Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Wakacje na walizkach

29.07.2008 00:00
Pan Czesław jest nauczycielem. Od lat w wakacje dorabiał do skromnej pensji pedagoga. Najczęściej były to wyjazdy jako wychowawca z młodzieżą na turnusy wakacyjne. W tym roku miało być inaczej. Razem z dziewczyną, Moniką, zaplanowali, że wyjadą za granicę.
Wybór padł na Holandię. Rozpytywali znajomych, z jaką firmą warto jechać. Ktoś rzucił hasło Poljobcener. – 3 lipca podpisałem wraz z dziewczyną umowę o pracę z przedstawicielem biura, panem Markiem C. Chodziło o pracę w Holandii na okres 8 tygodni. Oczywiście wszystko było wcześniej uzgodnione. Termin wyjazdu został ustalony na 6 lipca – wspomina pan Czesław. Dwa dni przed wyjazdem para otrzymała informację, że nie ma ich gdzie zakwaterować. – Pomyślałem: zdarza się. Wyjazd został przesunięty na 8 lipca – wspomina raciborzanin. Niestety i tym razem okazało się, że firma nie wie co się dzieje za granicą. – Powiedziano nam, że wyjazd w ogóle nie dojdzie do skutku, tym razem za przyczynę podano rzekomy powrót etatowych pracowników. Zaproponowano nam wyjazd 20 lipca, obiecując, że tym razem już nic nie może się stać. Dwa dni przed wyjazdem znów się dowiedziałem, że zostaję w domu – denerwuje się mężczyzna.
 
Firma widmo
 
Pan Czesław największy żal ma o to, że przez niesolidnego pośrednika zmarnował wakacje. W tej chwili, jest już za późno by szukać innej pracy. Nikt też im nie zwróci pieniędzy za jedzenie i inne artykuły, które zakupili na dzień przed podróżą. Sam Marcin C. nie odbiera niewygodnych telefonów. Również ze swoimi klientami kontaktuje się głównie sms-ami. Poljobcenter, której szefuje ma dwa oddziały. Jeden w Kędzierzynie, drugi na raciborskim dworcu. Ten ostatni jest zamknięty na cztery spusty. – Nie pan pierwszy go szuka. On pojawia się tu bardzo rzadko. Najczęściej po to, aby podpisywać kolejne umowy – mówi dobrze zorientowana osoba, która prowadzi działalność gospodarczą w tym samym budynku. Również przez cały tydzień nikt nie odbierał telefonów w żadnej z siedzib, milczał także telefon komórkowy podany na wizytówce.
 
Działali nielegalnie
 
Jak ustaliliśmy, Marcin C. jest starym wyjadaczem na rynku pośrednictwa pracy i doradztwa personalnego. Niestety, nie ma zbyt dobrej opinii w branży. W 2005 roku, opolska prokuratura badała działalność firmy WERKGROEP. NL, której był przedstawicielem. Sprawa zakończyła się wyrokiem skazującym. Firma wysyłała osoby do Holandii, zupełnie się nimi później nie opiekując. Sprawa wyszła na jaw, gdy grupa nieletnich wylądowała na ulicy. Dotarliśmy do ojca jednej z dziewczyn, którą oszukał Marcin C. Eugeniusz Szyszko jest ojcem dziś pełnoletniej Joanny, która w 2005 roku pojechała pracować przy sadzonkach ze znajomymi. – Oni traktowali ludzi jak towar. Byle wysłać za granicę i skasować pieniądze. Opiekunami były podejrzane osoby, które potrafiły z dnia na dzień wyrzucić pracowników na ulicę – denerwuje się jeszcze dziś pan Eugeniusz. Gdy wyszło na jaw, że WERKGROEP. NL to firma działająca bez jakiegokolwiek pozwolenia, Marcin C. założył swoją. Ustaliliśmy, że od 26 stycznia 2006 roku Poljobcenter figuruje w Krajowym Rejestrze Agencji Zatrudnienia. Działa legalnie, przez co może sobie pozwolić na więcej.
 
Wygodna umowa
 
Poljobcenter zajmuje dziś te same pomieszczenia w centrum Kędzierzyna, co niegdyś WERKGROEP. NL. Nie zmienił się nawet numer telefonu, podobnie jak nie zmieniła się również jakość świadczonych usług. Dopiero w domu pan Czesław przyjrzał się strukturze umowy, którą podpisał. Nie było w niej zawartych żadnych sankcji w wypadku zerwania przez pracodawcę umowy. Klient musiałby w takim wypadku słono płacić. – Nie jestem „jeleniem” i wiem, że zanim się podpisze umowę, wszystkiego trzeba dopilnować. Na pewno nikomu nie polecę tej firmy. Zastanawiam się jednak, ilu ludzi zostało wykiwanych, lub co gorsza, wpłaciło im jakieś pieniądze – mówi pan Czesław.
 
Jarosław Stawiarski (21) budowlaniec
– Nie pojechałbym do pracy za granicę. W Polsce jest mi dobrze. Mam tu swoją dziewczynę, dobrze płatną pracę i fajnych kolegów. Dogaduję się z szefem, a słyszałem, że za granicą nie zawsze wszystko jest w porządku.
 
Aldona Majcherczyk (25) pracownik stadniny
– Bardzo chciałabym wyjechać do pracy za granicę. Nie boję się oszustów i obozów pracy. Wszystkie takie  przypadki można zgłosić w ambasadzie. Trzeba pamiętać żeby nie oddawać nikomu paszportu lub dowodu. Mam tutaj rodzinę, ale możliwość zarobku skłania mnie do wyjazdu.
 
Marek Wranik (18) uczeń
– Pojechałbym tylko wtedy gdyby była to sprawdzona wcześniej firma. W ciemno nigdzie bym nie jechał. Wolałbym żeby była to praca załatwiona przez znajomego niż przez biuro bo bałbym się oszustów. Nie chciałbym zostawać tam na stałe, ale tylko na wakacje. W Polsce trzyma mnie rodzina i szkoła.
 
Adrian Czarnota
  • Numer: 31 (850)
  • Data wydania: 29.07.08