Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Nie żegnam się ze szkołą

22.07.2008 00:00
Po 28 latach pracy na nauczycielską emeryturę przechodzi Tadeusz Magdziak, dyrektor likwidowanego w tym roku Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Budziskach. Wieloletni pedagog nie zamierza jednak rozstawać się jeszcze z pracą pedagogiczną.
Tadeusz Magdziak obejmie funkcję dyrektora w niepublicznej szkole prowadzonej przez Stowarzyszenie Rozwoju Wsi Budziska.
 
Do Budzisk trafił dość przypadkowo w sierpniu 1980 r. – Studiowałem fizykę w WSP w Opolu. Miałem zapewnioną praktykę i wstępnie pracę w Rafamecie, w dziale informatyki. Jednak kiedy się tam zgłosiłem, okazało się, że przyjęcia są wstrzymane i nie dostałem tej pracy. Był sierpień, a rok szkolny zaczynał się wtedy w połowie sierpnia. Zgłosiłem się do pana Kluski, gminnego dyrektora szkół, a ten przywitał mnie z otwartymi rękami. Powiedział, że spadłem im z nieba, bo akurat brakowało nauczyciela matematyki i fizyki w Budziskach – wspomina Tadeusz Magdziak. Dyrektorem szkoły w Budziskach był wtedy Reinhold Scharff. Przywitał młodego nauczyciela z zadowoleniem i wręczył mu rozkład lekcji, polecając mu przyjść już następnego dnia. Ten rozpoczął pracę w Budziskach niemal z marszu i... został w tej szkole przez 28 lat. Uczył matematyki, fizyki i chemii 34 godziny w tygodniu, co dziś daje prawie dwa etaty. – To była jeszcze 8-klasowa szkoła. W programie było dużo więcej matematyki, była też fizyka, której teraz nie ma w podstawówce. Zresztą co chwilę były jakieś zmiany programowe – wspomina nauczyciel.
 
Dyrektorem został w grudniu 1990 r. Liczba uczniów, przy ośmiu klasach, oscylowała w najlepszym wypadku około 120. – Mała szkoła ma swoje wady i zalety. W niezbyt licznej klasie nauczyciel wszystkich ma na oku, do każdego ucznia może dotrzeć, wie który z czym ma problemy. Mała szkoła nie jest w stanie natomiast brać udziału we wszystkich konkursach, imprezach, bo jej możliwości są ograniczone – podkreśla Tadeusz Magdziak. Jego uczniowie odnosili sukcesy w Turnieju Bezpieczeństwa w Ruchu Drogowym, dobrze wypadał też mój uczeń w wojewódzkich konkursach z matematyki i fizyki.
 
Tadeusz Magdziak wspomina niełatwe, początkowe lata pracy. – Warunki były kiepskie, brakowało pomieszczeń lekcyjnych, a sala gimnastyczna wykorzystywana była jako klasa. Szkołę ogrzewały piece, grzało się pod tym piecem, aż ubranie się przypalało. Toalety były na zewnątrz. Rozbudowa szkoły nastąpiła jeszcze za czasów pana Scharffa – mówi. Bycie dyrektorem było trudne, bo nie miał zastępcy. – Do wszystkiego byłem sam. Sekretarkę mieliśmy tylko przez jakiś czas. Nie zatrudnialiśmy też pedagoga. A obowiązki były takie jak w dużej szkole – tłumaczy.
 
Doświadczenie byłego dyrektora docenili członkowie Stowarzyszenia Rozwoju Wsi. Poprosili go, aby przez jakiś czas kierował prowadzoną przez nich szkołą. – Zostanę może na rok. Stowarzyszenie chce, żebym „rozkręcił” placówkę. Nowej osobie, bez doświadczenia, trudno byłoby to objąć – przyznaje. Z optymizmem podchodzi do nowych obowiązków. – Właściwie niewiele się zmieni. Będzie to szkoła społeczna, ale nie prywatna. Nie będzie pobierania opłat od rodziców. Ludzie, którzy pracują tutaj wiele lat, znają się, będą działać dalej tak jak dotychczas. Pewne rzeczy chcemy rozwinąć, np. zatrudnić pedagoga. Jeśli przyznają nam tyle pieniędzy ile powinni, to starczy nam nie tylko na realizację tego, co wymagają przepisy, ale też na szereg dodatkowych zajęć. Będziemy się starali też o środki unijne – zapowiada dyrektor. A czego można życzyć nowej szkole i jej dyrektorowi? – Przede wszystkim dobrego startu. Ważna rzecz to pomyślne ułożenie stosunków z władzami gminy. Różnie bywało, ale mam nadzieję, że kiedy szkoła wystartuje, to te relacje będą uporządkowane i wszystko będzie działało bez zarzutu – kończy Tadeusz Magdziak.
 
(e.Ż)
  • Numer: 30 (849)
  • Data wydania: 22.07.08