Wtorek, 24 grudnia 2024

imieniny: Adama, Ewy, Zenobiusza

RSS

Racibórz się oszukał

23.10.2007 00:00
Po raz kolejny powiat raciborski okazał się bastionem Platformy Obywatelskiej. Cały tort skonsumował Henryk Siedlaczek, były starosta, który po dwóch latach parlamentarnej działalności stał się liderem partii w okręgu rybnickim (tzw. jedynką na liście) i, jak nietrudno się było domyśleć, bilet do nowego Sejmu zdobył.

Czekaliśmy, czy wzorem 1995 r. Raciborszczyzna wprowadzi drugiego posła. Wszelkie zadatki miała Gabriela Lenartowicz, sekretarz powiatu i radna wojewódzka, tzw. trójka na liście. Siedlaczek wziął jednak 35 tys. głosów, w tym prawie wszystko w Raciborskiem. O wiele więcej niż potrzebował do sukcesu. Wystarczyło 5 tys. głosów przesunąć na Lenartowicz (zdobyła ich 8,7 tys.) i już Raciborszczyzna odebrałaby posła powiatowi wodzisławskiemu. Stało się inaczej. Ryszard Zawadzki (PO) z Pszowa wszedł do parlamentu z dorobkiem 11 tys. głosów. Wniosek: straciliśmy jeden mandat.

PiS w Raciborskiem nie zaistniał. Na własne życzenie. Partia postawiła na liderów rybnickich, nie chcąc kreować ich konkurentów na Raciborszczyźnie. Może gdyby wystartował identyfikowalny z wyborów prezydenckich Tomasz Kusy, wynik partii Kaczyńskiego, przynajmniej w samym Raciborzu, byłby inny. Byłyby jakieś emocje, jakaś walka, może dwa mandaty, a tak dość nudny wybór i nadzieja, że raciborzanie rozłożą poparcie między dwóch kandydatów PO. Jak wiemy, ten mechanizm nie zadziałał. Co ciekawe, dwóch posłów PiS-u weszło do Sejmu, mając mniej niż 8 tys. głosów. Czyż nie otwierało to parlamentarnej drogi raciborskiemu działaczowi PiS-u, gdyby takowy się pojawił? Czy zdobycie przez niego tych ośmiu tysięcy głosów było niemożliwe? Możliwe, nawet bardzo.

Tyle o wyborach. Teraz wrócę do przeszłości. Pisałem już, że Racibórz cierpi na chroniczny brak liderów. Duże miasta górniczej aglomeracji rybnickiej mają ich nieproporcjonalnie więcej od nas. U nas raptem kilka znanych nazwisk samorządowców chcących jednak pozostać na swoich miejskich i powiatowych pozycjach. To starzejące się z roku na rok pokolenie działaczy, wyjątkowo odporne na młodych, jest w stanie zagospodarować miasto i powiat, ale kto ma w przyszłości, za cztery, osiem czy dwanaście lat, walczyć o miejsce w Sejmie, może Europarlamencie, Sejmiku? Na tzw. nazwisko trzeba pracować długo, bardzo długo. Ale gdzie te nazwiska?

Statystyki pokazują, że powiat raciborski, mimo niskiej frekwencji (moim zdaniem to bardziej wynik migracji zarobkowej niż niechęci do wyborów) jest dość zasobny w wyborców, by przy rozsądnym kompromisie społecznym wprowadzić dwóch posłów i dwóch radnych do Sejmiku. Ma jednego Henryka Siedlaczka i Gabrielę Lenartowicz, która pozostanie radną wojewódzką. Potem pusto. Niestety oddajemy miejsca innym.

Grzegorz Wawoczny redaktor naczelny „Nowin Raciborskich”

  • Numer: 43 (810)
  • Data wydania: 23.10.07