Wtorek, 24 grudnia 2024

imieniny: Adama, Ewy, Zenobiusza

RSS

Z babcią na wybory

16.10.2007 00:00
Bohaterami tegorocznej kampanii wyborczej są dowód i paszport. To najlepiej świadczy o jej nudzie i miałkości. Na poziomie lokalnym praktycznie w ogóle jej nie ma. Porozwieszane tu i ówdzie plakaty, porozrzucane ulotki i zawieszone billbordy to listek figowy rozpaczliwie zakrywający brak prawdziwej dyskusji kandydatów z wyborcami, brak starć programów i osobowości. Na szczeblu ogólnopolskim do tej nudy dochodzi tylko brutalność wzajemnych oskarżeń i manipulacje liczbami, faktami i życiorysami, w których najbardziej dostrzegalnie przejawia się pomysłowość sztabów wyborczych.

Nic więc dziwnego, że prawdziwy rezonans społeczny zyskują nieoficjalne hasła, żarty i apele, wymyślane przez ludzi nieuwikłanych (prawdopodobnie) na co dzień w politykę. Bodaj najbardziej znane nawoływało, aby „schować babci dowód”, żeby nie mogła zagłosować na „moherowe” partie. W odpowiedzi, pojawił się apel (może jakiejś rezolutnej babci) nawołujący do zabrania wnuczkowi paszportu, w domyśle: by nie wyjechał do Irlandii, bo wtedy też nie pójdzie głosować. Nie chcę tu komentować oczywistej przesady wykazanej przez Państwową Komisję Wyborczą domagającą się ścigania autora pierwszego z haseł za „przestępstwo przeciwko wyborom”, bo ważniejsze jest coś innego. Żartobliwe hasła nie trafiają moim zdaniem w istotę naszych problemów związanych z wyborami. Zmorą III czy też IV (do wyboru) RP nie są bowiem nasze głosujące babcie i to bez względu na to, kogo popierają. Prawdziwy problem to obywatele w wieku od 18 do 120 lat, legitymujący się wykształceniem z przedziału od trzech klas „podstawówki” do profesury, kobiety i mężczyźni, mieszkańcy miast i wsi, bruneci, blondyni, łysi, itd…. którzy w ogóle nie zbliżają się do urn wyborczych. Oczywiście oni tylko pozornie nie głosują, gdyż w istocie, nie ruszając się z fotela, oddają głos na mierny parlament, a w konsekwencji rząd i pozostałe standardy demokratycznego państwa (nie mam, rzecz jasna, na myśli żadnego konkretnego rządu, ale chodzi mi o sam mechanizm). Przy niskiej frekwencji wystarczy bowiem niemal sama tylko mobilizacja działaczy partyjnych i ich rodzin, by obsadzić ławy poselskie „miernymi, ale wiernymi”. Wystarczą kartki wrzucone w jednej dużej wsi, by jakiś oszołom i nieudacznik dopisał sobie do miernego życiorysu  „Poseł RP w latach…”.

Dlatego nie wywołujmy sztucznych konfliktów pokoleń, ale po prostu weźmy babcię pod ręce i, bez względu na pogodę, idźmy głosować. Zaoszczędzoną w ten sposób energię przeznaczmy na namówienie do głosowania naszych znajomych – dotychczasowych „wielkich nieobecnych”. A jeśli po tym wszystkim zostanie jeszcze trochę sił, to spójrzmy krytycznie na dotychczasowe dokonania kandydatów, na ich zaangażowanie w życie miasta, powiatu czy regionu, na kwalifikacje. Jednym słowem zastanówmy się, czy swój cenny krzyżyk stawiamy przy nazwisku przyszłego „biorcy diet” czy kandydacie na aktywnego, twórczego, odpowiedzialnego posła.

I wtedy, wyjmując w lokalu wyborczym dowód z portfela, uznamy, że nie tylko on jest bohaterem tych wyborów…

Arkadiusz Gruchot - prezes zarządu Wydawnictwa Nowiny

  • Numer: 42 (809)
  • Data wydania: 16.10.07