Niedziela, 28 lipca 2024

imieniny: Aidy, Innocentego, Marceli

RSS

Mamy mistrza Europy

10.03.2009 00:00
Raciborzanin Grzegorz Bąk w Otwartych Mistrzostwach Europy w brazylijskim jiu-jitsu udowodnił wspaniałą, sportową dyspozycję.

W trzydniowych zawodach w Lizbonie, które odbywały się od 30 stycznia, startowało 1500 zawodników, zwycięstwo więc nie było łatwe.

Zmagania w Lizbonie były Otwartymi Mistrzostwami Europy, więc startować w nich mogli zawodnicy z całego świata. Nie zabrakło pionierów tej ciekawej sztuki walki, czyli bardzo silnej reprezentacja z Brazylii. – Na Mistrzostwa przyjechało ok. 100 szkół. Wystąpiłem w barwach Macaco Gold Team, ponieważ wyjazd był możliwy w dużej części dzięki Mariuszowi i Maćkowi Linke, założycieli tego szczecińskiego klubu, którzy również startowali w Lizbonie. W kategorii Masters i Senior zajęliśmy
III m. drużynowo – tłumaczy Grzegorz Bąk, który zwyciężył w rywalizacji w kat. Senior 1 (od 35-40 roku życia) niebieskie pasy waga -70 kg. – W mojej kategorii miałem 7 przeciwników, ale wszystko wyjaśniło się w dwóch walkach, które wygrałem przed czasem. Każde starci mogło trwać 5 minut, ale oba skończyłem w 2,5 minuty. Do walki finałowej mój przeciwnik nie wyszedł i oddał mi tym samym tytuł walkowerem – tłumaczy raciborzanin, który przyznał, że okres przed walką był bardzo stresujący, jednak świadomość dobrego przygotowania pozwalała na odzyskanie spokoju. – Po zwycięskiej walce wszyscy z teamu gratulowali mi świetnego występu. Zadzwoniłem od razu do brata i powiedziałem, że mam złoto. Bartosz pytał o szczegóły, ale ja tylko mogłem mu powiedzieć, że wszystko opowiem po powrocie, ponieważ zaraz się rozpłaczę ze szczęścia – wspomina Grzegorz Bąk.

Pod koniec zawodów Mariusz i Maciek Linke (obaj posiadacze czarnego pasa bjj) nadali raciborzaninowi purpurowy pas. – Nominacja ta bardzo mnie zdziwiła, ponieważ nie czuje się tak dobry, żeby nosić już purpurę, ale jestem bardzo wdzięczny chłopakom ze Szczecina, że namówili mnie na te zawody. Dziękuję bardzo Adamowi Bugli, mojemu bratu, jak i całemu klubowi Łamator Racibórz za przygotowanie mnie do tych zawodów. Szczególne zasługi kieruję Adamowi, który poświęcił mi swój wolny czas. Trenował ze mną każdego dnia, bez względu, czy to była sobota, niedziela czy święta. W Wigilię mieliśmy dzień wolny, ale już pierwszego dnia świąt o 10.00 rano byliśmy na macie. Nie wiem, jak nasze rodziny to wytrzymywały – śmieje się raciborzanin.

(asr)

  • Numer: 10 (882)
  • Data wydania: 10.03.09