Na co czekała policja?
Policjanci mają czas
Osiemnastolatek na długo zapamięta zakończenie Dni Raciborza. Uderzony w głowę omal nie został kaleką.
Rodzice i dziadkowie pobitego nastolatka mają żal do policji. Zarzucają im opieszałość i lekceważenie pobicia osiemnastoletniego Mateusza. Policjanci tłumaczą, że wszystko odbywa się zgodnie z procedurami.
Kiedy 15 czerwca Mateusz Maksymowicz wybierał się na koncert Piotra Rubika, nie przeczuwał, że do domu już nie wróci. – Byliśmy na koncercie, a później poszliśmy do koleżanki na ulicę Szewską – wspomina Mateusz. Nastolatek rozmawiał ze znajomą, gdy na podwórko wjechał młody mężczyzna na rowerze. – Usłyszałem tylko zwrot „to moja dziewczyna” i poczułem uderzenie w głowę. Nic więcej nie pamiętam – mówi Mateusz. Całe zajście widziała dwójka kolegów osiemnastolatka, którzy wracali z zakupami z pobliskiego sklepu. Wystraszyli się jednak i uciekli z placu, podobnie jak dziewczyna, która dostała w twarz od napastnika. Gdy Mateusz odzyskał przytomność, udał się do swoich dziadków. Był w szoku. – Gdy go zobaczyłam, zrobiło mi się słabo. Stał przede mną cały zakrwawiony i pytał, czy da się sprać krew z bluzy – wspomina Anna Kowalczyk, babcia chłopca. Kontakt z osiemnastolatkiem był bardzo utrudniony. Jak się później okazało, dostał w głowę ciężkim przedmiotem, butelką lub kijem baseballowym. Pani Anna wezwała natychmiast rodziców, a ci zawieźli nastolatka do szpitala.
Nocą na policji
Po opatrzeniu ran i założeniu szwów na tył głowy i skroń, lekarze zatrzymali Mateusza na obserwację. Przeprowadzono również badanie tomografem, by sprawdzić, czy nie doszło do uszkodzeń mózgu. Po zostawieniu syna w szpitalu matka Mateusza udała się na komendę policji w Raciborzu, by złożyć doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Jak twierdzi, policjanci niechętnie przyjęli od niej zgłoszenie. – Może byłam zdenerwowana całą sytuacją, ale oni chyba lekceważyli tę sprawę – mówi zdenerwowana Anna Maksymowicz, matka chłopca. – Dopiero po moich naleganiach zostałam zaproszona na piętro i tam policjantowi opisałam całe zdarzenie – dodaje. Zdaniem bliskich Mateusza, zawiadomienie o pobiciu zostało odłożone na przysłowiowy „stos papierków”. Nikt z policjantów nie pofatygował się tej nocy do szpitala choćby po to, aby sprawdzić trzeźwość Mateusza. On sam twierdzi, że tego wieczoru nie pił żadnego alkoholu.
Nie kontaktuje
Gdy we wtorek nasz dziennikarz odwiedził Mateusza w szpitalu, chłopak przyznał, że do tej pory nikt z policji nie przyjął od niego zeznań. Mirosław Wolszczak z raciborskiej policji nieco się zdziwił, gdy spytaliśmy go o brak reakcji ze strony raciborskiej komendy. Po odnalezieniu notatki służbowej z niedzielnej nocy cała sytuacja się wyjaśniła. – Zawiadomienie o pobiciu Mateusza złożyła jego matka około drugiej w nocy. Notatka zawiera również stwierdzenie, że z synem po pobiciu jest utrudniony kontakt. Najprawdopodobniej dlatego policjanci nie przesłuchali do tej pory chłopca – wyjaśniał we wtorek policjant. Jak się dowiedzieliśmy, policja prowadzi postępowanie w tej sprawie pod kątem ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, za co kodeks karny przewiduje karę nawet ośmiu lat pozbawienia wolności. – Mateusz otrzymał uderzenie kijem baseballowym w tył głowy. W tej chwili czekamy na wyniki szpitalnych badań – informuje Mirosław Wolszczak.
Pobicie to błahostka?
Zdaniem kolegów Mateusza, osiemnastolatek został uderzony nie kijem, a butelką po alkoholu. Gdy już leżał na ziemi, był kopany. Matka nastolatka ma największy żal do policji za to, że w niedzielną noc, kiedy pobito jej syna, żaden z policjantów nie pofatygował się na ulicę Szewską. – Spytałam, czy pojechaliby gdyby kogoś zabili, powiedzieli, że tak – mówi matka chłopca. Lekarze skierowali Mateusza na dwutygodniowe zwolnienie.
Adrian Czarnota
Najnowsze komentarze