – odpowiada po chwili namysłu Przyczyna.

Sport receptą na agresję
Mariusz Zychma – pedagog w Zakładzie Poprawczym i Schronisku dla Nieletnich w Raciborzu:
W naszej placówce nie mamy większego problemu z agresją aniżeli w pozostałych raciborskich szkołach. Nasza młodzież oczywiście trafiała tu w bardzo dużym stopniu za to, że w przeszłości byli agresywni, jednak aktów agresji myślę, że nie mamy więcej aniżeli w innych szkołach. Wiadomo, że nasi wychowankowie mają w sobie ten ładunek ludzki, nadmiar sił, które trzeba spożytkować i właśnie poprzez sport można w świetny sposób to zrealizować. Obok oddziaływań psychologicznych, terapeutycznych, sport jest głównym sposobem na rozładowanie i ograniczenie agresji. Staramy się aktywować wychowanków codziennie, w dużym wymiarze czasowym i weszło to nam w zwyczaj, w codzienny plan dnia. Polecam szczególnie gry zespołowe, które wymagają współdziałania, współodpowiedzialności i tego, aby pociągnąć, pomóc słabszej osobie w zespole. Bardzo szeroko staramy się korzystać z uprzejmości środowiska lokalnego. Prowadzimy sportowe zajęcia na okolicznych, przyszkolnych boiskach m.in. do piłki nożnej i plażówki. Przykładowo nasi wychowankowie biorą udział w różnych międzyszkolnych zawodach, turniejach sportowych. Mało tego, sami staramy się takie organizować i zapraszać miejscowe szkoły. Nasi wychowankowie podczas zawodów, według opinii wielu ludzi, zachowują się bardzo spokojnie i rywalizują z innymi uczniami z raciborskich szkół w duchu fair-play. Sport, jak mówiłem, jest świetną formą rozładowania napięcia i w naszej placówce widzimy pozytywne skutki z niego wynikające. Z całą pewnością namawiam wszystkich rodziców młodych ludzi, aby namawiali do ruchu swoje pociechy i kierowali je w tym kierunku.


(acz)
(e.Ż)
(asr)

  • Numer: 19 (891)
  • Data wydania: 12.05.09