Dwie strony medalu
Nad zmianami do studium dyskutowano podczas sesji nadzwyczajnej 19 marca. Zjawili się na niej tłumnie przedstawiciele żwirowni, nie zabrakło też mieszkańców protestujących przeciwko działalności zakładu. Atmosfera była napięta.
Mieszkańcy mówią „Nie”
Najwięcej kontrowersji budziła sprawa żwirowni, której koncesja na wydobycie przepada z końcem sierpnia. Już na poprzedniej sesji, 3 marca, dyskutowano nad poszerzeniem obszaru żwirowni o 400 %, wówczas uchwałę odrzucono. Na sesji nadzwyczajnej pani wójt tłumaczyła, że studium a plan zagospodarowania przestrzennego to dwie różne rzeczy. – W planie zagospodarowania określamy ściśle miejsce wydobycia, które nie może wychodzić poza zakres studium. Może być fragmentem studium, ale nie może być większe. Względy ekonomiczne przemawiają za tym, żeby poszerzyć obszar w studium pod żwirownię w Babicach o teren, który obejmuje cały pokład żwirowy, położony wzdłuż drogi wojewódzkiej nr 919 zgodnie z granicami złoża, wokół istniejącego wyrobiska – wyjaśniała.
Planom poszerzenia żwirowni sprzeciwiają się mieszkańcy ul. Łąkowej, których reprezentował na sesji Bernard Zaczek. – Buduję tam dom, bo myślałem, że to spokojna okolica. Wysłałem pismo protestacyjne odnośnie tego złoża i wyrobiska do wójta z podpisami 20 osób, na które nie dostałem żadnej odpowiedzi. Dalej nic nie wiemy na ten temat – mówił rozżalony. – Wyraźnie powiedziałam panu, proszę zaczekać, będzie dyskusja nad studium, możecie przyjść i na bieżąco będziemy wszystko wyjaśniać – zaoponowała wójt. – Mnie powiedzieli, że nie mam na budowie tablicy informacyjnej, ale że tam żwirownia się rozwija, to nikt nie reaguje. Nie można niszczyć takich terenów. To jest za blisko naszych zabudowań, huk, hałas – ciągnął Zaczek. Jego słowa zagłuszył wybuch śmiechu pracowników żwirowni.
W dyskusję włączył się Bogdan Materzok, jeden z pracowników żwirowni. – Kiedy zaczął pan budować dom, a od kiedy istnieje żwirownia? Pan wiedział, że tam istnieje ten zakład, a teraz ma pan wielkie ale, że pracuje – stwierdził mężczyzna. Radny Edward Mietła był oburzony sposobem prowadzenia dyskusji. – Rada ma podjąć decyzję o kierunkach rozwoju gminy, a odbywa się to tak, że co jakiś czas ktoś przychodzi ze swoimi prywatnymi interesami. Na etapie studium nie dyskutujemy, czy to jest metr w tą czy w tą wydobycia żwiru, bo od tego nie jest Rada Gminy. My tylko mamy odpowiedzieć na pytanie, czy chcemy, żeby w gminie mogła rozwijać się żwirownia, bez względu na to, kto tam będzie wydobywał i w jaki sposób – stwierdził.
Andrzej Baran, kierownik żwirowni należącej do firmy Degbud, obawiał się, że decyzją radnych do końca roku wygaśnie koncesja i zakład przestanie działać. – Uzyskanie koncesji zajmie rok. Tu pracują żywi ludzie, mają żony, dzieci. Mamy 25 pracowników, z tego 15 to mieszkańcy gminy. A tu toczy się dyskusja, że komuś przeszkadza kopanie w niedzielę. Dajemy gminie w postaci opłaty eksploatacyjnej 75 tys. zł rocznie. Możemy dać więcej. Czy to jest mało? – pytał.
Czy będą zwolnienia?
Radna Bienia przypomniała, że na ostatniej sesji odrzucono studium. – Ja rozumiem, to są miejsca pracy, ale chodzi nam też o dobro gminy. Naszym zamierzeniem 3 marca nie było to, żeby zamykać żwirownię, tylko o ograniczenie terenu, który jest bardzo duży, żeby stworzyć strefę buforową. Żeby szczęśliwi byli mieszkańcy i żebyście państwo mieli pracę. Studium uwarunkowań jest podstawą do wszystkiego. Jeżeli my sobie teraz zrobimy 40 ha wyrobisk żwirowych, to one będą, czy w tym roku czy za 10 lat – uznała radna. Dyskusja zniecierpliwiła zebranych. – Cały czas jesteśmy w jednym i tym samym punkcie. Jeżeli my mieszkańcy wybraliśmy was jako radnych, i jeśli wy macie jeden i ten samy temat obracać na 10 stron, to lepiej niech sobie wszyscy idą do domu – stwierdził jeden z mieszkańców. Podobnego zdania był Damian Ryszka z firmy Degbud, który zapytał, czy pracownicy żwirowni mogą być pewni, że nie stracą pracy. – Nie mówi się o zamknięciu żwirowni, tylko naszą intencją było niepowiększanie obszaru wydobycia o 400 % – wyjaśnił przewodniczący Rady Gminy.
Ostatecznie uchwały, które Rada Gminy odrzuciła 3 marca, tym razem zostały przegłosowane.
Pikanterii sprawie nadaje fakt, że do Rady Gminy już po sesji, 20 marca rano, dotarło pismo w sprawie skargi na wójta. Złożył je Bernard Zaczek, który nie otrzymał odpowiedzi na swoje wcześniejsze pismo do wójta. Skarga trafiła do wojewody, który odesłał ją do rozpatrzenia Radzie Gminy. – Widnieje tam data wpływu 18 marca, czyli powinienem je dostać dzień przed sesją. Tak się nie stało, otrzymałem je rankiem 20 marca, na dodatek otwarte – mówi Waldemar Wiesner, przewodniczący Rady Gminy. – Ktoś to pismo otworzył i nie dostarczył go radzie na czas – dodaje. Nie wyklucza, że gdyby radni zapoznali się z nim wcześniej, wynik głosowania byłby inny.
Waldemar Wiesner, przewodniczący Rady Gminy
To, co się tu dzieje, to brak współpracy wójta z radnymi. Nie wiem, pod czyim naciskiem Rada zagłosowała inaczej, bo w uchwałach nic się nie zmieniło. Można było tę sprawę spokojnie omówić na komisjach, bo tu było wiele kontrowersji nie tylko związanych ze żwirownią. Niektórzy mieszkańcy błędnie zrozumieli, że chodzi nam o jej zamknięcie. Kolejny problem to umiejscowienie oczyszczalni ścieków. W studium uwarunkowań przeznaczono na ten cel jedynie 0,5 ha, podczas gdy zajmie ona 0,4 ha. W ten sposób zamknęliśmy sobie drogę do manipulowania miejscem powstania oczyszczalni ścieków, nie ma możliwości przesunięcia jej w inne, mniej uciążliwe miejsce. Teren pod wydobycie żwiru został powiększony w studium o 400 %, w planie można go zawęzić.
Anna Iskała, wójt Nędzy
Żwirowni w Babicach pod koniec sierpnia kończy się koncesja na wydobycie. Granice eksploatacyjne pokrywają się z tymi w starym planie zagospodarowania przestrzennego, dlatego trzeba je powiększyć. Cały obszar złoża żwirowego przyjęliśmy do studium uwarunkowań, jednak dokładny obszar wydobycia zostanie ustalony dopiero w planie zagospodarowania przestrzennego.
(e.Ż)
Najnowsze komentarze