Gdzie jest rower proboszcza?
– To był dobry rower, miał biegi – wspomina proboszcz parafii Krzyża Świętego. Duchowny, jak co dzień, postawił pojazd przed plebanią. Kiedy o godzinie 10.00 szykował się do przejażdżki, okazało się, że nie ma na czym jechać. Policja potraktowała sprawę priorytetowo. Dyżurny natychmiast rozesłał informacje do patroli na mieście, aby te zwracały szczególną uwagę na podejrzane osoby poruszające się na czarnych rowerach.
Proboszcz Jan Szywalski i jego nieodłączny pojazd to już symbol Raciborza. Ksiądz zawsze wolał przejażdżkę na świeżym powietrzu niż stanie w korkach. Jeszcze cztery lata temu poruszał się na zabytkowym rowerze, pamiętającym czasy przedwojnia. – Oddałem go cztery lata temu proboszczowi z Borucina. On lubi takie starocie. Moja znajoma wygrała na loterii męski rower, który był jej niepotrzebny. Kupiłem go za nieduże pieniądze, bo za 200 zł. Szkoda, że go ukradli, przyzwyczaiłem się już do niego - mówi Szywalski.
Ostatni raz proboszcz pojawił się na jednośladzie na raciborskiej Masie Krytycznej. Jako rowerzysta wie, że potrzebne są zmiany. – Chodziłem dziś po sklepach za czymś nowym. Jeszcze nie dokonałem wyboru. Może ten się znajdzie, jak złodzieja sumienie ruszy. Po latach muszę stwierdzić, że najlepiej jeździło mi się na tym starociu. Nie miał biegów, ale „wyjeździłem” go pod siebie – dodaje.
(acz)
Najnowsze komentarze