Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Cudzoziemiec musi czekać

15.07.2008 00:00
Kiedy straż graniczna przychodzi na rutynową kontrolę, Rasmey zamiera serce.

Ile można czekać? To pytanie zadaje sobie codziennie Rasmey Ron-Nowakowska, która od lat stara się o przyznanie polskiego obywatelstwa.

Kiedy Rasmey przychodzi pytać o pracę, wie, że najprawdopodobniej jej nie dostanie. Pracodawcy boją się zatrudniać Azjatów. Wielu z nich przebywa w Polsce nielegalnie. Jeśli praca – to „na czarno”. – Tłumaczę, że mieszkam już tu piętnaście lat, że mam męża Polaka. Oni jednak pytają tylko, czy mam polskie obywatelstwo. Nie interesuje ich fakt, że dopiero się o nie staram – mówi Kambodżanka.

Boją się zatrudniać
Rasmey poznała Tomasza w Kambodży. Stacjonował tam z wojskami ONZ. Ściągnął ją do Polski i załatwił wszystkie formalności w urzędach. Nowakowscy razem wychowują czwórkę dzieci. Jest ciężko. Tomasz większość czasu spędza poza domem, pracując jako kierowca. Ona chwyta się prac dorywczych. O stałej posadzie nie ma mowy dopóki nie zdobędzie obywatelstwa. To wbrew pozorom nie jest łatwe. – Mam już za sobą walkę o kartę stałego pobytu dla mnie i dla jednego z synów. Jednak sprawa obywatelstwa jest najbardziej skomplikowana. Tu już wiele ode mnie nie zależy, bo decyzję wydają inni ­– mówi Rasmey.

Zakurzona teczka
W połowie stycznia  2006 roku złożyła dokumenty w Kancelarii Prezydenta. Od tego czasu sprawa utknęła w miejscu. – Czekam już ponad dwa lata i nikt nic nie robi. Nasza sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna – mówi przez łzy kobieta. Obywatelstwo to nie jedyne zmartwienie Nowakowskich. Najstarszy syn, Raingsei, przyjechał do Polski za matką. W maju jego karta stałego pobytu straciła ważność. – Nie wyobrażam sobie, abym mogła go stracić. Tak naprawdę nie wiem, do kogo się zwrócić. Po, choćby, akt urodzenia musze osobiście się stawiać w Kambodży. Nie ma możliwości dosłania takich dokumentów. Taka podróż jest bardzo droga. Mimo to nie poddam się. Tu mam swoją rodzinę – mówi kobieta.

Jeszcze poczeka
Rasmey ma największy żal do urzędników w Kancelarii Prezydenta. Co jakiś czas dzwoni tam, by sprawdzić ,na jakim etapie jest jej sprawa.
– Zawsze słyszę, że muszę czekać. Moi znajomi już dostali obywatelstwo po roku. Piłkarzom również daje się obywatelstwo od ręki. My za to musimy brać kolejne kredyty, by przeżyć ­– żali się Rasmey. Okazuje się, że wniosek kobiety może jeszcze przeleżeć w kancelarii wiele lat. – Mało prawdopodobne, by ktokolwiek dostał obywatelstwo po roku. To musiał być jakiś pilny przypadek. 2,5 roku to minimum, ile trzeba odczekać. Prezydent nie jest ograniczony żadnymi terminami – informuje nas pracownica Biura Prawa i Ustroju w Kancelarii Prezydenta.

Jest wyjście
Rasmey Ron-Nowakowska już dawno zagubiła się w gąszczu urzędowych przepisów, podobnie jak wiele osób walczących o swoją nową ojczyznę. Okazuje się bowiem, że nikt nie poinformował kobiety, że istnieje możliwość przyznania polskiego obywatelstwa przez wojewodę, a taki proces zazwyczaj trwa krócej. Trzeba spełnić kilka wymogów, które Rasmey, przebywając 15-lat w Polsce dawno spełniła. – Jeśli osoba jest w związku małżeńskim minimum trzy lata i otrzymała zgodę na osiedlenie się, może w ciągu pół roku złożyć oświadczenie o woli nabycia obywatelstwa polskiego – wyjaśnia Aneta Surowiec z Wydziału Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców w Urzędzie Wojewódzkim. ­Może również dostać obywatelstwo, jeśli straci obywatelstwo Kambodży. Okazuje się również, że Raingsei otrzyma kartę pobytu bez większych problemów, musi jedynie złożyć wniosek o otrzymanie nowego dokumentu.

Adrian Czarnota

  • Numer: 29 (848)
  • Data wydania: 15.07.08