Nie myślałem ratowałem
Bohaterowie są wychowankami Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Rudach.
Chłodny, jesienny dzień, 9 października. – Wracaliśmy na przerwie ze sklepu. Usiedliśmy na chwilę na ławce w parku i nagle słyszymy coś w wodzie – relacjonuje Sławomir Nowak. – Na początku myślałem, że to kaczka. Poszedłem nad Rudkę zobaczyć co to, zawołałem też kolegów, którzy byli ze mną. Okazało się, że jakaś pani się topi. Rozebrałem się i w samych trampkach wskoczyłem do wody – ciągnie swą opowieść 17-latek. Kobietę wyciągnęli na brzeg jego koledzy, Michał i Łukasz, natomiast Sławek pobiegł na posterunek policji poinformować, co się stało. Pływać nauczył się jeszcze w podstawówce, ale jak przyznaje, mistrzem w tej dziedzinie nie jest. Nie myślał o tym, że woda jest zimna, że może mu się nie udać lub przytrafić coś złego. – Na początku miałem obawy, ale kolega Łukasz powiedział mi, że mam skoczyć. To była szybka decyzja. Nie było się co zastanawiać. Pierwsza reakcja była taka, że trzeba pomóc. To było oczywiste. Ktoś mi też może pomóc jak będę w potrzebie – dodaje. Nie czuje się bohaterem. Gdyby znowu zaszła taka potrzeba, zrobiłby to samo.
Koledzy Sławka, Michał Polak i Łukasz Lajtner mają podobne zdanie na temat tego, co się stało. – Nie było czasu się zastanawiać. Ktoś potrzebował pomocy, a my byliśmy w pobliżu – mówi Łukasz. – Gdybyśmy się zastanawiali, tej osobie mogłoby się coś stać. Czy zrobiliśmy coś wyjątkowego? Chyba tak, bo codziennie się coś takiego nie zdarza. Nie każdy by tak postąpił. Być może inni by się wystraszyli i uciekli. Czuję, że zrobiliśmy coś dobrego i to jest bardzo fajne uczucie – cieszy się 19-letni Łukasz.
Niezwykle dumna ze swoich wychowanków jest Alicja Grzesiak-Sobania, dyrektor SOSW. – Dziś, kiedy panuje taka znieczulica, tym bardziej cieszy, że nasi chłopcy tak zareagowali. Mało kto by się tak zachował – twierdzi dyrektorka. – Nie zastanawiali się ani pięciu minut, tylko pospieszyli tej kobiecie z pomocą. Przyszli do ośrodka zmarznięci, przemoczeni i powiedzieli, że muszą się przebrać. Policjanci z Rud, którzy powtórzyli mi, co zaszło, byli pod ogromnym wrażeniem. Stwierdzili, że mogę być dumna z chłopców. Nasi wychowankowie są nie najlepiej odbierani przez społeczeństwo, a teraz pokazali, na co ich stać – mówi zadowolona dyrektorka. – Tutaj w ośrodku przekazuje się młodym ludziom sporo wartości. Teraz to zaowocowało tym, że zachowali się jak trzeba – twierdzi Mariola Kujańska, psycholog.
Kobietą, której udzielili pomocy wychowankowie SOSW jest pani Irena. Zgodziła się z nami porozmawiać, ale prosi o anonimowość. Nie zgadza się też na zdjęcie. Jeszcze teraz trudno jej się otrząsnąć z szoku. Na szczęście nic jej się nie stało. Ma tylko posiniaczoną po upadku rękę. – Szłam akurat od córki, która wyjechała, chodzę karmić jej psy. Zawsze chodzę przez park i mijam dwa mostki, siwy i niebieski. Byłam bardzo zamyślona i pomyliłam ścieżki. Poszłam na niewłaściwy mostek, poślizgnęłam się na mokrych liściach i wpadłam do wody – opowiada 68-letnia mieszkanka Rud. – Zanurzyłam się calusieńka. Byłam cała mokra. Chciałam sama wyjść, ale w tej chwili zobaczyli mnie ci chłopcy. Wyciągnęli mnie z wody, zadzwonili na pogotowie i policję. Ja byłam tak zszokowana, że z tego wszystkiego nawet nie widziałam, który mnie wyciągnął na brzeg. Nie wiem, co by się stało, gdyby ich tam wtedy nie było. Nurt był wartki, woda głęboka. Sama nie dałabym rady się uratować. Jestem bardzo wdzięczna moim bohaterom i chciałabym na łamach gazety im podziękować. Ci chłopcy uratowali mi życie. Dopiero teraz, z perspektywy czasu, do mnie dociera, co zrobili. To było tak błyskawicznie. Tak szybko i sprawnie im to poszło. Teraz, kiedy jest tak dużo niedobrej młodzieży, tym bardziej cieszę się, że na tych młodych ludziach naprawdę można polegać – mówi wzruszona.
Czyn bohaterów z Rud docenili przedstawiciele policji i Urzędu Miejskiego. Odwiedzili ich w ośrodku 16 października, aby podziękować chłopcom oraz wręczyć im listy gratulacyjne i drobne upominki.
Ewelina Żemełka
Najnowsze komentarze