Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Za zwierzynę nikt odpowiedzialności nie weźmie

21.04.2009 00:00
Niepozornie wyglądające sarny są prawdziwą zmorą kierowców i potrafią wyrządzić duże szkody w samochodzie.

– Powinno się coś z tym zrobić, jakoś zabezpieczyć drogę przed zwierzętami – uważa Leszek Krajczok, który na własnej skórze przekonał się, czym grozi spotkanie sarny na drodze.

– Jechałem do pracy do Raciborza, 8 kwietnia, około godz. 20.00. Gdzieś w połowie tych pól zauważyłem dwie sarny. Zwolniłem do 30-40 km/h, ale okazało się, że to i tak za mało. Z lewej strony wyskoczyła mi sarna i z dużą siłą uderzyła w przód samochodu – opowiada Leszek Krajczok, mieszkaniec Łęgu. Trzy elementy auta nadawały się do wymiany, szkody oszacowano na 3 tys. zł. Pan Leszek pytał w straży miejskiej, czy jest szansa na jakieś odszkodowanie. – Dowiedziałem się, że powinno się w takim przypadku od razu wezwać policję, a poza tym teren jest oznakowany. Ja jednak żadnych znaków „uwaga zwierzęta leśne” nie widziałem – dziwi się mieszkaniec Łęgu. – Dzwoniłem też do nadleśnictwa, aby się dowiedzieć, co w takiej sytuacji mam zrobić, ale mnie olali – dodaje rozżalony.

Przedstawiciele Nadleśnictwa Rudy Raciborskie rozkładają ręce. – To temat często przez nas przerabiany. Chcieliśmy się ubezpieczyć od takich przypadków, ale nie znalazł się ubezpieczyciel, który by się tego podjął, bo zwierzyna jest nieobliczalna – mówi Robert Pabian, zastępca nadleśniczego. – Nikt nie weźmie za to odpowiedzialności, bo nie ma możliwości, żeby wyeliminować zwierzynę z dróg. Po zmierzchu są wprawdzie uruchamiane straszaki przeciwko dzikom, ale nie powodują one jakiejś paniki zwierzyny. Sytuację pogarsza fakt, że sarny mają teraz ruję. Trzeba po prostu zachować ostrożność. Jedynym rozwiązaniem jest własne Autocasco. Ewentualnie można też wystąpić o odszkodowanie do zarządcy drogi, jeśli jest ona nieoznakowana – dodaje leśnik.

Problem dostrzegają też myśliwi. – Zwierzyny jest więcej niż w poprzednich latach. Przy takich wypadkach należy zawiadomić urząd gminy, straż miejską lub policję, żeby to zutylizować. My właściwie nie mamy takiego obowiązku, ale pomagamy czasem, jak ktoś się do nas zwróci, usunąć zwierzynę z jezdni – mówi Ryszard Haider, łowczy z koła Odyniec w Rudach. 

Leszek Krajczok powołuje się na przykłady z większych miast, gdzie drogi odgradza się specjalną siatką albo stosuje specjalne sygnalizatory dźwiękowe. – Na pewno przy tej drodze by się coś takiego przydało i wielu mieszkańców byłoby zadowolonych. Sam zakupiłem specjalne gwizdki, które montuje się na zderzaku samochodu. Wydają dźwięk, który odstrasza zwierzynę w promieniu 2 km – mówi pan Leszek. Podkreśla, że nie on jeden zauważa problem. – Dwa dni po moim wypadku znowu siedem saren biegło przez drogę. Nie reagowały na żaden sygnał dźwiękowy. Podobne zdarzenie miał mój szwagier. W ciągu jednego tygodnia dwa razy miał uszkodzony samochód – denerwuje się mieszkaniec Łęgu.

Jak dowiedzieliśmy się w PZU, na odszkodowanie z powodu uszkodzenia samochodu przez zwierzynę mogą liczyć jedynie ci kierowcy, którzy mają wykupione ubezpieczenie AC.

(e.Ż)

  • Numer: 16 (888)
  • Data wydania: 21.04.09