Co się działo w Pleśnej?
Opisywana kilka tygodni temu sprawa picia alkoholu na miejskim obozie wypoczynkowym w Pleśnej wywołała sporo emocji. Przypomnijmy, w lipcu do naszej redakcji zgłosił się rodzic, którego dzieci pojechały na miejski obóz. Mężczyzna zabrał swoje córki przed zakończeniem turnusu, tłumacząc, że nieletni spożywali na obozie alkohol.
Artykuł wywołał istną burzę. Część komentujących wspomniany tekst na portalu nowiny.pl zwracała uwagę, że alkohol na tego typu wyjazdach to nic nadzwyczajnego, a dzieci wzorce wynoszą z domu. Inni internauci byli zdania, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca i winę za nią ponoszą wychowawcy.
Tylko zabawa?
Tydzień po ukazaniu się artykułu skontaktował się z nami inny rodzic, którego dzieci były na tym samym turnusie. Rozmówca, prosząc o anonimowość, opisał niepokojące zachowanie dwóch opiekunek, które rzekomo związały uczestników obozu. Agnieszka K. oraz Wioletta M. miały skrępować 14-letniego Jakuba oraz jego kolegę Radka. Zdaniem naszego rozmówcy, wychowawczynie rzuciły chłopców na podłogę, po czym robiły nastolatkom zdjęcia. Miała to być „kara” za chęć wyjścia do toalety. – Uważam tego typu zachowanie za niedopuszczalne. Wiadomo, że na obozach panuje spory luz oraz istnieją takie sytuacje jak „zielona noc”. Moim zdaniem postawa opiekunek była niedopuszczalna – powiedziała nam w rozmowie telefonicznej inna wychowawczyni, która natychmiast zgłosiła ten fakt Danielowi Siedlokowi, kierownikowi II turnusu.
Będą wyjaśnienia
Postanowiliśmy zwrócić się zapytaniem do raciborskiego magistratu. Po opisaniu przez nas kwestii alkoholu na obozie, korespondencja z ratuszem odbywa się wyłącznie na papierze. – Miasto Racibórz jako jednostka nadzorująca obóz w Pleśnej i Zespół Obsługi Placówek Oświatowych, organizator tej formy wypoczynku dla dzieci i młodzieży nie posiadają żadnych informacji w takim zdarzeniu – poinformowała nas w piśmie Bożena Fedyn, inspektor z Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu. Urzędniczka poinformowała ponadto, że zobowiązano kierownika obozu do wyjaśnienia sprawy.
Wersja oficjalna
Dopiero z końcem sierpnia otrzymaliśmy odpowiedź na przesłane kilka tygodni wcześniej pytania. Po naradzie zwołanej w gabinecie naczelnika wydziału z opiekunami i kierownikiem obozu ustalono „oficjalną” wersję. – Na podstawie wyjaśnień komendanta turnusu, opisywane przez pana zdarzenie nie miało miejsca, czego potwierdzeniem są złożone wyjaśnienia kadry wychowawczej oraz rodziców obozowiczów – czytamy w piśmie Marka Kurpisa, naczelnika Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu. Jak widać, urzędnicy postanowili udawać, że nic się nie stało, mimo iż świadkami zdarzenia są, wychowawca, który zgłosił sprawę komendantowi oraz rodzic-internauta, który zgłosił sprawę dziennikarzowi.
Postanowiliśmy spytać samych rodziców, jak traktują incydent z wiązaniem ich pociech. Dotarliśmy do rodziców 14-letniego Kuby. Jak się okazuje, nikt z urzędu tak naprawdę nie kontaktował się z nimi. – Syn po przyjeździe opowiedział nam o całej sytuacji. Rzeczywiście nauczycielki związały ich, ale jako rodzic nie mam do nich żalu. Cała sytuacja miała charakter zabawy, tak samo traktuje ją syn. Nie mamy więc do nikogo pretensji ani żalu – tłumaczy ojciec chłopca.
Adrian Czarnota
Najnowsze komentarze